Subiektywny przegląd roślin, które – wedle wschodnich i zachodnich wierzeń – mogą pomóc dłużej cieszyć się młodością.
„Młodość, jak wiadomo, nie jest szczególną zasługą, nie jest także pomyślnym przypadkiem – pisał Leszek Kołakowski. – […] nie jest także czymś, co można sobie zdobyć, zaskarbić, odzyskać, chociaż przywracanie młodości jest celem różnych zabiegów”. Z tymi zabiegami nie ma co przesadzać, ale niech nieuchronność przemijania nie zniechęci nas do poszukiwań sojuszników w podtrzymywaniu dobrej fizycznej i umysłowej kondycji. Ciało starzeje się, owszem, lecz ma też zdolność regeneracji, którą można umiejętnie wspomóc – choćby roślinami.
Na początek coś z naszego europejskiego ogródka.
Arcymłodość od anioła
Arcydzięgiel, czyli Angelica archangelica, Archangelica officinalis, to roślina, której blisko do nieba i jej mieszkańców. A czy ktoś widział starego anioła? Jak głosi legenda, pewnego mnicha nawiedził we śnie sam skrzydlaty Gabriel (lub Rafael, są różne wersje) i ujawnił właściwości rośliny, która miała być remedium na wiele plag trawiących średniowieczną Europę. Kwestię tożsamości archanioła zostawiając nierozstrzygniętą, powiedzmy tylko, że arcydzięgiel to roślina dwuletnia, lubiąca wilgotne i ustronne miejsca, rosnąca często wzdłuż górskich potoków. Bywa nazywana europejskim żeń-szeniem. Zawiera olejki eteryczne i dzięki nim wydziela balsamiczny, korzenno-żywiczny aromat. Zwiększa odporność układu nerwowego, usuwa zmęczenie, wzmaga koncentrację, zapewnia jasność umysłu, poprawia nastrój, działa przeciwlękowo. Zwalcza pasożyty, szczególnie jeśli świeży korzeń zażyjemy na czczo.
Ponadto obniża ciśnienie krwi i ułatwia zasypianie. Niszczy bakterie, grzyby, roztocza. Wzmagając wydzielanie soków trawiennych i śliny, zwiększa wydzielanie oraz przepływ żółci, a poprzez działanie moczopędne i napotne ułatwia usuwanie zbędnych produktów przemiany materii.
Palcie i żujcie to wszyscy
Arcydzięgla, a dokładnie jego liści, Lapończycy używali do zawijania i konserwowania ryb na czas transportu podczas długich wypraw. Wierzyli też, że posiadanie tej rośliny w ogrodzie gwarantuje długie życie. Również w Laponii palono wysuszone ziele, podobnie jak w innych częściach świata pali się tytoń.
Z kolei przykładem w żuciu niech nam świeci Annibal Camoux, pochodzący z Marsylii żołnierz francuski, który zasłynął z długowieczności. Przeżył ponad 100 lat i chwalił się, że codziennie żuje korzeń angeliki. Utrzymywał, że wiedzę na temat ziół zaczerpnął od naturalisty Josepha Pittona de Tournefort. Ludwik XV przyznał mu solidną emeryturę i kilku artystów uwieczniło go na portretach. Camoux zmarł w 1759 r. Zgodnie z tym, co twierdził, miał wówczas 121 lat. Ociupinkę przesadził: skrupulatni researcherzy, nazywani jeszcze wtedy badaczami, odkryli w 1957 r., że urodził się w Nicei w 1669 r., co oznaczałoby, iż odchodząc z tego świata, dobił dziewięćdziesiątki. Doceńmy jednak lotność jego umysłu, dzięki której rozpoznał zapotrzebowanie na długowieczność i wiele lat cieszył się otrzymywaną od króla emeryturą, o której my możemy tylko pomarzyć.
Rodzina żeń-szeniem silna
Dziś najbardziej znaną rośliną młodości jest niejaki eleuterokok kolczasty, po łacinie Acanthopanax senticosus lub Eleutherococcus senticosus, czyli żeń-szeń syberyjski. Eleuterokok nie był znany w starożytności ani w średniowieczu – odkryto go dla celów leczniczych współcześnie. Zapotrzebowanie na tę popularną roślinę pokrywane jest z zasobów naturalnych, nie ma plantacji ani upraw. Korzystamy z kłącza i korzenia. Dobry surowiec ma jasnoszary kolor i charakterystyczny, ale nie nazbyt mocny aromat, lekko palący na języku.
Pobudza, wzmacnia, zwiększa wydolność umysłową i fizyczną, a także odporność przy osłabieniu. Podwyższa sprawność fizyczną i poprawia samopoczucie, działa na ośrodkowy układ nerwowy. Pomocniczo stosowany jest przy leczeniu nowotworów, cukrzycy, zaburzeniach krążenia.
Starsi przedstawiciele rodziny żeń-szeni to koreański Panax ginseng, znany ludzkości od kilku tysięcy lat, i amerykański Panax quinquefolius. Tu wymienię jeszcze takiego powinowatego, który do rodziny tak naprawdę nie należy: to Withania somnifera, znana szerzej jako żeń-szeń indyjski lub wiśnia zimowa, a najbardziej jako Ashwagandha, czyli końska siła (ashwa – koń, gandha – siła). Bo końskie zdrowie daje, do tego działa jak afrodyzjak.
Ajurweda wie swoje
Kto szuka recepty na młodość, wcześniej czy później zwróci się ku mądrościom Wschodu. Tam już czeka na niego matka albo babka medycyny, ajurweda, która traktuje o życiu w zdrowiu – a bez zdrowia, jak wiadomo, trudno się cieszyć młodością, drugą i trzecią również. Wśród głównych roślin ajurwedycznych można wskazać trzy najbardziej „młododajne”. Zacznijmy od świętej bazylii, zwanej tulasi albo tulsi i pod taką nazwą u nas sprzedawanej.
Na świecie występuje około 160 odmian bazylii, w naszym regionie najbardziej rozpoznawalna to Ocimum basilicum, inaczej bazylia pospolita, francuska lub genuańska, o której zastosowaniu kulinarnym nie ma potrzeby wspominać. Może warto nadmienić, że ta niepozorna roślina swoją nazwę wzięła prawdopodobnie od mitologicznego stwora – pół jaszczura, pół smoka o ognistym oddechu i przeszywającym na śmierć spojrzeniu. Dziką bazylię uznawano za lekarstwo na jadowite ukąszenia, ale Grecy i Rzymianie utrzymywali, że aby uzyskać tak ogromne moce, należy ją wysiać podczas tyrad i dyskusji. Jak tego dokonywali w praktyce, nie mam bladego pojęcia.
Co innego święta bazylia, bazylia azjatycka, czyli Ocimum sanctum lub Ocimum tenuiflorum. Ta wieloletnia roślina rośnie dziko w południowej Azji, a uprawia się ją teraz niemal na całym świecie. Ajurweda zwie ją eliksirem życia. Oddziałuje na centralny układ nerwowy, wspomaga regenerację neuronów, co w efekcie poprawia pamięć, zdolność koncentracji i kojarzenia.
Liście mogą mieć barwę od jasnozielonej po fioletową. Zażywana jest najczęściej w formie naparu, który działa kojąco, ma łagodny smak i pełno w nim delikatnych aromatów. Polecana bywa osobom chorującym na cukrzycę lub zagrożonym tą chorobą, gdyż stymuluje trzustkę i zmniejsza insulinooporność, jednocześnie obniża poziom cukru we krwi.
Ocimum sanctum pomoże też w razie przeziębienia, gorączki, bólu gardła, kaszlu, problemów z oddychaniem. Słowem niezbędne ziele w każdej domowej apteczce, dla osób w każdym wieku.
Ku pamięci
By poprawić i odmłodzić pamięć, ajurweda proponuje brahmi, czyli bakopę drobnolistną (Bacopa monnieri). Spowalnia ona procesy starzenia, co ma szczególne znaczenie dla komórek mózgowych, bo to one narażone są na choroby neurodegeneracyjne, takie jak parkinson czy alzheimer. Zażywanie bakopy poprawia przepływ krwi w mózgu. Ma dobroczynny wpływ na układy nerwowy i odpornościowy. Ponadto można ją stosować przy wypadaniu włosów, gdyż doskonale działa na skórę głowy.
Odświeżyć lico
Jatamansi to kolejne dobro zamknięte w roślinie. Po łacinie nazywa się Nardostachys jatamansi, inaczej nard. Rośnie w Himalajach i wysokich górach Japonii oraz Chin, lubi siedliska powyżej 3000 m n.p.m. Nard łączony jest z żeńskim erotyzmem, stosuje się go także w regulacji cyklu menstruacyjnego. Używany jako kadzidło wycisza, przynosi spokojny sen. Ajurweda zaleca go do oczyszczenia krwi, pobudzenia krążenia i przy chorobach układu oddechowego. Zachwyca aromatem drzewno-piżmowym; stosuje się go do skóry, by nadać jej młodzieńczy wygląd. Napary koją nerwy i wpływają na stabilność psychiki. Niestety gatunek ten ze względu na zbyt dużą eksploatację jest zagrożony. Warto więc sięgnąć po odpowiednik z naszego podwórka, czyli po kozłka lekarskiego (Valeriana officinalis).
Ziele druidów
Wróćmy do dóbr ziołowych będących w zasięgu ręki lub drabiny. Jemioła pospolita (Viscum album) od starożytności opisywana i czczona jest przez różne ludy jako lek – i symbol wieczności świata. W kulturze anglosaskiej zwą ją miotłą czarownicy, złotym konarem lub diabelską ucieczką. U nas jej nazwy to homela, kołtun i ptasie mleko.
Krzew półpasożytniczy, zimozielony, potrafi żyć na drzewach iglastych i liściastych. Lubi topole, brzozy, dęby, lipy i sosny, również drzewa owocowe. Przenoszą go ptaki. Ma liście lancetowate, skórzaste, rozmieszczone naprzeciwlegle. Owoce jemioły to białe nibyjagody. Jemioła występuje na znacznych obszarach Eurazji i od dawna jest uważana za roślinę leczniczą i świętą. Była traktowana jako odtrutka oraz środek zwiększający płodność. Zbiera się ją najczęściej po zimie, ale w sumie można przez cały rok. Suszy się powoli w przewiewnym miejscu, liście powinny zachować jasnozieloną barwę i gorzkawy posmak. Bogactwo składników w poszczególnych roślinach jest inne i zależy od rodzaju żywiciela, na którym jemioła pasożytuje. Obniża ona ciśnienie krwi i rozszerza naczynia włosowate, przeciwdziała arteriosklerozie, ale dawki i okres leczenia należy ustalić z lekarzem, bo zawiera także substancje trujące.
Strzęśla – bo tak też bywa nazywana – kwitnie od lutego do kwietnia, a jej owoce dojrzewają w listopadzie. Wyciągi wodne i alkoholowe działają moczopędnie, uspokajają i obniżają ciśnienie krwi, regulują pracę układu krążenia, zwiększają częstotliwość skurczów serca i rozszerzają naczynia krwionośne. Cenią ją zwierzęta, jedzą sarny, jelenie i zające. Gospodarze w krajach Europy Zachodniej podają krowom tuż po ocieleniu gałązki jemioły ze względu na właściwości przeciwkrwotoczne. Druidzi zaś cenili najbardziej jemiołę wyrosłą na dębie i to ona była rytualnie ścinana złotym sierpem.
Damy kameliowe
Pisząc o antyoksydantach, czyli przeciwutleniaczach, nie sposób pominąć roślin z szanowanej rodziny herbatowatych. Ród Camellia obejmuje niemal 300 gatunków, my najczęściej mamy do czynienia z Camellia sinensis – herbatą chińską – z jej liści sporządzamy napoje herbaciane. O dobrodziejstwach zielonej herbaty napisano wiele, wydaje się, że to jeden z najzdrowszych napojów świata. Bioaktywne związki z liści trafiają do naparu w niezmienionej formie, mamy tu duże ilości polifenoli, tj. flawonoidów i katechin – to właśnie słynne przeciwutleniacze, substancje redukujące powstawanie wolnych rodników w organizmie i tym samym chroniące komórki przed uszkodzeniem. Katechiny podejrzewa się również o zwalczanie bakterii i wirusów, zmniejszenie ryzyka próchnicy. Warto jednak pamiętać, że nadmierne picie zielonej herbaty wpływa na odkładanie się szczawianów, a tego nie chcą nerki i drogi moczowe, marnej jakości herbaty zawierają zaś dużo zbędnego fluoru, w miarę możliwości sięgajmy więc po jakościowe liście.
Zielona herbata, dzięki kofeinie i L-teaninie, wspomaga pracę mózgu. L-teanina to aminokwas, który pokonuje barierę krew–mózg. Działa uspokajająco, zmniejsza niepokój, stabilizuje nastrój i zwiększa intensywność fal alfa w mózgu, co wpływa na wydajność pracy i skuteczność nauki. Badania wykazały synergiczne działanie kofeiny i L-teaniny – to koronny argument miłośników herbaty chcących wykazać jej wyższość nad kawą. Potwierdzam wydajność po kilku filiżankach herbaty – po takiej ilości kawy nie pociągnęłabym długo.