Słynni Polacy a cisza
Mało kto wie, że wielki polski kompozytor Fryderyk Chopin wyprzedził Cage’a o ponad 100 lat – w roku 1834 w salonie Madame de Sauvigny Chopin zaszokował arystokratyczną publiczność, przez kilka minut nie grając ani jednego dźwięku. Jak wspomina Markiza de Vaussure, Chopin „siedział przy fortepianie jak skamieniały”, a po jakimś czasie wstał, „skłonił się i wyszedł”. Niektórzy nieżyczliwi Chopinowi historycy (np. prof. Józef Liszowski w książce „Kłamstwa Chopina”) sugerują, że nie był to zamierzony zabieg – roztargniony muzyk miałby po prostu zapomnieć, co miał grać. My jednak (wraz z prof. Martą Rostowską, autorką książki „Kłamstwa Liszowskiego”) wierzymy, że geniusz z Żelazowej Woli nie pomylił się – po prostu, podobnie jak 100 lat później Cage, chciał zwrócić uwagę słuchaczy na fenomen ciszy.
*
Wielka polska chemiczka Maria Skłodowska-Curie dbała o to, by w laboratorium zachowywać absolutną ciszę. Jak mawiała, „tylko w ciszy rodzi się nauka”. Skłodowska tak rygorystycznie przestrzegała własnego nakazu, że gdy odkryła rad, powstrzymała się od radosnego okrzyku, wykonując tylko radosne gesty. Mąż i współpracownik naszej noblistki Piotr Curie mylnie wziął jej ruchy za objaw zachłyśnięcia się i zaczął walić Marię po plecach! Ale było śmiechu, gdy zrozumiał pomyłkę (oczywiście małżeństwo odkrywców śmiało się również po cichu)!
*
Mało kto wie, ale wicepremier Mieczysław Jagielski pierwotnie nie chciał podpisać Porozumień Sierpniowych. Wszystko zmienił dopiero genialny manewr Lecha Wałęsy, który postanowił… milczeć. Jak piszą świadkowie wydarzeń, Wałęsa milczał przez cztery godziny, nie reagując na zagajenia Jagielskiego, choć ten ostatni zagadywał go i o pogodę, i o politykę, i nawet, zdesperowany, o piłkę nożną. W końcu wyczerpany upartą ciszą Jagielski poddał się i zgodził się podpisać Porozumienia.
*
Wydawałoby się, iż pomniki nie mówią dlatego, że po prostu nie umieją. Nic bardziej mylnego – milczenie pomników sięga korzeniami do 1772 r., kiedy to pomnik Stefana Czarneckiego w Tykocinie zaproponował drugiemu istniejącemu wówczas w Polsce pomnikowi świeckiemu – warszawskiej Kolumnie Zygmunta – grę w tzw. króla ciszy. Oba pomniki bardzo się w nią zaangażowały. Szczególnie zaciekle milczał Zygmunt, sądząc, że jako król „nie ma prawa” przegrać. Do zabawy dołączały następne pomniki, żaden nie chciał być pierwszym, który się złamie i coś powie, każdy liczył na tytuł „króla ciszy”. Stopniowo tę polską grę podchwytywały inne europejskie i światowe pomniki, dołączały też monumenty religijne. Dziś w naszego polskiego „króla ciszy” grają już wszystkie pomniki na świecie.
*
Znana jest niechęć wybitnej polskiej poetki Wisławy Szymborskiej do publicznych wystąpień. Kiedy w 1996 r. poetka, otrzymawszy Nagrodę Nobla, miała przemówić w Sztokholmie, zszokowała Komitet Noblowski i zgromadzonych widzów, wychodząc na mównicę i przez całe siedem minut milcząc. „Nie wiedziałam, co powiedzieć” – tłumaczyła potem poetka. Aby nie kompromitować Polski na arenie międzynarodowej, w relacjach telewizyjnych podłożono Szymborskiej głos (naśladowała go wybitna imitatorka głosów Barbara Łętycka, z kolei animacji twarzy naszej noblistki na nagraniu – by wywołać złudzenie, że faktycznie mówi – podjął się słynny animator Jim Henson). W świat poszło więc przemówienie, choć pierwotnie Szymborska zaprezentowała publiczności tylko ciszę.
Gry i zabawy z ciszą
Cicho sza!
Zabawa podobna do popularnego „chowanego”. W poszukiwaniu innych graczy rezygnujemy jednak ze zmysłu wzroku, polegając jedynie na słuchu. Gramy w centrum dużego miasta w godzinach szczytu. Wygrywamy, kiedy usłyszymy i „zaklepiemy” każdego z uczestników.
Ucisz się!
Gra łudząco podobna do zwykłego życia. Polega na uciszaniu graczy, którzy zachowują się za głośno (np. niemowlę w samolocie). Wygrywamy, kiedy zdołamy to zrobić w sposób życzliwy i akceptowany społecznie.
Cichy telefon
Daleka wariacja na temat popularnego „głuchego telefonu” – tak daleka, że nie ma z nim nic wspólnego. Zabawa polega na odebraniu telefonu i zachowaniu kompletnej ciszy. Nie odpowiadamy na żadne, nawet najbardziej dramatyczne wezwania do rozmowy. Wygrywamy, kiedy osoba dzwoniąca przerwie połączenie.
Ciszej!
Gra karciana przypominająca makao. Może to być zresztą samo makao lub jakakolwiek inna gra karciana bądź nie. Najważniejsze, że przegrywa ją ktokolwiek, kto się w trakcie odezwie.
Mniej znane głosy w głowie
Krytyk krytyka krytyka – kiedy wyciszymy się na tyle, aby rozpuścić w przepływie myśli klasyczny głos wewnętrznego krytyka, usłyszymy westchnienie ulgi krytyka owego krytyka; płynąc w kierunku nicości, i ten głos uda nam się rozpuścić. Wtedy usłyszymy krytyka, który krytykuje krytyka krytykującego krytyka. Ciekawostka: mówi falsetem.
Mopek – wiadomo, że istnieje, ale jeszcze go nie zbadano.
Ultragłos – niezwykle ciekawy głos, którego niestety nie słyszymy, gdyż mówi do nas w o wiele za wysokiej częstotliwości. Gdybyśmy byli nietoperzami, prawdopodobnie byśmy go usłyszeli – ale nimi nie jesteśmy.
Głos-kos – to głos do złudzenia podobny do dźwięku wydawanego przez kosa. Kiedy go słyszymy, warto podnieść głowę i uważnie rozejrzeć się wokół. Najprawdopodobniej ów śliczny ptaszek jest gdzieś w pobliżu. Jeśli nie, mówi do nas głos-kos.
Głos-kłos – dobrze znany doświadczonym żniwiarzom. Kiedy go słyszą, ruszają na pola – bo to niechybny znak, że czas zacząć żniwa.
Głos glossa – dręczący głos pojawiający się w głowie po zakończonej dyskusji, szepczący nam wszystkie celne riposty i kontrargumenty, których nie wymyśliliśmy w trakcie rozmowy, a które warto było do dyskusji dodać. Często mylony z „głosem Klossa” z racji podobieństwa brzmieniowego.
Głos Klossa – męski, nieco chrypiący baryton Stanisława Mikulskiego, mówiący: „Nie ze mną te numery”.
Radiowiec – bezlitosny umysłowy DJ. Do znudzenia puszcza w naszej głowie szlagiery, których wcale nie chcemy słuchać. Kiedy się na coś uprze – już po nas. Piosenka (czemu to są zawsze złe, wręcz wstydliwe piosenki?) będzie nam lecieć w głowie przez cały długi dzień.