Wiele jest odwiecznych sporów na świecie: spór między chrześcijanami a ateistami, między stoikami i epikurejczykam, między Legią a Polonią Warszawa. Spośród nich najważniejszy jest jednak spór między skowronkami a sowami, czyli między tymi, którzy wolą wstać i działać wcześnie rano, a tymi, którzy najlepiej czują się wieczorem i w nocy. To spór zasadniczy: może on poróżnić kochanków, którzy zdecydują się ze sobą zamieszkać (o tym będzie w przyszłych odcinkach) i może odbić się na naszej efektywności (o tym dzisiaj).
Bo zaiste, niedobrze być zmuszanym do funkcjonowania jako sowa, gdy jest się skowronkiem lub odwrotnie. O ile tylko mamy jakiś wybór (co samo w sobie jest już wielkim przywilejem), powinniśmy starać się tak ułożyć życie i sprawy by móc – w miarę możliwości – funkcjonować zgodnie z naszym wewnętrznym rytmem. Skowronki rano, sowy wieczorem. To jedna z podstawowych spraw stoickich: każdemu zgodnie z jego i jej naturą.
To powiedziawszy, skowronki mają cały szereg przewag. Jeżeli ktoś ma predyspozycje i możliwości do tego, by wstawać wcześnie rano i za ciśnięcie swoich tematów brać się, by tak rzec, zanim się wszystko zacznie dziać – ten ma szansę wyforsować się nieźle do przodu. Tak przynajmniej twierdził Seneka. Dlaczego właściwie?
Najłatwiejszy do podniesienia argument „bo wtedy mózg jest wypoczęty” jest zarazem najłatwiejszy do obalenia – może i wypoczęty, ale za to niewyspany. Zalety pracy od piątej, czy nawet czwartej rano nie polegają bynajmniej na tym, że przychodzi ona łatwo i przyjemnie, ale na tym, że najmniej w niej utrudnień. Im bardziej świat nam wchodzi na głowy, im więcej potencjalnych powiadomień czyha w telefonie, im więcej spraw mamy do załatwienia i im bardziej zaludnia się pokój dziecinny obok, tym bardziej wychodzi na to, że właśnie godziny wczesnoporanne są najłatwiejsze do wykrojenia jako „czas dla siebie”, czas w którym w miarę swobodny i nieprzymuszony sposób możemy popychać do przodu to, co popchnąć chcemy.
Znajomy opowiadał mi, że jego znajomy pastor pisze kazania od piątej rano, siadając przy biurku w szlafroku. Ten szlafrok jest tu ważny – symbolizuje on, żeby za to, co mamy zrobić, zabrać się jak najszybciej. W porządku działań: natychmiast po wstaniu. W porządku myśli: zanim „rozpoczniemy dzień”, czyli zanim świat zacznie wysyłać do nas swoje requesty. Zanim ludzie – tak bliscy, jak dalecy – zaczną czegoś od nas chcieć.
Życie w wieku XXI coraz bardziej przypomina sytuację, w której przestrzeń na zrobienie tego, co chcemy i musimy zrobić, musimy sobie aktywnie wyszarpywać. Czas i energia idą nie tylko na pracę samą, ale na samo wywalczenie czasu, w którym możemy pracować. Tak liczne są różne dystrakcje, relacje, nieuporządkowane fronty, na których coś się wciąż dzieje. Tym bardziej aktualne są dziś słowa Seneki, by o ten czas walczyć wcześnie rano. Gdy te fronty jeszcze śpią. A przynajmniej część z nich.