Historyjka – Prababcia
i
ilustracja: Karyna Piwowarska
Rozmaitości

Historyjka – Prababcia

Tomasz Wiśniewski
Czyta się 2 minuty

W odkrytych na strychu kartonach znalazłem coś, co wprawiło mnie w niemałe zaskoczenie: kores­pondencję mojego nieżyjącego już pradziadka – z czasów jego młodości, kiedy dużo podróżował – z nieznaną mi kobietą z Indii. Charakter pisma i narysowane na marginesach listów serca uzmysłowiły mi miłosny charakter tej znajomości. Niestety, większość była nieczytelna: rozmyty atrament, papier nadgryziony przez myszy.

Ale te skromne fakty, które udało mi się zrekonstruować, wprawiły mnie w osłupienie. Z tego wszystkiego wynikało, że kobieta ta miała na imię Pariyat i władała wszystkimi żywiołami.

Zaintrygowało mnie to i rzuciłem się na telefon, by zadzwonić do prababci (była o ponad 20 lat młodsza od swojego męża). W ostatniej chwili zmieniłem jednak plan i zadzwoniłem do sędziwego przyjaciela rodziny, który mógł więcej wiedzieć o tej sprawie.

– To prawda, władała wszystkimi żywiołami – potwierdził.

Informacja

Z ostatniej chwili! To druga z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Intrygowało mnie to strasznie, dlatego zacząłem nalegać, by opowiedział o niej coś jeszcze.

– Była to naprawdę ciekawa postać. Wstawiała się za zmarłymi, znała cudze myśli, przewidywała przyszłość, prześwietlała ludzkie ciała, widząc, czy ukrywa się w nich jakieś schorzenie, w trakcie sekundy pokonywała ogromne odległości.

– Brzmi to nadludzko – zauważyłem.

– A jednak wielokrotnie zapewniała, że jest tylko człowiekiem.

– Dlaczego jej związek z moim pradziadkiem nie wyszedł?

– Za każdym razem, kiedy miał ją odwiedzić, wiedziała, że nadchodzi. Ilekroć do niej pisał, wiedziała, co napisze. Ilekroć nawet pomyślał, że zrobi coś dla niej, ona już to wiedziała.

– Rozumiem.

– Myślę, że twój pradziad stał się dla niej przewidywalny i nudny – usłyszałem. – Ale to tylko moje domysły. Przede wszystkim kobieta ta formalnie była buddyjską mniszką. A po drugie, szybko zmarła.

Długo rozmyślałem o tej historii.

Wreszcie wpadła mi do głowy myśl inspirowana przypadkiem XIX-wiecznego króla Birmy, który rozpoczął budowę wielkiej sieci świątyń i pagód, a zakończył ją dopiero w swoim drugim wcieleniu, jako żebrak. Uznałem po prostu, że moja żyjąca prababcia jest kolejnym wcieleniem tej indyjskiej mniszki. Na dowody, że mam rację, nie musiałem długo czekać. Dosłownie w tej samej sekundzie, kiedy o tym pomyślałem, zabrzęczał mój telefon: dzwoniła.

Skarżyła się, że dawno jej nie odwiedziłem, ale ja nie dałem zrobić z siebie głupka. Uparcie udawała, że nie rozumie, o czym mówię. Niestety, od tego czasu nasze relacje trochę się popsuły.
 

Czytaj również:

Historyjka – Indiana Jones
i
Cyryl Lechowicz
Doznania

Historyjka – Indiana Jones

Tomasz Wiśniewski

W roku 1943 amerykański archeo­log i antropolog, dr Indiana Jones z Princeton University, wpadł w posiadanie bogato zdobionego antycznego talizmanu. Odczytał zapisane na nim greckie imię Epifanesa.

Prędko skojarzył je z rytuałem sekty gnostyckiej karpokratian, która żywiła pewien ekscentryczny pogląd: ilość grzechów, jaka przypada na życie jednego człowieka, jest skończona. A skoro tak, rozumowano, im szybciej wykonamy wszystkie złe uczynki, tym prędzej dojdziemy do świętości. Sekta ta, jak można się domyś­lić, nie miała dobrej opinii. Oddawajmy się rozpuście, mogła brzmieć jej dewiza: któregoś dnia, po którejś z libacji, po którymś morderstwie, po którejś z orgii obudzimy się zbawieni.

Czytaj dalej