
Ludzie cierpieli, a lekarze nie umieli im pomóc. Szukano nowych metod uśmierzania bólu i stresu, tymczasem one istniały od zawsze. Każdy człowiek ma je w sobie – mówi Jon Kabat-Zinn, biolog molekularny, który prawie pół wieku temu oficjalnie wprowadził techniki medytacyjne do zachodniej medycyny i psychologii.
Tę historię można by zacząć od miejsca. To była zwykła suterena, nic lepszego w całym szpitalu nie udało się znaleźć. Uniwersytecka klinika mieściła się w robotniczym mieście Worcester, już od dłuższego czasu chylącym się ku upadkowi. Był rok 1979, fabryki plajtowały, mieszkańcy wyjeżdżali, a ci, którym nie udało się wyjechać – coraz ubożsi i bez perspektyw – cierpieli z powodu stresu. Niedawno otwarty szpital miał ściągnąć do miasta świeże umysły (i tak się stało w latach 90.), a tym, co zostali, zapewnić lepszą opiekę medyczną. Jon Kabat-Zinn pracował w tej placówce już od prawie trzech lat i właśnie udało mu się przekonać szpitalne władze, aby pozwoliły mu wdrożyć nowy, eksperymentalny program. Pal licho, że jego pacjenci mieli być leczeni w piwnicy – liczyło się to, że mógł wystartować! Niespełna 40-letni naukowiec pokładał w swoim pomyśle wielkie nadzieje, nawet więcej: był pewien, że się powiedzie.
Zresztą jego przyszli podopieczni nie mieli dużo do stracenia. Chroniczny ból pleców, długotrwałe migreny, zaburzenia lękowe czy bezsenność utrudniały im życie do tego stopnia, że nie byli w stanie normalnie funkcjonować. Nowo otwarta Klinika Łagodzenia Stresu obiecywała im ulgę i chociaż metody leczenia rzeczywiście były – oględnie mówiąc – nietypowe (wsłuchiwanie się w sygnały płynące z ciała? przyglądanie się myślom?, skupianie się na oddechu?), ich zaletą było to, że nie wiązały się z przyjmowaniem kolejnych nieprzynoszących poprawy leków. Cóż szkodziło spróbować, najwyżej po ośmiu tygodniach okaże się, że mieli rację, nie licząc na zbyt wiele.
Uważność, która leczy
Można byłoby też zacząć tę opowieść zupełnie inaczej. Na przykład od piłki tenisowej. Profesor Jon Kabat-Zinn, stojąc dzisiaj przed tysiącami słuchaczy, unosi ją wysoko i upuszcza prosto do drugiej dłoni. W ten sposób przedstawia jedną ze swoich ulubionych metafor: tłumaczy, że nasza uwaga powinna tak samo wpadać w każdą czynność, którą wykonujemy. Właśnie tego wpadania uczy już od 45 lat. Uważność – wyjaśnia – to umiejętność czystego skupienia się