ONA: Wiesz, mam wspaniały pomysł. Pojedziemy na święta do Zakopanego! Dziś mi to przyszło do głowy.
ON: Dziecinko, to jest niestety nierealne. Wiesz przecież, ile taka wyprawa kosztuje.
ONA: No dobrze, możemy nie jechać, tylko się nie denerwuj.
ON: A czy ja się denerwuję?
ONA: Przecież nie mówię, że się denerwujesz. Mówię tylko, żebyś się nie denerwował, bo ostatnio strasznie się zrobiłeś nerwowy.
ON: Nic podobnego, wydaje ci się.
ONA: O, widzisz, już się denerwujesz. Strasznie się zrobiłeś nerwowy. To na pewno z przemęczenia. Taki wypoczynek w Zakopanem świetnie by ci zrobił.
ON: Przecież ci tłumaczę, kochanie, że nie mam teraz pieniędzy.
ONA: A czy ja mówię, żebyśmy jechali? Mówię tylko, że taki wypoczynek dobrze by ci zrobił, a ty się od razu denerwujesz. Czy ja coś złego powiedziałam?
ON: Nie. Dlaczego się pytasz?
ONA: Bo mówisz do mnie takim sztucznie spokojnym tonem.
ON: Mówię zupełnie naturalnym tonem.
ONA: Gdybyś był naturalny, tobyś nie mówił takim spokojnym tonem. Tylko chcesz ukryć zdenerwowanie. Z czegoś ty się zrobił taki nerwowy ostatnio? Wcale mi na tym Zakopanem tak szalenie nie zależy, żebyś się miał do tego stopnia o to denerwować.
ON: Ja się nie denerwuję. Czego ty chcesz ode mnie?
ONA: Nie, ja tylko tak się zastanawiam, czy ty masz może jakieś kłopoty, o których mi nie mówisz?
ON: Skąd ci to przyszło do głowy?
ONA: Bo jaki inny może być powód, że jesteś ostatnio taki zdenerwowany.
ON: Moja droga, daj mi spokój.
ONA: O, widzisz, znowu się denerwujesz. A w ogóle przestańmy mówić o tym Zakopanem, jeśli to cię ma tak denerwować. Ale jeśli już sam wracasz do tego tematu, to możemy sobie wynająć pokój i stołować się na mieście.
ON: Zostaw już to Zakopane, proszę cię.
ONA: O, na tym głównie polega twój fatalny stan nerwowy, że sam nie wiesz, czego chcesz. Sam zaczynasz mówić o Zakopanem, a po chwili robisz mi scenę, że ci odpowiadam. Przecież mógłbyś mi spokojnie, bez zdenerwowania powiedzieć: „droga Basiu, chcę jechać do Zakopanego”, lub: „droga Basiu, nie chcę jechać do Zakopanego”. A ty się denerwujesz.
ON: Droga Basiu, nie chcę jechać do Zakopanego!!!
ONA: Nie krzycz tak, nie jestem głucha. Od razu chodzisz z myślą zrobienia mi awantury i nareszcie znalazłeś zaczepienie. I o co?! Czy ja choć przez chwilę stawiałam Kwestię Zakopanego na ostrzu noża, tak jak ty?
ON: Słuchaj, jak nie przestaniesz o tym Zakopanem, to…
ONA: To co? Rozejdziesz się ze mną? Uderzysz mnie? A może mnie po prostu zabijesz? Proszę bardzo. Zabij. Przy twoim stanie nerwowym wszystko jest możliwe.
ON: Proszę cię, zmieńmy temat.
ONA: Po co? O czymkolwiek zacznę mówić, ty i tak wrócisz do tego nieszczęsnego Zakopanego i będziesz się denerwował. Zdenerwujesz się na mieście i chcesz się potem wyładować w domu. Proszę cię, denerwuj się. Dlaczego się nie denerwujesz? Nie krępuj się. Rzuć czymś we mnie, może ci będzie lepiej.
ON (rzuca w nią czymś).
ONA: Może czymś cięższym. Przy twoim zdenerwowaniu…
ON (rzuca czymś cięższym).
ONA: Uduś mnie, może ci ulży. Podobno nerwowi ludzie…
ON (dusi ją).
ONA (ostatkiem sił): Widzisz, a chciałeś mi wmówić, że nie jesteś zdenerwowany.
Tekst pochodzi z numeru 143/1948 r., (pisownia oryginalna), a możecie Państwo przeczytać go w naszym cyfrowym archiwum.