Zanim w głowie powstanie intencja do działania, najpierw muszą pojawić się poczucie wolności, wola i pragnienie. Dobrze, jeśli umiemy je rozpoznać.
Jako psycholożka nieustannie zastanawiam się, co stoi za ludzkim zachowaniem. Co takiego dzieje się w człowieku, zanim postąpi tak, a nie inaczej? Jednym z bardziej tajemniczych elementów w procesie podejmowania decyzji jest intencja – ziarenko w naszym umyśle, z którego bierze się wszystko inne. A skąd się bierze ona sama? Czy jest coś, co ją umożliwia lub utrudnia? Do czego człowiekowi służy?
Żeby zrozumieć, czym jest intencja, warto najpierw prześledzić, jak w chronologicznym porządku powstaje decyzja. Zawsze tutaj punktem wyjścia jest nasze wewnętrzne poczucie wolności. Bez niego nie zajdzie żaden proces decyzyjny – niezależnie od tego, czy jest świadomy, czy nie. Jako druga pojawia się wola, czyli to uczucie, kiedy już wiadomo, że się chce, ale nie trzeba jeszcze odpowiadać, czego się chce. Wola – wbrew potocznym określeniom – nie jest ani dobra, ani zła. To kumulacja czystej energii, potencjał, który możemy ukierunkować. Jeśli przyjmiemy rozumienie woli jako zdolności do świadomego i celowego postępowania, to jednocześnie musimy uznać, że jak każdą inną zdolność możemy ją rozwijać albo – przeciwnie – zaniedbywać. Uważam to za niezwykle ważne. Myślę, że zbyt rzadko pracujemy nad świadomością i wzmocnieniem tej naszej wewnętrznej energii.
Trzecim etapem jest zrodzenie się potrzeby. To już oczywiście moment świadomych procesów myślowych i emocjonalnych. Potrzebę – rozumianą jako poczucie braku albo niespełnienia – przyporządkowujemy do ego, czyli tej części osobowości, która jest najbardziej związana z subiektywnym poczuciem naszego „ja”.
Dopiero kiedy człowiek przejdzie przez fazy wolności, woli i potrzeby, może pojawić się w jego umyśle intencja, czyli motyw (wywołane potrzebą pobudzenie do działania) lub cel. Zagadnienie intencji może się wydawać zagmatwane i subtelne. Z jednej strony odnosi się do ego, czyli tej części osobowości, która stoi za zaspokajaniem potrzeb, a z drugiej strony – do wolności wyboru i esencji tego, kim jesteśmy. Intencja jest tym, co nadaje naszej woli i potrzebie charakter, np. życzliwy albo – przeciwnie – zawistny.
Groźne dobre intencje
Kłopot w tym, że nasze intencje nie zawsze są świadome. Bywa, że maskują zranienia i żywią się wyparciem, tymczasem bez ich świadomości możemy mieć kłopot z braniem odpowiedzialności za nasze zachowanie. Jeśli inteligentny człowiek, ale nie do końca świadomy swoich prawdziwych potrzeb przekutych w intencje, zabiera się do tzw. czynienie dobra, może zrobić się groźnie. Skutki takich szlachetnych działań znamy z historii: tak właśnie powstają sekty religijne, tak powstały komunizm czy faszyzm.
Intencje, które przecież zawsze są związane z zaspokajaniem naszych własnych potrzeb, powodują, że jesteśmy w mniejszym lub większym stopniu ślepi na innych. Matka, która przekarmia dziecko, najpewniej chce dla niego dobrze, robi to z troski o jego zdrowie, tymczasem efekt jej starań może być przeciwny do zamierzonego.
Co więcej, jeśli ktoś kieruje się intencją, którą postrzega jako dobrą i szlachetną, to znaczy, że w grę wchodzi ocena. Pojawia się tutaj system wartości i system moralny. Dzięki nim oceniamy, co jest dobre, a co złe, pożyteczne czy szkodliwe. Łatwo jednak nieraz zapomnieć, że to tylko nasza opinia, która nigdy nie jest obiektywna, bo zawsze będzie przefiltrowana przez subiektywne poglądy.
Problemem nie są intencje same w sobie, ale nieprawidłowe rozumienie potrzeb i potem ich nieadekwatna realizacja. Trzeba zawsze pamiętać, że to, co istnieje w naszych myślach, to są wyłącznie nasze intencje. Nie wolno nam ich nikomu narzucać, choćby były – naszym zdaniem – najwspanialsze na świecie. Nawet jeśli chcemy komuś pomóc, kogoś wyleczyć, uchronić przed nieszczęściem, to bez zgody osoby, której to dotyczy, nie wolno nam tego robić.
Kolejna rzecz: niezaspokojona potrzeba, która poprzedza intencję, jest wyrazem braku akceptacji dla rzeczywistości. Jest chęcią zmiany. Wydaje nam się, że wiemy lepiej, jak powinno być, ale przecież nikt z nas nie jest w stanie przewidzieć konsekwencji wysoko złożonych działań. A jako że intencja zawsze odnosi się do przyszłości, oznacza to, że jest pusta, wyraża to, czego nie ma. Z tego punktu widzenia intencje podtrzymują iluzję, że mamy wpływ na przyszłość. Zastępują realistyczne spojrzenie na teraźniejszość, czyli na jedyne, co tak naprawdę jest nam dane. Wybieganie w przyszłość zawsze odciąga nas od życia tu i teraz.
Myśl jest działaniem
Utrudnijmy temat jeszcze bardziej i zastanówmy się, czy samo pojawienie się intencji w naszych myślach już coś zmienia? Jeżeli założymy, że rzeczywistość to coś więcej niż tylko jej materialna manifestacja, to odpowiedź brzmi: najprawdopodobniej tak. Zaistnienie intencji w umyśle łączy się ze zmianą energii i wcale nie jest to tak enigmatyczne, jak mogłoby się wydawać. Najłatwiej zaobserwować tę zmianę odbywającą się na poziomie energetycznym, przyglądając się relacji z drugą osobą. Wszyscy jesteśmy w stanie lepiej lub gorzej ocenić, czy ktoś ma wobec nas dobre, czy złe intencje – nawet jeśli wszystko odbywa się pozawerbalnie.
Z jednej strony intencje mogą mamić nas iluzjami, ale z drugiej – ze względu na swoje powiązanie z ego – umożliwiają nam bycie tym, kim chcemy być. Świadoma i przemyślana intencja służy braniu odpowiedzialności za siebie i swoje życie. Odrębność, jaką stanowimy dzięki naszemu „ja”, pozwala również na to, co w życiu absolutnie najważniejsze: odkrycie swojej prawdziwej natury i wzięcie za nią odpowiedzialności. Niektórzy mówią również, że pozwala nam odnaleźć nasz talent i zrealizować go lub zrozumieć nasze przeznaczenie oraz podążać za nim.
Intencja ma w sobie wielką moc sprawczą. Jeśli włożymy w dany moment wszystko, co myślimy, czujemy i czego intencjonalnie pragniemy, to otrzymamy pełnię życia. Bez świadomej intencji nie będzie to możliwe. Bez niej nie przeżyjemy naszego własnego życia. Żyć zgodnie ze swoją intencją to znaczy brać odpowiedzialność za to, po co żyjemy.