Przeżyła cały XX wiek – rewolucję bolszewicką, obie wojny światowe, narodziny nazizmu i ruchów niepodległościowych, a nawet upadek mesjasza. Była imigrantką, aktorką, tańczyła w kabaretach, grała w Bollywoodzie, zyskała nawet uznanie w Hollywood. Jednak przede wszystkim dała światu zachodniemu jogę.
Trudno powiedzieć, kto był najsłynniejszym uczniem Indry Devi. Jedni twierdzą, że to Greta Garbo zapewniła jej sławę, drudzy wskazują, że kluczowa była Gloria Swanson, która pozwoliła się sfotografować w studiu jogi Devi, tuż po premierze Bulwaru Zachodzącego Słońca, kiedy to aktorką zachwycał się cały kraj. Wiadomo, że jogę praktykowała też Marilyn Monroe – istnieje nawet zdjęcie, na którym jakoby ćwiczyła z Devi. W rzeczywistości tamta fotografia przedstawiała inną hollywoodzką blondynkę, Evę Gabor. Mimo to utarło się, że Monroe również była uczennicą pierwszej joginki Hollywood. I z pewnością Indrze taka pogłoska nie zaszkodziła.
Gdy na przełomie lat 1947 i 1948 wylądowała w Los Angeles, mieście kochającym młodość, zbliżała się do pięćdziesiątki. W nowym kraju jeszcze nikogo nie znała, stary już nie istniał.
Pierwsze oczarowanie
Urodziła się w 1899 r. jako Eugenia Peterson w Rydze – wtedy ważnym porcie imperium rosyjskiego. Jej ojcem był Wasyl Pawłowicz Peterson, bankier szwedzkiego pochodzenia, który miał zapewnić swojej zaledwie 16-letniej żonie – pochodzącej z wyższych sfer Saszy Zitowicz – dostatnie życie. Tak przynajmniej wyobrażał to sobie ojciec panny młodej, wysoko postawiony urzędnik carskiej policji, gdy zaakceptował konkury bankiera. Małżeństwo rozpadło się jednak jeszcze przed pierwszymi urodzinami ich córki Eugenii, zwanej Żenią. Peterson zniknął z życia ich obu. Sasza wróciła więc z dzieckiem do domu swojego ojca.
Wkrótce (wciąż jeszcze nastoletnia) młoda matka postanowiła zostać aktorką, i to pomimo kategorycznego sprzeciwu ojca. Ryga u progu XX w. była kosmopolitycznym miastem, ale w arystokratycznych kręgach aktorstwo nadal traktowano prawie na równi z prostytucją. Jednak Sasza niebawem postawiła na swoim. Od tamtej pory – ku rozpaczy malutkiej Żeni – znikała, czasem na długie lata, lub – ku radości dziewczynki – znów się pojawiała. Dorastająca Eugenia z jednej strony podziwiała Saszę za brak pokory wobec konwenansów, z drugiej zaś nieustannie towarzyszył jej lęk spowodowany nieobecnością matki.
Na początku 1914 r. córka odwiedzała Saszę w Moskwie. To