Punkty mocy Punkty mocy
i
zdjęcie: archiwum prywatne Nishy Manikantan
Złap oddech

Punkty mocy

Agnieszka Rostkowska
Czyta się 6 minut

Wyobraźmy sobie, że wystarczy kilkanaście sekund delikatnego dotyku, by się rozbudzić albo pozbyć takich dolegliwości jak ból głowy. To możliwe – przekonuje ajurwedyjska lekarka Nisha Manikantan w rozmowie z Agnieszką Rostkowską.

Ajurweda, wywodząca się z Indii sztuka zdrowego życia, zdobywa coraz więcej zwolenników na całym świecie. Nic dziwnego: ten holistyczny system zakłada, że sami mamy największy wpływ na nasze zdrowie, a dzięki zastosowaniu prostych technik możemy sobie poprawić samopoczucie. Należy do nich terapia marmy, czyli delikatna stymulacja określonych punktów na ciele, która pozwala uruchomić naturalne mechanizmy przywracania równowagi zarówno fizycznej, jak i psychicznej.

Agnieszka Rostkowska: Co roku jesienią obchodzony jest Dzień Ajurwedy. Święto, które zostało ustanowione siedem lat temu w Indiach, z roku na rok nabiera coraz większego rozmachu. Jak ono wygląda?

Nisha Manikantan: Dzień Ajurwedy jest obchodzony około rocznicy urodzin boga medycyny Dhanvantari i w tym roku wypadnie 11 listopada. Największe uroczystości odbywają się w Nowym Delhi, gdzie w dniu ustanowienia tego święta w 2016 r. powołano do życia Ogólno­indyjski Instytut Ajurwedy – organizację badawczą zajmującą się rozwojem i popularyzacją tego systemu. Wydaje ona m.in. „Journal of Ayurveda Case Reports”, kwartalnik opisujący przypadki kliniczne leczone za pomocą ajurwedy. W stolicy co roku odbywa się konferencja medyczna, podczas której lekarze dzielą się doświadczeniem i wynikami prowadzonych badań. Najwybitniejsi specjaliści dostają nagrody, np. Narodową Nagrodę Dhan­vantari Ayurveda. Przez tydzień w całym kraju odbywają się premiery książek i produktów ajurwedyjskich, warsztaty, wykłady oraz liczne inicjatywy mające na celu promocję ajurwedy. I rzeczywiś­cie, jest ich coraz więcej: w zeszłym roku po raz pierwszy można było wziąć udział w ogólnoindyjskim konkursie wiedzy o ajurwedzie. Ja w tym czasie promowałam w Argentynie hiszpańskojęzyczne wydanie mojej książki Ayurveda Simplified (Ajurweda uproszczona). Popularność tego systemu medycznego rośnie na całym świecie, bo Internet bardzo ułatwił szerzenie wiedzy: mnóstwo warsztatów i wykładów odbywa się teraz w otwartej formie online. W wielu państwach, szczególnie w Europie, powstają też kolejne instytucje i szkoły nauczające ajurwedy.

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

A jednak można odnieść wrażenie, że na Zachodzie ajurweda dopiero raczkuje, podczas gdy w Indiach to medycyna głównego nurtu.

Ajurweda narodziła się na subkontynencie indyjskim, gdzie przez wieki stosowano ją jako podstawowy system leczniczy, obejmujący wszystkie dziedziny życia. W ostatnich latach w trakcie pandemii COVID-19 po raz kolejny okazała się użyteczna i skuteczna – wykorzystywano ją szeroko zarówno w profilaktyce, jak i łagodzeniu przebiegu choroby. Dziś w Indiach istnieje już ponad 250 uczelni kształcących przyszłych lekarzy ajurwedyjskich, a także ponad 1000 ajurwedyjskich szpitali. Pracuję w jednym z nich, założonym w 2004 r. Sri Sri College of Ayurvedic Science and Research Hospital w Bengaluru na południu kraju. To placówka wielospecjalistyczna, z kilkoma oddziałami – m.in. ginekologii oraz pediatrii – i ponad 200 łóżkami. Naszą misją jest holistyczne podejście integrujące ajurwedę ze współczesną medycyną. Kieruję oddziałem onkologii, gdzie pacjentami zajmuje się zespół, w którego skład wchodzą onkolodzy, jak również lekarze ajurwedyjscy. Z jednej strony dysponujemy nowoczesnym laboratorium diagnostycznym, pracowniami RTG czy USG i oddziałem ratunkowym z własną flotą karetek, a z drugiej – oddziałami naturopatii, jogi terapeutycznej oraz panchakarmy, czyli terapii oczyszczania organizmu takimi metodami, jak vamana – wymioty lecznicze, virechana – oczyszczanie przez jelita, basti – kuracja lewatywą, nasya – leki podawane donosowo i rakta mokshana – oczyszczanie krwi. Ajurweda w znacznej mierze opiera się na ziołolecznictwie, dlatego w szpitalu sami produkujemy leki ziołowe, a zespół badawczy Sri Sri Tattva opracowuje specjalne receptury, np. na wsparcie odporności czy układu oddechowego. Łącznie wykorzystujemy ponad 100 różnych ziół.

Zioła w leczeniu szpitalnym? W powszechnym przekonaniu efekty ich stosowania są raczej nikłe, w dodatku trzeba na nie długo czekać.

To nie do końca prawda. Istnieją zioła o silnych właściwościach: antybakteryjnych, przeciwwirusowych, przeciwgorączkowych, które sprawdzają się w leczeniu takich chorób jak malaria czy dur brzuszny. Znamy też zioła, które wzmacniają określone narządy wewnętrzne, np. bhumyamalaki jest stosowana w stłuszczeniu, a nawet zapaleniu wątroby.

Część z nich powoduje niemal natychmiastowy efekt. Zastosowanie tulsi w czasie przeziębienia błyskawicznie niweluje towarzyszące mu objawy, takie jak gorączka i kaszel, niezależnie od tego, czy przyjmie się je w formie tabletki, herbaty czy skoncentrowanych kropli. Szybką pomocą dla układu pokarmowego będzie hingwashtak churna – pół łyżeczki proszku należy rozpuścić w ciepłej wodzie i wypić, co przyniesie ulgę w problemach żołądkowych. Te zioła są już powszechnie dostępne w Europie, również w Polsce.

Ale mamy też zioła, których działanie odczuwa się dopiero po kilku tygodniach lub nawet miesiącach. To dlatego, że oprócz zwalczania symptomów choroby sięgają one jej przyczyn. U jednej osoby kaszel będzie objawem niewydolności układu oddechowego, u drugiej – odpornościowego, u trzeciej – skutkiem schorzeń przebytych w dzieciństwie. Dlatego czas i przebieg terapii u pacjentów uskarżających się na tę samą dolegliwość mogą się znacznie różnić. W ajurwedzie nie leczymy bowiem choroby, tylko człowieka.

Pani specjalizuje się m.in. w metodzie marma. Na czym ona polega?

Zakłada, że każdy człowiek ma w sobie siłę witalną, inaczej energię życiową, którą ajurweda nazywa prana shakti czy po prostu praną. Ta energia jest w nieustannym ruchu, przepływa przez całe ciało kanałami energetycznymi – nadis. Na nich zaś znajdują się punkty, czyli marma, które pełnią funkcję centrów energetycznych, a każdy z nich – łącznie jest ich 107 – ma ścisły związek z konkretnym gruczołem, organem, tkanką bądź układem. Dlatego stymulowanie tych punktów przez dotyk pozwala wpływać na określone organy i układy, dzięki czemu uruchamiają się naturalne mechanizmy samoleczenia organizmu.

To w dużej mierze przypomina akupresurę i refleksologię.

Tak, wszystkie te techniki bazują na pobudzaniu podobnych, choć nie tych samych punktów na ciele. W marmie stosujemy kilka rodzajów stymulacji, szczegółowo rozpisanych w specjalistycznych protokołach – podstawą jest delikatny dotyk, ale w przypadku niektórych stanów i schorzeń wskazane będą też ruchy rotacyjne, masaż, ucisk lub opukiwanie.

W jakim czasie można się tego leczniczego dotyku nauczyć?

Podstawy marmy można przyswoić podczas dwumiesięcznego kursu teoretyczno-praktycznego. Jego ukończenie uprawnia jednak tylko do autoterapii; pacjentów mogą leczyć wyłącznie lekarze ajurwedyjscy. Pozornie jest to prosta technika, lecz punkty marma są niebywale wrażliwe. Czasem wystarczy dosłownie kilka sekund precyzyjnego dotyku, by wywołać pożądany efekt. Chociaż są i takie punkty, które potrzebują bodźca trwającego dłużej, do 5 minut. To działanie można zintensyfikować, wykorzystując oleje i olejki eteryczne. Przykładowo na punkty, których stymulacja ma ułatwić zasypianie, nakłada się olejek z rumianku, a na umożliwiające schłodzenie ciała, by obniżyć gorączkę – olejek sandałowy. Punkty marma można też ogrzewać, smarować ziołowymi maściami, pobudzać je z wykorzystaniem praktyki jogi, medytacji albo mantr.

Ile punktów na ciele stymuluje się podczas takiego zabiegu?

To zależy od dolegliwości. Na ból głowy wystarczy jednorazowy dotyk dwóch punktów na skroniach: siedem razy wykonujemy wokół nich ruch rotacyjny zgodnie z kierunkiem wskazówek zegara, po czym pozostajemy jeszcze chwilę z zamkniętymi oczami, zachowując dłonie w mudrze polegającej na konkretnym ustawieniu palców. Ale już w przypadku chronicznych problemów niezbędne może być systematyczne działanie na wielu punktach jednocześnie, np. przez miesiąc. Marma to również zabieg typowo relaksacyjny, szczególnie wskazany dla osób mierzących się z ciągłym pośpiechem albo ze stresem. W Polsce są już dostępne profesjonalne zabiegi. Pojedynczy trwa około 40 minut, po tym czasie pacjent jeszcze przez 10 minut pozostaje w pozycji leżącej, by zintegrować to doświadczenie. Bo choć sam zabieg jest niezwykle delikatny, to jego działanie – bardzo głębokie.

Moc marmy tkwi w jej delikatności. Jak to można wyjaśnić?

Ajurweda zakłada, że oprócz ciała fizycznego mamy ciało subtelne. Chociaż go nie widzimy, możemy je poczuć, np. w trakcie medytacji doświadczyć, jak poszerza się nasza aura. Marma to praca właś­nie na ciele subtelnym. Dlatego terapeuci marmy powinni regularnie praktykować medytację i pranajamę, czyli ćwiczenia oddechowe. Zabieg odniesie skutek leczniczy tylko wtedy, gdy zostanie wykonany w medytacyjnym stanie umysłu.

Potrzebujemy wyciszenia i koncentracji? Nie możemy masować sobie tych punktów, oglądając serial?

Możemy, ale nie uzyskamy tak silnego efektu. Są też sytuacje i dolegliwości, przy których trudno wejść w stan medytacyjny, np. kiedy zmagamy się z silnym bólem głowy. To nie znaczy, że nie ma wtedy sensu wykonywać marmy, wręcz przeciwnie!

A czym jest medytacyjny stan umysłu oraz sama medytacja?

Medytacja to zwrócenie się do wewnątrz. Może polegać choćby na obserwacji myś­li, oddechu albo powtarzaniu specjalnych dźwięków, czyli mantr. Wszystkie te techniki pozwalają wyciszyć umysł, który ze swojej natury pozostaje w ciągłym ruchu, pobudzeniu. Jeśli więc po prostu usiądziesz i zamkniesz oczy, prawdopodobnie nie wejdziesz od razu w stan medytacyjny, czyli stan pełnego spokoju i koncentracji, w którym możesz zajrzeć w głąb siebie. Potrzebujesz narzędzi, które ci to ułatwią, np. wywodzącej się z nauk jogicznych pranajamy. Zwróć uwagę, że kiedy bywasz zestresowana, twój oddech jest płytki i krótki, a kiedy czujesz się zrelaksowana – głębszy i dłuższy. Jeś­li świadomie go spowolnisz, aktywujesz przywspółczulną część układu nerwowego odpowiedzialną za relaksację i wyciszenie organizmu. W ten sposób oddech bezpośrednio wpływa na stan emocjonalny i psychiczny – może zmienić kondycję naszego umysłu. Według ajurwedy na zdrowie składa się nie tylko prawidłowo funkcjonujące ciało, lecz także wyciszony i skoncentrowany umysł. Ajurweda stwierdza więc jasno: ty sam jesteś panem swojego zdrowia.

 

Nisha Manikantan: Lekarka ajurwedyjska, główna konsultantka programu leczenia cukrzycy i chorób nowotworowych w Sri Sri College of Ajurvedic Science and Research Hospital; ekspertka w zakresie dietetyki i wellness.

Czytaj również:

Jasny umysł Jasny umysł
i
Nicholas Roerich „Bitwa w niebiosach”, 1912 r., WikiArt / (domena publiczna)
Złap oddech

Jasny umysł

Ravi Shankar

Jeśli będziesz odpychać negatywne myśli, one będą podążać za tobą jak cień. Wyciągnij do nich rękę. Powiedz im: „Chodźcie tutaj i usiądźcie ze mną”. Obserwuj je, bądź świadkiem ich obecności. Nie możesz zatrzymać myśli ani poznać jej, zanim nadejdzie. A każda myśl, która nadejdzie, odchodzi. Jesteś jak niebo, a myś­li są jak chmury. Chmury przepływają po niebie, ale czy mogą w jakikolwiek sposób zakłócić lub ograniczyć jego ogrom? Nie, wcale. Zatem kiedy wzlecisz nad chmurami, zobaczysz, że niebo jest nietknięte. Niezmienne. Tylko myśli się poruszają. Wznoszenie się ponad nie odbywa się w medytacji.

Czytaj dalej