Smak, węch, wzrok, słuch i wreszcie dotyk. Razem tworzą zmysłową sieć, która oplata nas odczuwanymi bodźcami. Nie działają osobno ani w próżni. Kiedy dotykamy drugiej żywej istoty, zawsze jest to doznanie wzajemne.
Czym jest dotyk? Jednym z pięciu ludzkich zmysłów? Ale czy tylko ludzkich? Czy kiedy chart znajomej gryzie moją dłoń – delikatnie, na przywitanie – nie dotyka mnie w jakiś sposób, a ja jego? Czy krzesło, które dźwiga ciało w trakcie pisania tych słów, nie dotyka moich pośladków, ud, pleców? A co z promieniami słońca muskającymi moją twarz, gdy wychodzę rano do piekarni? Jak się wydaje, nie ma nic prostszego, nic bardziej oczywistego oraz intuicyjnego niż dotyk. A jednak gdy zaczynamy się zastanawiać nad tym zmysłem – jego miejscem w społeczeństwie, w relacjach, jakie tworzymy, w kulturze, przez którą jesteśmy kształtowani – nagle piętrzą się przed nami wątpliwości, definicje się rozpadają, a granice, tak ściśle niegdyś wytyczone, tracą na znaczeniu.
W głowie się nie mieści
Podział ludzkiego ciała na pięć zmysłów funkcjonuje w kulturze zachodniej od ponad 2 tys. lat i stanowi fundament wiedzy o ludzkiej zmysłowości – wiedzy przekazywanej w przedszkolach i na uniwersytetach, rozpatrywanej zarówno w trakcie dyskusji dotyczących literatury, dizajnu, architektury czy filozofii, jak i podczas rozmów przy rodzinnym stole. Według tego podziału zmysły mają konkretny organ: wzrok to oczy, słuch –