Uczono nas, że emocje, z którymi należy pracować, to złość, gniew, smutek, lęk. Ale jest jeszcze wstyd. Toksyczny i tłumiony mocniej niż inne uczucia.
Z Anną Dodziuk van Kooten spotykam się w jej mieszkaniu na warszawskim Mokotowie. Jestem trochę onieśmielona – właśnie poznałam działaczkę opozycji w czasach PRL, współzałożycielkę i redaktorkę „Tygodnika Mazowsze”, psychoterapeutkę i autorkę wielu książek, m.in.: Wstyd. Jak lepiej go rozumieć i nie pozwolić, żeby zatruwał nam życie.
Siadamy w kuchni, na stole czekają słone orzeszki, a moja rozmówczyni proponuje mi swój ulubiony napój – sok z kiszonych ogórków zmieszany z wodą. Rzeczywiście, smakuje wyjątkowo orzeźwiająco. Moje onieśmielenie gdzieś się ulatnia, zadaję pierwsze pytanie.
Berenika Steinberg: Wiele razy w życiu się wstydziłam, to okropne uczucie.
Anna Dodziuk van Kooten: Warto przyjrzeć się temu, jak ujmuje to język: wstyd piecze, pali, kłuje. W porównaniu z tym, że na przykład coś nas boli, te doznania są może nawet bardziej nieprzyjemne.
Mówimy też, że człowiek chciałby ze wstydu zapaść się pod ziemię, czyli wręcz zniknąć! Czym właściwie jest wstyd?
W kwestii wstydu mam swoich ulubionych mistrzów, są to Patricia i Ronald Potter-Efronowie, którzy napisali świetną książkę Letting Go of Shame (Pozbywanie się wstydu). Ich zdaniem jest to nie tylko uczucie, ale również reakcja fizjologiczna oraz pewien rodzaj przekonania, czyli coś, co rozgrywa się na poziomie poznawczym. A więc bardziej postawa niż uczucie. I to postawa toksyczna. Żeby zacząć ją odtruwać, nie wystarczy jedynie uprawomocnić wstyd, czyli powiedzieć, że inni też go doświadczają. Nie wystarczy znaleźć jego źródła i wprowadzić korektywne przeżycia (czyli pomóc zdobyć nowe, pozytywne doświadczenia w okolicznościach podobnych do traumatycznych, np. w miejsce dawnego wyśmiania po popełnieniu błędu docenienie przez znaczącą osobę wysiłku i starań; albo zetknięcie się z sympatią i bliskością w sytuacji, która kiedyś, najczęściej w dzieciństwie, powodowała