
Świadomy oddech to narzędzie, które potrafi ożywić zmęczonych, uspokoić zdenerwowanych, a przestępców sprowadzić na właściwą ścieżkę. O tym, jak to działa, Paulinie Wilk opowiada Swami Jaataveda, który technik medytacyjnych oraz oddechowych uczy wszędzie i wszystkich: i tych zmęczonych, i nerwowych, i przestępców.
Swami w sanskrycie oznacza osobę kontrolującą zmysły. To także honorowy tytuł w hinduizmie. Swami Jaataveda od 20 lat krąży po świecie, nauczając jogi, medytacji i świadomego oddychania oraz udowadniając, że droga do osiągnięcia wewnętrznego spokoju, równowagi i uwolnienie się od stresu są dostępne dla każdego, w każdej chwili. Nam wyjaśnia, czemu warto kontrolować oddech, czym jest ja i co się dzieje, gdy umysł przestaje pędzić.
Paulina Wilk: Żyjemy w świecie pośpiechu, przebodźcowania. Tymczasem z różnych stron słyszymy: „Weź głęboki oddech, a wszystko się ułoży”. Czy to naprawdę tak proste?
Swami Jaataveda: Owszem, ale na przestrzeni dziejów wytworzyliśmy w sobie poczucie, że życie jest bardzo skomplikowane. A to sprawy dane od Boga: samo życie, oddech, szczęście, radość. Spójrz na małe dzieci, jakie są radosne, z jaką łatwością się śmieją, ile mają energii, entuzjazmu. Dzieci nie trzeba uczyć odpuszczania, dla nich to naturalne, łączy się z wysokim poziomem ich energii i sił życiowych. Dziś dwoje dzieci się ze sobą kłóci, a jutro jedno z nich przybiegnie po drugie i znów będą bawiły się razem. Ale z upływem czasu zaczynają nami rządzić stres i lęk, negatywne emocje. Tu pojawia się rola oddechu, powrotu do źródła.
Jaka to rola?
Oddech jest jak pojazd, który pozwala dostać się do źródła. A gdy do niego docieramy, znajdujemy się w miejscu absolutnego spokoju i radości. Oddychanie powinno być przedmiotem praktyki i nauki, bo – jak wspomniałem – gdy stajemy się dorośli, zapominamy o tej ścieżce i naturalnych metodach. Tymczasem regularna praktyka świadomego oddychania – raz czy dwa razy dziennie po 2 minuty – pomaga tę pamięć odzyskać i potem przywołać ją, gdy jest potrzebna.