
Prawnik na urlopie. Cisza, spokój, żadnych pism, klientów, w dodatku pogoda jak marzenie. Co może pójść nie tak?
Zapowiadał się kolejny dzień bez chmurki na niebie. Wziąłem wolne w kancelarii i wyłączyłem telefon służbowy, by cieszyć się niezmąconym spokojem i wreszcie odpocząć od natłoku codziennych obowiązków. Rozciągnąłem się na deskach pomostu i spojrzałem na jezioro, które niczym nieskończone zwierciadło odbijało błękit nieba. Zamknąłem zmęczone słońcem oczy i przeszedłem w stan na pograniczu drzemki oraz czuwania.
Rozmyślałem właśnie nad tym, że powietrze napiera na mnie zewsząd zupełnie tak, jak gdybym leżał na dnie jeziora, otoczony wodą. Nagle poczułem na twarzy cień, a gdy otworzyłem oczy, zobaczyłem, że samotna chmurka przysłoniła mi słońce. Nigdy bym nie przypuszczał, że ten obłoczek szuka właśnie prawnika. Gdybym wtedy wiedział, jaką niespodziankę szykuje mi los, natychmiast zebrałbym swoje rzeczy i podreptał do domu. O co mnie poprosił, dlaczego potrzebował pomocy prawnej i jak potoczyła się nasza rozmowa, chętnie opowiem.
– Człowieku! Człowieku na pomoście! – wzywała chmura, a ja rozglądałem się nerwowo, nie mogąc namierzyć źródła nawoływań.
– Kto tu jest? Proszę się natychmiast pokazać! – rozkazałem.
– Jestem nad tobą. Spójrz.
Dopiero wtedy uwierzyłem. Nad moją głową unosił się delikatny obłoczek. Chociaż liście drzew szumiały, a na skórze czułem powiew wiatru, chmura pozostawała nieporuszona i wciąż uparcie zasłaniała mi słońce.
– Odsłoń słońce. Chcę w spokoju odpocząć.
– Musisz mi pomóc. Wiszę tutaj jak na widelcu. Zaraz mnie znajdą.
– Kto niby? – spytałem, jednocześnie kwestionując trzeźwość własnej percepcji. Podejrzewałem, że gadająca chmura jest bezpośrednio powiązana z przepracowaniem.
– No policja oczywiście. Ukryj mnie! – zażądała, a ja ujrzałem,