
Chodzi oczywiście o odpoczynek. Koniecznie przez wielkie „O”, bo inny nie ma sensu. Nadchodzi czas majówek, wiosny, zielonej trawki. Jak dobrze odpocząć?
Ogólna recepta jest taka sama jak w innych przypadkach. Zatem jeśli odpoczywamy, to powinniśmy odpoczywać dobrze. Tak mawiał Marek Aureliusz: znajdź swoją sztukę i znajdź w niej ukojenie. Czy to jest praca, czy to jest pisanie, czy to spotkanie z przyjaciółmi, czy cokolwiek innego – powinniśmy się na tym skupić i temu poświęcić. Może nie „bez reszty”, bo nie chodzi o samonakręcanie się w przesadzie, ale powinniśmy wejść w każdą czynność głęboko. Jak pracujemy, to pracujemy. Jak śmiejemy się z przyjaciółmi, to się śmiejemy. Jak odpoczywamy, to odpoczywamy.
Przekleństwem naszych czasów jest przeplatanie się i łączenie różnych funkcji oraz obszarów życia, w tym zawodowych i prywatnych. Sprawcami tego są – oczywiście – komputery i smartfony, które ciągniemy ze sobą wszędzie. Marek Aureliusz pisał, że jeśli nie pogodzisz się z własną duszą, to nie ma sensu uciekać w góry, nad morze czy w inne ustronie. W dzisiejszych czasach trzeba dodać: jeśli nie wyłączysz telefonu, to żaden wyjazd nie ma sensu. Wszędzie bowiem świat będzie cię ścigał, czegoś się domagał, czegoś chciał. I najczęściej dopnie swego.
Dlatego też gdy chcemy realnie odpocząć, odpoczywajmy przez wielkie „O”. Niech jakość naszego odpoczynku będzie naprawdę wysoka. Wcale nie potrzeba do tego szalenie długiego czasu: lepiej odpocząć dobrze przez tydzień, niż nie odpoczywać przez miesiąc. Nie potrzeba również – to jeszcze ważniejsze – żadnych egzotycznych lokalizacji, Tajlandii czy innych Madagaskarów. Najważniejsze, żeby naprawdę skupić się na przejściu w tryb „off”, zostawić komputer w domu, wyłączyć telefon i zwyczajnie odciąć się od tego wszystkiego. Raz jeden zostawić wszystko za sobą, odłączyć się zupełnie.
Bo prawdziwy odpoczynek polega na zrozumieniu, że świat nie rozpadnie się bez nas. Że wytrzyma, jeśli przez kilka dni nie odpiszemy na mejla albo nie oddzwonimy. To jest ten korkociąg stałego bycia na bieżąco, ciągłego bycia gotowym na to, że ktoś będzie czegoś chciał. Zmusza nas do tego cywilizacja, w której żyjemy… ale temu trzeba postawić – na czas urlopu – tamę. Z tego trzeba wyjść, inaczej zatoniemy. Zawsze przecież prędzej wyczerpie się nasza uwaga niż requesty ze świata. Te bowiem są nieskończone.
Sam Marek Aureliusz zawsze chwalił, że cesarskiego BlackBerry można przełączyć w tryb samolotowy. Bez transmisji danych, bez powiadomień. I wtedy już nic nie niepokoi, dusza staje się gładka jak zatoka bez fal. I niech taka właśnie będzie, na majówkach, na zielonych trawkach, na wszystkich weekendach świata.