Przestrzeń dla radości
i
zdjęcie: Art of Living
Złap oddech

Przestrzeń dla radości

Rozmowa z Ravi Shankarem z fundacji Art of Living
Sylwia Niemczyk
Czyta się 5 minut

Spokój mamy w sobie, podobnie jak radość. O trudnych czasach i sposobach na nie mówi Gurudev Sri Sri Ravi Shankar – nauczyciel duchowy, założyciel fundacji Art of Living.

Spotykamy się późnym wieczorem w Tarasce pod Łodzią, gdzie znajduje się polski ośrodek Fundacji Art of Living. Gurudev Sri Sri Ravi Shankar właśnie skończył kilkugodzinny wykład, jednak na jego twarzy zupełnie nie widać zmęczenia. Od wielu lat jest nieustannie w drodze – uczestniczy w spot­kaniach, warsztatach medytacyjnych i oddechowych na całym świecie, w Polsce był już kilkakrotnie. Ze względu na swoją działalność pokojową (m.in. w Kolumbii, Ukrainie czy Iraku) oraz charytatywną od lat wymieniany jest jako kandydat do Pokojowej Nagrody Nobla.

Sylwia Niemczyk: Jesteś z tego dobrze znany. Na dzisiejszym wykładzie powiedziałeś, że wszyscy powinni być nauczycielami dla innych. Czy Ty zdecydowałeś się uczyć właśnie z takiego poczucia powinności?

Ravi Shankar: Nie tylko powinniśmy być nauczycielami, ale nawet wszyscy nimi jesteśmy – czy tego chcemy, czy nie. Każdy z nas ma tę rolę w życiu. Matka jest pierwszym nauczycielem swojego dziecka, podobnie ojciec. Codziennie zarówno uczymy innych, jak i uczymy się od nich. Każde nasze zachowanie jest przecież dawaniem przykładu, czyli właśnie nauczaniem. Jednak rzeczywiście niektórzy przyjmują tę rolę jako główną. Ja przyjąłem ją z radością. Lubię spotykać się z ludźmi, rozmawiać, pokazywać, jak mogą znaleźć ukojenie. I namawiać np. do tego, żeby się więcej uśmiechali. Uważam, że każdy powinien uczyć innych uśmiechu. Możemy rozpowszechniać pozytywność, wszyscy możemy być nauczycielami radości.

Informacja

Z ostatniej chwili! To ostatnia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Myślę, że naprawdę każdy ma w sobie potencjał i może dzielić się pozytywnością. Musimy tylko go w sobie rozpoznać i po prostu pozwolić, aby w nas rósł. Jeśli damy radości więcej przestrzeni, ona wypełni ją całą. Okazujmy tę radość życia – właśnie na tym polega nauczanie innych. Drobne akty dobroci i życzliwości mogą bardzo dużo zmienić. W naszym mózgu istnieją neurony lustrzane, czyli komórki nerwowe, dzięki którym wszyscy w pewien sposób wpływamy na siebie i zarażamy się nawzajem emocjami. A więc uśmiechaj się, a inni w twoim towarzystwie też zaczną się uśmiechać. Proste, prawda?

Na dzisiejszym spotkaniu poza uśmiechem uczyłeś zachwytu. Radziłeś, aby każdą napotkaną rzecz w życiu witać radosnym „wow!”.

To kolejna prosta prawda, że nasze życie w dużej mierze zależy od nas samych. Nie całkowicie, ale jednak w znacznym stopniu. Nasze „wow” może być równie dobrze okrzykiem zachwytu, co przerażenia. Od nas zależy, jak je wypowiemy.

Czy nie dziwi Cię, że nadal trzeba przypominać takie proste prawdy?

Wewnętrzna pozytywność zazwyczaj jest przykrywana stresem, napięciem oraz ignorancją. Współcześnie ludzie często czują się nieszczęśliwi, słyszę to na każdym spotkaniu. Myślę, że jednym z powodów jest to, że nie mają porównania; nieraz nie zdają sobie sprawy, w jak dobrych czasach żyjemy, w jakim komforcie. Oczywiście to tylko jedna z prawdopodobnych przyczyn. Inną może być to, że współcześnie bardzo głęboko jesteś­my zanurzeni w mediach społecznościowych – zarówno dzieci, jak i dorośli. Przychodzi do nas stamtąd bardzo dużo dobrych i tyle samo złych rzeczy. Czujemy się non stop osądzani, brakuje nam skupienia uwagi. To może wywoływać poczucie zagrożenia. I wtedy budzą się w nas gniew, złość – nie zdajemy sobie sprawy, że w ten sposób sami sobie wymierzamy karę. Jestem przekonany, że każde dziecko przychodzi na ten świat jako ktoś, kto nie boi się śmieszności ani tego, że coś straci. Owego lęku uczy się dopiero od dorosłych.

Dzisiaj na wykładzie też usłyszałeś pytanie o to, jak pielęgnować radość. Kilkuletni chłopiec zapytał, jak dłużej mógłby utrzymać w sobie euforię wywołaną urodzinami.

Poradziłem mu, żeby po prostu przestał się obawiać, że ją straci. Niech w ogóle o tym nie myśli, ale ją okazuje i dzieli się nią. Im bardziej będzie się nią dzielił, tym będzie jej więcej – tak dzieje się z każdą radością.

Jako dorośli jesteśmy wciąż przepełnieni lękiem przed stratą.

Pamiętam, że gdy byłem pięcio- albo sześcioletnim dzieckiem, bałem się, że stracę babcię. Obserwowałem, jak oddycha, i kiedy jej oddech spowalniał, bo zasypiała, to potrząsałem nią, by ją obudzić. Bardzo się tego bałem. A więc musiałem wierzyć, że coś może się skończyć.

Dziś już tak nie myślisz?

Jako ludzie dostrzegamy tylko pewien zakres istnienia, którym jesteśmy. Śmierć nie oznacza utraty życia.

Ludzie, którzy przyjeżdżają na spot­kania z Tobą, wspominają potem niekiedy, że czuli się przy Tobie bezpiecznie. Jaki jest sposób na budowanie tego poczucia bezpieczeństwa?

Trzeba być cierpliwym i neutralnym, powstrzymać się od oceniania. Należy uświadomić sobie, że każdy człowiek jest członkiem twojej rodziny – i tak go traktować. Wtedy inni z łatwością poczują się przy tobie bezpiecznie.

Członkiem rodziny?

W taki sposób postrzegam wszystkich ludzi na świecie. Każdemu tak samo współczuję jego cierpienia i napięcia.

Jak się od tych emocji uwolnić?

Wciąż mnie zadziwia, że w szkołach na całym świecie dzieci uczą się tylu rzeczy, ale rzadko tego, jak radzić sobie ze stresem. Jak oddychać, by uspokoić myśli; w jaki sposób medytować. Wszystko, co potrzebne, mamy w sobie. Dlaczego dzieci nie ćwiczą w szkole tego „wow”? Przecież na każdej lekcji mogłyby to robić!

Jedna z Twoich książek nosi tytuł Świętowanie ciszy. Co to znaczy?

Jesteśmy zanurzeni w hałasie, tymczasem cisza stanowi klucz do wszystkiego. Nie polega ona na tym, żeby nic nie mówić i niczego nie słuchać, ale na tym, by wycofać wszystkie zmysły. Nie chodzi o sprawienie, żeby wokół było cicho, tylko o uspokojenie swojego umysłu. Aby właśnie w nim zapanowała pełna, absolutna cisza. To jest lekarstwo.


Gurudev Sri Sri Ravi Shankar: 

Nauczyciel duchowy i założyciel fundacji Art of Living. Jogin, działacz pokojowy, który od ponad 40 lat bez ustanku podróżuje po świecie, uczy medytacji i przypomina o humanitaryzmie. Więcej na artofliving.org

Czytaj również:

12 doktorów w „Przekroju”
i
rysunek: Marek Raczkowski
Promienne zdrowie

12 doktorów w „Przekroju”

Przekrój

Jak żyć lepiej, pełniej i spokojniej? Pomogą w tym zalecenia najlepszych specjalistów na świecie.

Istnieje pewne powiedzenie przypisywane Charliemu Chaplinowi: „Sześciu najlepszych lekarzy na świecie: Słońce, Odpoczynek, Ćwiczenia, Dieta, Szacunek do samego siebie, Przyjaciele. Trzymaj się ich na wszystkich etapach swojego życia i ciesz się zdrowiem”. Chociaż tak naprawdę nie zostało ono wymyślone przez Chaplina, tylko pochodzi ze starej rymowanki, to jednak zawarta w nim lekarska metafora świetnie pasuje do tego, co robimy. Przy czym Klinikę „Przekroju” prowadzi nie sześciu, ale dwunastu doktorów.

Czytaj dalej