Z jej kwiatów i owoców przygotowuje się perfumy, kremy, maści, a nawet poduszki i meble. Zawiera w sobie silne lekarstwo na zwyrodnienie stawów i stany zapalne. Poza tym jest w niej 30 razy więcej witaminy C niż w cytrynie.
Od dzikiej róży pochodzą niezliczone gatunki i odmiany róż uprawiane w ogrodach na całym świecie. Od setek lat traktowane są jako ozdoba i lekarstwo na wszystko. Jedna z najstarszych hinduskich legend opowiada o Lakszmi, bogini szczęścia, bogactwa i piękna, która urodziła się w pąku róży złożonym ze 108 dużych i 108 małych płatków. W starożytnym Egipcie różami władała Izyda, bogini płodności i rodzin. W egipskich grobowcach znaleziono rysunki róż, a te o białych kwiatach, zwane świętymi różami abisyńskimi, służyły do przygotowania korony dla zmarłych. Wiszące ogrody Babilonu rozkwitały różami. Kwiat ten pojawia się wielokrotnie w greckich mitach – róża miała zakwitnąć wraz z krwią bogini miłości Afrodyty i krwią jej ulubieńca Adonisa, rozszarpanego przez dzika. Safona nazwała różę królową kwiatów. Rzymianie poszli jeszcze dalej i otoczyli róże kultem. Kwiaty ofiarowano bogom, płatki wkładano w poduszki, obsypywano nimi podłogi podczas uroczystości, a gdy róż zabrakło, sprowadzano je z Afryki Północnej. Poza tym spożywano je w postaci naparów, przetworów, a niekiedy smażono w cukrze. Popularne było wino różane i woda różana – w zależności od nasycenia służyła do uzdrawiających kąpieli lub spryskiwania ciała. Wraz z upadkiem Cesarstwa Rzymskiego, w pierwszych wiekach chrześcijaństwa, róże skazano na wygnanie. Kościół wypowiedział im wojnę jako narzędziom pogańskim i niegodnym szacunku, zakazano wnoszenia ich na ołtarze kościelne, a nawet cmentarze. I chociaż w tych ciemnych czasach niektóre odmiany zniknęły, to dzika róża, siłaczka wśród ciernistych krzewów – przetrwała. A wraz z nią naturalne i silne lekarstwo.
Charakterystyka
Wśród 25 gatunków dzikich róż występujących w Polsce najbardziej znana jest Rosa canina, do której przylgnęło określenie: dzika. Chętnie zajmuje obrzeża lasów, zręby leśne, zarośla, ale też pobocza. Rośnie w prawie całej Europie i Azji, ale również w Afryce Północnej i Nowej Zelandii. Drugi szeroko rozpowszechniony gatunek to Rosa rugosa, i chociaż jest ona również dzikim krzewem, przyjęło się ją nazywać: pomarszczona. Rugosa rośnie przede wszystkim w zachodniej i południowo-zachodniej Polsce. Pochodzi ze wschodniej Azji, nazywana jest inwazyjnym gatunkiem, który panoszy się w Ameryce Północnej, Japonii, Chinach i prawie całej Europie.
Łacińską nazwę Rosa canina tłumaczy się jako róża psia, ponieważ w dawnych czasach stosowana była jako lek na wściekliznę psów. Nazywana jest również polną i szypszyną. Dorasta do 3 m wysokości i można ją spotkać nawet na wysokości 1500 m n.p.m. Pojedyncze listki o kształcie jajowato-eliptycznym są nagie, niekiedy delikatnie owłosione pod spodem, a ich obrzeża pojedynczo lub podwójnie ząbkowane. Kwiaty rosną zazwyczaj pojedynczo, a podczas przekwitania odginają się do tyłu i opadają, zanim przebarwią się owoce. Pomarańczowe, pomarańczowoczerwone lub czerwone owoce osiągają do 3 cm długości i są podstawowym składnikiem leczniczym. Dojrzewają we wrześniu, ale potrafią spędzić na krzewie kolejne długie miesiące. Chociaż tak naprawdę to rzekome owoce (albo pseudoowoce), ponieważ dopiero pod mięsistą okrywą znajdują się te właściwe – liczne, twarde i drobne orzeszki. W celach przetwórczych i leczniczych stosuje się właśnie tę ognistą i mięsistą okrywę, powszechnie zwaną owocem.
Rosa rugosa nazywana jest również różą fałdzistolistną i japońską. Krzewy są zazwyczaj znacznie niższe od Rosa canina, bo osiągają 1–2 m wysokości. Rugosa ma grube i pokryte licznymi szczecinowatymi kolcami pędy oraz gęste i mnogie podziemne rozłogi. Kwitnąć zaczyna już od maja i nie przestaje aż do jesiennych przymrozków. Duże, delikatne, podobne do motylich skrzydeł kwiaty wydzielają intensywny, zmysłowy zapach, który w ludowych podaniach określano szalonym lub oszałamiającym. Ich kolor zazwyczaj jest różowy, liliowy, bywa połączeniem tych dwóch, a czasami biały. Kuliste, prawie okrągłe owoce tak jak w przypadku róży dzikiej mają barwę pomarańczową, pomarańczowoczerwoną lub czerwoną. Pojawiają się od lipca do jesieni. Ciemnozielone liście są masywne, silnie karbowane i właśnie dlatego różę tę nazywają pomarszczoną.
Obie odmiany nie są szczególnie wymagające, jeśli chodzi o glebę, a róża pomarszczona bywa bardziej odporna na suszę i zyskała popularność w roli żywopłotu. Krzewy najlepiej czują się z dala od bliskiego sąsiedztwa drzew, na glebach piaszczysto-gliniastych, bogatych w próchnicę i wapń. Nie będą za to lubiły terenów bagiennych, podmokłych. Przepadają za słońcem i najlepiej sadzić je na oświetlonych stanowiskach. Radzą sobie z mrozami, o ile te nie są ekstremalne. Ogrodnicy zalecają dokarmianie do połowy lipca nawozami wieloskładnikowymi, bogatymi w potas i magnez. Świetnie nadadzą się nawozy organiczne, takie jak obornik czy kompost.
Właściwości
Za najbogatszą, jeśli chodzi o wartości odżywcze, spośród wszystkich przedstawicieli rodziny różowatych uznawana jest rugosa, czyli róża pomarszczona. Już od średniowiecza popularny był odwar z owoców róży stosowany przy problemach z wątrobą i kamieniami żółciowymi. Owoce wykorzystywano w leczeniu układu trawiennego, gorączki i biegunki, ale również jako maść na oparzenia i trudno gojące się, ropiejące rany. Obecnie cieszy się popularnością ze względu na bogactwo witamin. Już trzy owoce dzikiej róży pokrywają dzienne zapotrzebowanie na witaminę C. Tej jest w nich 10 razy więcej niż w czarnej porzeczce, 30 razy więcej niż w cytrynie i 100 razy więcej niż w jabłkach. „W owocach dzikiej róży można wyróżnić ponad 130 związków. Oprócz witaminy C obfitują one w karotenoidy (m.in. beta-karoten, likopen, ksantofile) i różne związki z grupy flawonoidów, w tym m.in. astragalinę, izokwercetynę i tylirozyd oraz proantocyjanidyny. W surowcu tym stwierdzono także zawartość witaminy E i K oraz B1, B2 i B3 (PP), B6 i olejków eterycznych (ok. 0,03%) oraz pektyn (do 4%). Owoce róży zawierają również kwasy organiczne (jabłkowy i cytrynowy do 2%), cukry (do 4%). Są także źródłem składników mineralnych, zarówno makroelementów (P, K, Ca, Mg), jak i mikroelementów, (Fe, Cu, Mn, Zn)” (Andrzej Cendrowski, Stanisław Kalisz, Marta Mitek, Właściwości i zastosowanie owoców róży w przetwórstwie spożywczym, „ŻYWNOŚĆ. Nauka. Technologia. Jakość” 2012).
Na szczególną uwagę zasługuje jednak odkrycie w owocach dzikiej róży związku o nazwie GOPO, czyli galaktolipidu, który okazał się skutecznym lekarstwem w przypadku zwyrodnienia stawów oraz stanów zapalanych kości i stawów. GOPO hamuje chemotaksję leukocytów, obniża stężenie białek ostrej fazy i kreatyniny w osoczu. A gdy napływ białych krwinek do stawów zostaje zatrzymany, wtedy zmniejsza się wydzielanie mediatorów stanu zapalnego. GOPO działa również antyoksydacyjnie. Po około trzech–pięciu tygodniach regularnego przyjmowania preparatów zawierających galaktolipid u 80% pacjentów nastąpiła znacząca poprawa – tzn. zmniejszył się obrzęk stawów i ból. „O 40% poprawiła się ruchomość stawów, zdolność do wykonywania codziennych czynności, ustąpiło uczucie porannej sztywności. Galaktolipid nie jest bez wad. Ulega rozkładowi w temperaturze powyżej 40°C, dlatego w marmoladach i innych przetworach z róży, które robi się w wyższej temperaturze, jest go bardzo mało lub nie ma go wcale. Producenci preparatów zawierających galaktolipid muszą suszyć nasiona i owoce róży w niskich temperaturach. Tego środka nie można też popijać ciepłymi płynami. Przypadek dzikiej róży i jej nowych właściwości leczniczych potwierdza znaną od starożytności teorię, według której na każdą chorobę istnieje w naturze lek, być może jeszcze nieodkryty” (Kazimierz Głowniak, Krystyna Skalicka-Woźniak, Jarosław Widelski, Oswajanie dzikiej róży, „Panacea” 2011, nr 4).
Zbiory
W celach spożywczych stosuje się głównie kwiaty i owoce. Kwiaty wymieszane z cukrem bywają podstawą wypieków i deserów. Do przygotowania marmolad i dżemów świetnie nadają się płatki róży pomarszczonej. Kwiaty zaleca się zbierać w suche, bezdeszczowe dni czerwca z krzewów rosnących z dala od spalin i miejskich zanieczyszczeń. Płatki najlepiej suszyć w przewiewnym, zaciemnionym miejscu. „Płatki róż zawierają szereg aktywnych związków, m.in.: terpeny, glikozydy, flawonoidy, które mogą wywierać pozytywny wpływ na zdrowie. W badaniach laboratoryjnych wykazano, że substancje zawarte w różach mają działanie przeciwdepresyjne, przeciwbólowe, przeciwlękowe, przeciwdemencyjne, rozluźniające, przeciwcukrzycowe, antybakteryjne, odmładzające, przeciwzapalne, przeciwutleniające oraz chronią materiał genetyczny przed powstawaniem w nim uszkodzeń, potwierdzając tym samym celowość stosowania ekstraktów różanych w praktyce medycznej, kosmetyce i ziołolecznictwie. Najsilniejsze właściwości prozdrowotne charakteryzują związki apolarne zawarte w płatkach róż” (Małgorzata Kalemba-Drożdż, Agnieszka Cierniak, Wpływ róż na zdrowie – farmakologiczne i biochemiczne działanie ekstraktów z płatków Rosa rugosa i Rosa damascena, Oficyna Wydawnicza AFM, 2013).
Najsilniejsze działanie przeciwutleniające i chroniące DNA przed uszkodzeniami wykazały w badaniach laboratoryjnych wyciągi alkoholowe z róży damasceńskiej i karbowanej. Natomiast olej z pestek róży dzikiej, chociaż ma silne działanie genoprotekcyjne, nie chroni przed wolnymi rodnikami.
Z kolei najlepszy czas na zbiory owoców to wrzesień i październik, bo chociaż późniejsze zbiory (po jesiennych przymrozkach) pozwolą pozyskać słodsze owoce, to będzie w nich znacznie mniej witaminy C. Wiele osób, w tym autor tego artykułu, uwielbia surowe owoce dzikiej róży czy raczej ich mięsistą okrywę. Jednak przed przystąpieniem do konsumpcji prosto z krzewu lepiej usunąć włoski i nasiona, które działają drażniąco. Warto również przypomnieć, że każda szanująca się zielarka i pasjonat płatków oraz owoców dzikiej róży nie zabierają ich wszystkich z krzewu.
Znaczenie ma również przechowywanie zebranych owoców lub płatków. „Zawartość witaminy C w przechowywanych owocach stale obniża się w zależności od temperatury i czasu. W analizowanych mrożonych owocach dzikiej róży po 9-miesięcznym przechowywaniu w temperaturze –20°C zawartość kwasu askorbinowego obniżyła się o około 11% w stosunku do wartości początkowej. Natomiast zawartość witaminy C w suszonych owocach i po ich 9-miesięcznym przechowywaniu obniżyła się o około 52% (Joanna Skręty, Anna Gramza-Michałowska, Andrzej Sidor, Józef Korczak, Wpływ wybranych warunków przechowywania na zawartość witaminy C w owocach róży pomarszczonej Rosa rugosa, „Problemy Higieny i Epidemiologii” 2013).
Podsumowując: najlepsze będą świeże owoce i płatki kwiatowe, jak najmniej przetworzone. A jeśli przechowujemy – lepiej suszyć, niż mrozić. Kiedy natomiast chcemy skorzystać z galaktolipidu, czyli lekarstwa na stawy, wtedy materiał pozyskany z dzikiej róży nie może być poddany temperaturze przekraczającej 40°C. Natomiast kupując gotowy galaktolipid, warto postawić na sprawdzonych producentów i upewnić się, w jaki sposób został pozyskany oraz suszony.
Legenda
O Mojmirze krążyły legendy w prastarym słowiańskim kraju, który zwano żmijowym, a później żmigrodzkim. Mówiono, że sypia z czortami i Boga się nie boi. Mówiono, że żyje z kotami jak z chłopami. Mówiono, że potrafi wołać pioruny, a byli tacy, co widzieli, jak w pełnię tańczyła z wilkami. Żyła w chacie na samym skraju lasu, na wzgórzu, z którego widok miała na całą wieś. Dawno chcieli ją przepędzić, ale baby nie pozwalały. Chociaż i one, czasami, dziwiły się, że Mojmira bez chłopa żyje i woli gadać z kotami, jeżami, a nawet strumieniem. Nie przepędzili wiedźmy (a byli i tacy, co życzyli jej ognia albo głębokiej wody), bo jak ktoś nogę złamał, dostał gorączki, potów, a nawet witał się ze śmiercią, to Mojmira potrafiła chorobę przepędzić. A gdy trzeba było, dzieliła się maściami na bóle głowy, krwotoki czy drgawki. Ale gdy w zimowe przesilenie rozpaliła ogień wysoki na 3 m i chłopy, baby, a nawet małe dzieci widzieli, jak naga kłania się ogniu, pluje zaklęciami, a w jej włosach ruszają się węże, postanowili, że dość siania zgorszenia. Naradzili się, na odwagę wypili beczkę piwa i ruszyli do wiedźmińskiej chaty z widłami, grabiami i pochodniami. Mojmira czekała na nich, dziwnie spokojna, jakby wiedziała, że jej czas nadszedł. Rzucili jedną pochodnię na dach, drugą do chaty i ta stanęła w ogniu. Związali Mojmirę rzemieniem i przegnali do wioski, przywiązali do pnia, pod który rzucali suche szczapy. Mojmira śpiewała, ale nikt nie rozumiał, bo słów używała nieludzkich. Jedna tylko córka piekarza, co ją zwali Żyrosława, lała łzy. Za całą wieś tak płakała. Tuliła ją matka, ojciec machnął ręką i kazał do domu odprawić, ale Żyrosława powiedziała, że nie odejdzie, że tak nie wolno i żeby Mojmirę puścili. Nikt dziecka nie posłuchał, chociaż wylała więcej łez, niż w całym późniejszym życiu z niej wyciekło. Mojmira przestała nagle śpiewać, Żyrosława przestała łkać i zerwał się wiatr, co zimowe czapki zdzierał z głów, aż wszyscy ucichli. „Czego ci trzeba?” – zapytała dziewczynka. Ludziska oprzytomnieli, ktoś pochodnie już odpalił, ale zgodzili się spełnić ostatnie życzenie wiedźmy. Mojmira chciała gałąź dzikiej róży, najlepiej taką, na której zachowały się zmarszczone owoce. Żyrosława pobiegła pod las, do krzewu dzikiej róży, który znała od zawsze. Gdy zrywała gałąź, przecięła kolcem palec i pociekła krew. Wróciła biegiem do serca wsi i zobaczyła, że ktoś już rzucił pochodnię pod stopy wiedźmy. Mojmira wyciągnęła dłoń po gałązkę dzikiej róży, kolcem rozcięła serdeczny palec, a młoda Żyrosława przyłożyła do palca wiedźmy swój, też rozcięty. Wymieszały krew i nikt tego nie widział, ogień tylko. Gdy ostatnie krzyki wbijały się w uszy żyjących, Żyrosława poczuła w sobie dzikiego ducha, i już wiedziała, że zostanie wiedźmą, i dowie się, dlaczego stara Mojmira chciała odejść, tuląc do serca owoce dzikiej róży. I tak się stało.