Jesienią zmieniam tryb
i staję się trochę jak grzyb.
Gdy deszcz mnie dłużej zmacza,
co nieco się zmaślaczam.
Gdy mocniej wiatr zawieje,
boczniaczę, borowiczeję.
Gdy aura zaś całkiem się psuje,
koźlarzę i opieńkuję.
W lesie albo przy drodze
staję na jednej nodze
i myśląc, jesień że już,
przekrzywiam kapelusz.