
Niektórzy sportowcy nigdy tego stanu nie osiągną, ale wszyscy próbują. Bo zwycięzcę od pokonanego często odróżnia wyłącznie stopień koncentracji.
"W czasie treningu bramka jest ogromna, a bramkarz niewielki. Kiedy wykonujesz rzut karny na mundialu, bramka się zmniejsza, a bramkarz rośnie" – mawiał były włoski piłkarz i trener Fabio Capello. Umiejętności wcale nie są najważniejsze, nawet safanduła może kopnąć piłkę z 11 m tak, by najlepszy bramkarz świata nie miał szans. I nawet wirtuoz może koszmarnie przestrzelić, mając przed sobą przeciętnego golkipera. Sztuka polega bowiem na tym, by odciąć się od otoczenia. Od trenera, który przed chwilą wyznaczył cię do strzelania. Od życzących powodzenia kilka sekund wcześniej kolegów. Od ryczących trybun, setek błyskających aparatów i wycelowanych w ciebie kamer. Jesteście ty, piłka, bramkarz i bramka.
Taki stan to Święty Graal sportowców. Dla większości niedostępny mimo nadzwyczajnych wysiłków. Unosi się nad nim tajemnica, bo nie ma ani jasnego przepisu, ani tabletek, które pozwoliłyby go osiągnąć. Ale próbować warto. Tylko doprowadzenie do tego nastroju pozwala pokazać wszystko, co się umie, nad czym pracowało się podczas treningów i ćwiczeń. A może nawet zbliżyć się do granicy ludzkich możliwości.
Stanąć na zewnątrz siebie
„Ta bańka, nagła cisza w zgiełku, najbardzi