Historyjka – Opowiadanie Historyjka – Opowiadanie
Rozmaitości

Historyjka – Opowiadanie

Tomasz Wiśniewski
Czyta się 1 minutę

W XIX w. żył José Arcadio Buendía badający zjawisko przemiany fizycznej. Topił sztabki złota, które wlewał do kubła wypełnionego piaskiem i tak powstałą substancję, kiedy ostygła, wysadzał w powietrze i liczył, ile uzyskał odłamków. Każdy z tych odłamków miał inny kształt, co starał się oddać w rysunku i do każdego z tych rysunków dorysowywał nowe elementy, tak że tworzył kubistyczne kompozycje, które wystarczająco pobudzały jego wyobraźnię, by na marginesie kartek dopisywać do nich niedługie opowiadania.

Jedno z nich przedstawiało starego Cygana Melquiadesa, mieszkającego z żoną w Andaluzji, człowieka uzależnionego od książek. Pewnego dnia szczególnie mocno pochłonęła go lektura o przejmującym losie Joségo Arcadia Buendíi, który zmarł, badając zjawisko przemiany fizycznej podczas wybuchu jakiejś zastygłej mazi.

Gdy Melquiades odłożył książkę na półkę, trzasnęły drzwi, bo żona, oburzona zaniedbaniem przez niego obowiązków, wyszła z domu po gwoździe do handlarza Gabriela Garcíi, z którym wdała się w pogawędkę.

Informacja

Z ostatniej chwili! To ostatnia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Gabriel García opowiedział jej o swym kuzynie, profesorze Márquezie, który badał lud wędrownych Cyganów, często wspominających postać legendarnego Melquiadesa, rzekomego wynalazcy i kolekcjonera unikatowych dzieł naukowych. Gabriel García przywołał opinię Márqueza, według którego ulubionym dziełem Melquiadesa miały być Metamorfozy Joségo Arcadia Buendíi. W tym momencie rozmowy kobieta dała sobie spokój z gwoździami i wyszła poza ramy tej historii.

 

Czytaj również:

Historyjka – Hawaje Historyjka – Hawaje
i
zdjęcie: Dodo Viana/Unsplash
Rozmaitości

Historyjka – Hawaje

Tomasz Wiśniewski

Często nieuchwytna różnica decyduje o tym, czy dane miejsce jest niebem, czy piekłem. Dobrze ukazał to pisarz Gilbert K. Chesterton, nakreślając wizję nieba, w którym zmarły spotyka chóry aniołów, zawsze posiadających jego twarz. Czy można sobie wyobrazić coś koszmarniejszego?

O tej prawdzie przekonała się także Susan Stevenson. W 1999 r. Amerykanka udała się na Hawaje, by odpocząć od trudów codziennego życia. Przespała cały lot; po przebudzeniu przewieziono ją do hotelu, który okazał się przyzwoity.

Czytaj dalej