Propaganda słoneczna Propaganda słoneczna
i
Plaża nad Dniestrem w Zaleszczykach, fragment plaży tzw. słonecznej. Widoczni opalający się kuracjusze, 1931-1939, Zakład fotograficzny: M. Baumer, Zakład Fotograficzny w Zaleszczykach; ze zbiorów NAC
Promienne zdrowie

Propaganda słoneczna

Magdalena Idem
Czyta się 15 minut

Czy kąpieli nie powinno nazywać się ablucjami – podnosi jedna z pań – czy nie jest to jednak czynność zbyt niemoralna? I czy wobec tego coś by zmieniło kupienie zegara toaletowego Symfonja z lustrem i muzyką, który gra walce, polki, opery, a przede wszystkim pieśni narodowe? Od takich dylematów rozpoczynały Polki swoją przygodę z higieną i urodą w XX wieku. 

Doroczną wieczornicę kosmetyczną w kwietniu 1938 r. zakończyło uroczyste odczytanie wiersza kosmetycznego. Nim jednak do tego doszło, salą poruszył pokaz makijażu na sztalugach wykonany przez pannę Zoję z salonu leczniczego „Gracja”. Zasadnicze cechy upiększania retuszem, o których winna pamiętać każda kosmetyczka, tak rozemocjonowały starszą panią z publiczności, że wstała i natychmiast zażądała poddania jej podobnym cudotwórczym zabiegom. Wzięto ją więc do zaimprowizowanego instytutu i po 15 minutach pani przeglądała się w lusterku, oniemiała własną metamorfozą. Wobec tego nadarzyła się gościom okazja do wypróbowania dopiero co opanowanej gimnastyki oddechowej. Estetyka ruchowa i harmonia oddechu pomagają przecież w powstrzymaniu emocji.

Zgromadzone na spotkaniu klubowym kosmetyczki bawiły się świetnie, rywalizacji pomiędzy salonami urody w stolicy podobno nie ma. Zresztą gdyby wierzyć reklamom, rosnącego zapotrzebowania na usługi pielęgnacyjne nie zaspokaja nawet otwieranie kilku salonów na jednej ulicy. Doświadczone higienistki ledwo nadążają w prowadzeniu kursów dla uczennic. Szkolić chcą się też gospodynie domowe. To te, które na bieżąco czytają w prasie kobiecej, że najważniejszą cechą uświadomionej pani domu, jest bycie piękną.

Panna Coco schodzi z jachtu

Co jednak wywołało tę przedwojenną sławę kosmetyki, można śmiało zapytać, a przede wszystkim dlaczego dopiero teraz skoro krucjata higieniczna ogłaszana była w mediach dla pań już od 1918 r.? Katastrofa propagandy prasy, pomyślą niektórzy, porażka higienistów i dziennikarzy, piewców kąpieli ówczesnych, ale gdzie tam, to też nie to. Czasopisma kobiece wylęgają się jak grzyby po deszczu, blisko 200 różnych tytułów na całą Polskę

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

W bombonierce aksamitce W bombonierce aksamitce
i
Cukiernia "Rzymska" w Warszawie, 1931 r. / zbiory Narodowego Archiwum Cyfrowego (sygn. 1-G-7154)
Dobra strawa

W bombonierce aksamitce

Magdalena Idem

O tym, że nie warto piec w domu, przekonywała warszawiaków cukiernia Ziemiańska. Po co nagrzewać tłuszcz, jeśli pączuś i tak nie wyjdzie taki sam. Po co wstawiać do piecyka blat biszkoptowy, jeśli ziemiański chłopiec przyniesie porcję ulubionego torcika (nawet pojedynczą), pod same drzwi domu i to na platerowym półmisku? Magdalena Idem wyjaśnia, jak na życie towarzyskie stolicy wpłynęli cukiernicy, także jako filantropi, bogacze i skandaliści.

To marketing z 1925 r. Pan Karol Albrecht, właściciel Ziemiańskiej i szalony automobilista, odbywa wtedy samotne podróże po Europie Zachodniej, zwozi do kraju coraz to nowe przepisy, wymyślne papilotki i techniki handlowe. Jego literacka kawiarnia i cukiernia w jednym ma już kilka filii, a miniaturowe pączusie – fanów, którzy ściągają po nie z różnych stron miasta. Pan Karol gromadzi w tym czasie sporą kolekcję polskiego malarstwa. Inwestowanie w ciastka opłaca się wtedy w Warszawie jak nigdy wcześniej. Ludzie żyją od cukierni do cukierni.

Czytaj dalej