Po dwóch wcześniejszych tomach, w których Jasieński – najwybitniejszy polski pisarz literatury eksperymentalnej – „badał” zmysły wzroku i słuchu, przyszedł czas na dotyk. Każda ze stron jego najnowszego dzieła dostarcza innych dotykowych wrażeń, każda wywołuje wspomnienia. Niektóre stronice pokryte są parzącą pokrzywą przywołującą zapomniane chwile dzieciństwa. Inne – futrem przypominającym sierść ukochanego zwierzaka, który zmarł kilkadziesiąt lat temu. Niekiedy obcując z tym dziełem, można się skaleczyć. A czasem, przeciwnie, daje się poczuć coś nieludzko delikatnego. Jasieński nie ograniczył się do dłoni, do kartek można bowiem przykładać stopy albo policzki. Czytanie – czy raczej doświadczanie – tej książki w różnej konfiguracji stron wywołuje całe sekwencje wspomnień. Lektura okazuje się więc szczególnie intymna, a także nieprzekazywalna. Jasieński znów zaskoczył. Jedyny problem polega na tym, że recepcja dzieła będzie zależna nie od geniuszu Jasieńskiego, ale od indywidualnej przeszłości jego czytelniczek i czytelników.