
Filozofia tzw. pozytywnego myślenia jest dziś wszędzie – szczególnie w mediach społecznościowych ludzie otaczają się z przyjemnością motywującymi hasłami. Bez wątpienia takie podejście pomaga przetrwać trudny czas i dlatego chętnie promujemy je w „Przekroju”. Enis Yucekoralp wskazuje jednak, że negatywne myślenie ma rozmaite zalety – o ile praktykuje się je w sposób odpowiedzialny.
Amerykański autor, mistrz ironii James Branch Cabell, zauważył niegdyś: „Optymista wierzy, że żyjemy w najlepszym z możliwych światów, pesymista natomiast obawia się, że faktycznie tak jest”. Jedni, krocząc przez życie niczym doktor Pangloss, przyznają sobie prawo do zadowolenia, inni natomiast wolą doskonalić się w sztuce negatywnego myślenia i przyglądać się wszystkiemu ponurym, przenikliwym spojrzeniem. Pochwała negatywności może się wydawać oburzająca, lecz w paradoksie tym kryją się niezaprzeczalne korzyści.
Odrobina bólu, którym dzielimy się z innymi czy podzielane przez kilka osób niezadowolenie, mogą zrodzić wyjątkowe poczucie solidarności i pogłębić wiedzę na temat świata. Jest wiedza, którą zdobyć można tylko przez cierpienie. Negatywne myślenie ma też dobry wpływ na psychikę, choć łatwo o tym zapomnieć pod naporem cukierkowych banałów o radości z życia. Warto ćwiczyć odpowiedzialny cynizm i rozwijać ducha antykapitalistycznej krytyki – przyda się to zapewne, kiedy po wojnie nuklearnej przyjdzie nam wieść życie w podziemnych bunkrach.
Obecnie negatywne nastawienie uważa się za postawę szkodliwą lub przejaw defetyzmu i fatalizmu. A przecież w negatywnych emocjach drzemie czasem wielka siła. Mogą one dać początek krytycznemu myśleniu oraz cennej umiejętności mierzenia się