
Czasem, kiedy nie mam na nic siły, czuję się zmęczona i wyżęta przez życie, zdarza mi się wracając do domu po pracy kupić w sklepie coś w słoiku: zupę, klopsiki, sos grzybowo-śmietanowy do makaronu.
Bardzo rzadko uciekam się do tego rozwiązania, bo zwykle nie jest ono zbyt zdrowe (choć w słoikach można kupić coraz bardziej wartościowe jedzenie), a nadto sklepowy comfort food – gołąbki, rosół czy bigos – rzadko dorównuje archetypicznym aromatom jedzenia na pocieszenie, które znamy z rodzinnych domów. Jednak za każdym razem, gdy kupuję jedzenie w słoiku, czuję wdzięczność, bo mimo że stało obojętnie na sklepowej półce