Paesenol
Kiedy zapomnisz nazwy własnej. Tak, tak, najgorzej. Zapomnieć daty, pomylić się w liczbach, przekręcić słowo albo nawet przegapić czyjeś urodziny to jeszcze nic. Najgorzej jest zapomnieć nazwy miasta, przedmiotu, tytułu filmu. Albo, co oczywiste, czyjegoś imienia. Zapomnieć nazwy własnej to koszmar, samopostrzał w tył głowy, utrata kawałka umysłu, tego właśnie kawałka, który w danej chwili był konieczny. Bez niego jesteśmy jak dzieci we mgle, dukamy, spadamy w jakąś otchłań, nie jesteśmy w stanie rozmawiać. Szukamy w pamięci – na próżno. Rozmówcy patrzą na nas wyczekująco, potem niecierpliwie, na końcu już tylko dziwnie. Degradujemy się, malejemy, nikniemy w oczach. To nie nazywanie rzeczy, jak w Księdze Rodzaju, ale znajomość, pamiętanie nazw czyni człowiekiem. A przynajmniej uczestnikiem rozmowy.
Neviano
Gdy uświadamiamy sobie, że ludzie komunikują się już inaczej i gdzie