Pigułka jest dobra na wszystko? Niekoniecznie. Wiadomo, że sport to zdrowie, chociaż dla większości z nas jest to tylko teoria. Tymczasem aktywność fizyczna ma wpływ nie tylko na naszą kondycję i sylwetkę, lecz także zapobiega wielu chorobom. Uprawianie sportu pozwala na zachowanie siły mięśniowej stabilizującej stawy i kręgosłup, usprawnia układ krążenia, co zmniejsza ryzyko zawału. Dużo ruchu sprawia także, że jesteśmy mniej podatni na stres. Aktywny styl życia przynosi ponadto znaczące oszczędności dla naszych portfeli. Osoba w dobrej formie dużo szybciej i łagodniej przechodzi choroby, a co za tym idzie – mniej kosztuje jej leczenie. W 2015 r. Polacy wydali na leki ponad 20 mld złotych. To i tak niewiele w porównaniu z tym, ile wydają Francuzi. Nad Sekwaną na medykamenty przeznacza się rocznie średnio 549 euro na głowę, co daje kosmiczny wynik ponad 1,5 biliona złotych. Francuzi mają przy tym jeden z największych wskaźników otyłości w Europie. Nie powinien więc dziwić rewolucyjny program zdrowotny, dzięki któremu francuscy lekarze będą mogli zamiast lekarstw przepisywać pacjentom… aktywność fizyczną. Projekt „Sport na receptę” wszedł we Francji w życie 1 marca 2017 r.
Wszystko zaczęło się w położonym nad Atlantykiem francuskim kurorcie i stolicy europejskiego surfingu Biarritz. W 2015 r. wprowadzono tam pierwszy eksperymentalny program pozwalający lekarzom przepisywać pacjentom zajęcia sportowe zamiast lekarstw. Grupa 20 specjalistów biorących udział w akcji proponowała swoim pacjentom, notorycznie mającym problemy ze zdrowiem i zgłaszającym się po coraz to nowe recepty, udział w 12-tygodniowych kursach surfingu, nordic walkingu, zajęciach stand-up paddle czy treningach rowerowych. Aktywność fizyczna może być zalecana przy rozmaitych dolegliwościach – od depresji aż po choroby serca. W niektórych przypadkach sugerowano całkowite odstawienie leków i przestawienie się na terapię ruchową, co przyniosło niewiarygodne rezultaty.
Program w Biarritz został opracowany przez regionalny oddział francuskiego Komitetu Olimpijskiego i nie kosztował odpowiednika naszego NFZ ani centa. Fundusze przeznaczone na zorganizowanie zajęć sportowych dla pacjentów w całości pochodziły od miasta Biarritz i prywatnych stowarzyszeń sportowych. Pacjenci proszeni byli tylko o wniesienie opłaty startowej w wysokości 10 euro. W programie wzięło udział 200 osób, w trakcie jego trwania zrezygnowały tylko trzy.
„Kontakt z oceanem ma wielkie zalety terapeutyczne” – przekonuje Guillaume Barucq, lokalny doktor i zapalony surfer, który jest gorącym zwolennikiem programu. – „Gdy fale morskie łamią się, następuje uwolnienie dużej ilości ujemnych jonów, które świetnie dotleniają organizm, mają wpływ na nastrój, jakość snu i zwiększenie koncentracji” – wylicza zalety uprawiania sportów nad oceanem. Takie aktywności jak stand-up paddle świetnie wzmacniają mięśnie kończyn dolnych, pleców, brzucha, ramion i pośladków. Dodatkowo pacjenci wystawieni na działanie promieni słonecznych przyswajają duże dawki witaminy D, która świetnie wpływa na dobre samopoczucie, zwiększa odporność, może także mieć korzystne działanie w zwalczaniu nowotworów.
Oczywiście nie wystarczy tylko „przepisać” dowolną aktywność fizyczną. Zajęcia muszą być odpowiednio dobrane do schorzeń, na które mają pomóc. Po okresie próbnym chętnych do zamiany lekarstw na zajęcia sportowe było trzykrotnie więcej niż na początku, a statystyki miasta Biarritz wyraźnie wskazywały na sukces: uczestnicy programu „Sport na receptę” dużo rzadziej zgłaszali się do lekarzy z problemami zdrowotnymi. Pomysł stał się tak popularny, że dotarł do Paryża i zyskał przychylność Valérie Fourneyron, ówczesnej minister sportu i młodzieży Francji, która poparła propozycję rozszerzenia akcji na cały kraj.
Według informacji, które przekazała nam Ambasada Francji w Polsce, już od 1 marca br. lekarze w całym kraju mogą oficjalnie przepisywać zajęcia fizyczne pacjentom cierpiącym na przewlekłe dolegliwości, takie jak cukrzyca, choroby układu krążenia czy nowotwory. Pacjenci będą informowani o możliwości wyboru sportu lub klasycznej recepty na pigułki. Koszty ewentualnych treningów mają być pokrywane z lokalnych budżetów francuskich miast, jednak trwają rozmowy, aby w finansowanie włączył się tamtejszy odpowiednik NFZ.
Czy doczekamy się podobnej inicjatywy w Polsce? Na razie w naszych gabinetach królują L4 i recepty wypisywane na bloczkach wielkich koncernów farmaceutycznych…