„Dotyk i pamięć” Wacław Jasieński – recenzja „Dotyk i pamięć” Wacław Jasieński – recenzja
i
zdjęcie: Aaron Burden/Unsplash
Rozmaitości

„Dotyk i pamięć” Wacław Jasieński – recenzja

Tomasz Wiśniewski
Czyta się 1 minutę

Po dwóch wcześniejszych tomach, w których Jasieński – najwybitniejszy polski pisarz literatury eksperymentalnej – „badał” zmysły wzroku i słuchu, przyszedł czas na dotyk. Każda ze stron jego najnowszego dzieła dostarcza innych dotykowych wrażeń, każda wywołuje wspomnienia. Niektóre stronice pokryte są parzącą pokrzywą przywołującą zapomniane chwile dzieciństwa. Inne – futrem przypominającym sierść ukochanego zwierzaka, który zmarł kilkadziesiąt lat temu. Niekiedy obcując z tym dziełem, można się skaleczyć. A czasem, przeciwnie, daje się poczuć coś nieludzko delikatnego. Jasieński nie ograniczył się do dłoni, do kartek można bowiem przykładać stopy albo policzki. Czytanie – czy raczej doświadczanie – tej książki w różnej konfiguracji stron wywołuje całe sekwencje wspomnień. Lektura okazuje się więc szczególnie intymna, a także nieprzekazywalna. Jasieński znów zaskoczył. Jedyny problem polega na tym, że recepcja dzieła będzie zależna nie od geniuszu Jasieńskiego, ale od indywidualnej przeszłości jego czytelniczek i czytelników.

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Czytaj również:

Piąty element Piąty element
i
ilustracja: Mieczysław Wasilewski
Pogoda ducha

Piąty element

Maciej Topolski

Smak, węch, wzrok, słuch i wreszcie dotyk. Razem tworzą zmysłową sieć, która oplata nas odczuwanymi bodźcami. Nie działają osobno ani w próżni. Kiedy dotykamy drugiej żywej istoty, zawsze jest to doznanie wzajemne.

Czym jest dotyk? Jednym z pięciu ludzkich zmysłów? Ale czy tylko ludzkich? Czy kiedy chart znajomej gryzie moją dłoń – delikatnie, na przywitanie – nie dotyka mnie w jakiś sposób, a ja jego? Czy krzesło, które dźwiga ciało w trakcie pisania tych słów, nie dotyka moich pośladków, ud, pleców? A co z promieniami słońca muskającymi moją twarz, gdy wychodzę rano do piekarni? Jak się wydaje, nie ma nic prostszego, nic bardziej oczywistego oraz intuicyjnego niż dotyk. A jednak gdy zaczynamy się zastanawiać nad tym zmys­łem – jego miejscem w społeczeństwie, w relacjach, jakie tworzymy, w kulturze, przez którą jesteśmy kształtowani – nagle piętrzą się przed nami wątpliwości, definicje się rozpadają, a granice, tak ściśle niegdyś wytyczone, tracą na znaczeniu.

Czytaj dalej