Jesienne spacery dobrze robią na wszystko – od układu oddechowego przez krwionośny po trawienny. A to m.in. dlatego, że można wrócić z całkiem przyzwoitym zaopatrzeniem spiżarni, kosmetyczki i apteczki.
Żółte owoce rokitnika zwyczajnego – soczyste, kwaskowate, bogate w witaminy (B, C, E, K) i prowitaminę A, poza tym kwasy tłuszczowe i antyoksydanty. Dojrzewają we wrześniu i w październiku, da się z nich wycisnąć sok (nadający się od razu do picia). Uwaga na kolce!
Czerwone owoce jarzęba pospolitego (czyli jarzębina) – pod względem składu przewyższają większość superjagód dostępnych w ekosklepach. Zawierają antyoksydanty, witaminy C i E, prowitaminę A, potas, wapń, magnez, żelazo, jod, sorbitol i pektynę. Poza tym dobrze znoszą mrożenie i podgrzewanie. Surowe lub suszone owoce można wykorzystać jako przyprawę do zup czy sosów. Przerabia się je też na dżemy i galaretki. Nie zrywaj więcej niż potrzebujesz, bo jarzębina to ważny składnik zimowej ptasiej diety.
Czarnogranatowe owoce śliwy tarniny – najlepiej zbierać je późną jesienią, po przymrozkach. Jedne z najzdrowszych owoców leśnych (mnóstwo witaminy C, minerałów i antyoksydantów). Można z nich wyciskać sok, robić galaretki i smażyć dżemy. Szwedzka zielarka Lisen Sundgren twierdzi, że nie ma nic lepszego niż mus z surowych owoców tarniny zaserwowany do ciasta czekoladowego. Uwaga! Nie rozgryzaj pestki – zawarta w niej amigdalina zmienia się w żołądku w trujący cyjanowodór.