Ilustracja muzyczna numeru wiosennego
i
rys. Karyna Piwowarska
Rozmaitości

Ilustracja muzyczna numeru wiosennego

Czyta się 2 minuty

Zapraszamy do posłuchania miksu inspirowanego wiosennym numerem „Przekroju”. Skompilował Filip Lech. 

– Przepraszam pana – wyrzekła sucho i doniośle – muzyka zawiodła tylko głupców i tych, którzy nie mają pojęcia o tem, co jest właściwie wiedza. Partytury, które masz pan przed sobą, nie pochodzą z dzizedziny cudów. Są to rzeczy pozytywne, materialne… Są to łupiny naszego ja materialnego, owe łupiny, które nie są dla wszystkich słyszalne, a które dla anachoretów indyjskich były najwyraźniej słyszalne. Na szczycie Meru, synowi Dewaki, Krysznie objawiłą się taka '"muzyka astralna'' i odeszła w stronę Himawatu.

Wypowiedziała tę całą tyradę jednym tchem jak wyuczoną lekcję, patrząc prosto w oczy Hohego. Dziennikarz, zdziwiony podniósł głowę, wyjął z kieszonki od kamizelki monokl ''już bez tasiemki'' i wsadził go zręcznie w oko.

– A! – wyrzekł przeciągając – a!… nie wiedziałem, że mam do czynienia z rywalką pani Bławatskiej…

Helena wzruszyła ramionami.

Bławatska była potroszę komedjantką, tak jak każdy z teozofów, który ma do czynienia z ludźmi płytkiego umysłu i małej wiedzy – odparła niedbale – radzę panu jednak, choćby do zachowania swej powagi, nie drwić i nie śmiać się z rzeczy, o których widzę, że pan nie masz najmniejszego pojęcia.

Hohe brwi zmarszczył i wyprostował się na swym fotelu.

Daruje pani –  odparł ale nie jestem tak wielkim, jak pani przypuszcza… głupcem. Jednak zdrowy mój rozsądek nakazuje mi się oprzeć tym śmiesznym eksperymentom, które ci panowie uprawiają z takim zamiłowaniem. Pukaniem, stukaniem, buczeniem, klepaniem po łysinie – chcą nas przekonać o istnieniu jakichś dźwięków astralnych!… A daruje pani… daruje pani!…

Rzucał się na fotelu, tarł monokl, wzruszał ramionami, parskał śmiechem.
Zapomnieli ci panowie, że takich rzeczy się nie chwyta w siatkę, ani na partyturę! – ciągnął dalej – są to Tajemnice Boskie. Wiara… ślepa wiara! – oto wszystko, co nam pozostało!…

Gabriela Zapolska, Fin-de-siècle'istka, 1922

Czytaj również:

Malowanie słowem
Przemyślenia

Malowanie słowem

Rozmowa z Magdaleną Lange
Anna Wyrwik

Pamiętacie scenę z filmu Cinema Paradiso (reż. Giuseppe Tornatore, 1988), gdy Alfredo, już po utracie wzroku, jest w kinie ze swoją żoną i ona opowiada mu, co widać na ekranie? To jest właśnie audiodeskrypcja.

W najogólniejszej definicji to opis treści wizualnych przeznaczony dla osób z dysfunkcją wzorku, a słowo wywodzi się z łaciny, bo audio to słuchać, a descriptio to opis właśnie. Cały pomysł narodził się w Stanach Zjednoczonych. Tam już pod koniec lat 20. XX w. miał miejsce seans filmu Bulldog Drummond przeznaczony dla członków Nowojorskiego Stowarzyszenia dla Niewidomych i Nowojorskiej Ligii dla Niedosłyszących, podczas którego między dialogami opisywano to, co widać było na ekranie. Idea dojrzewała w drugiej połowie wieku, z czasem opracowano koncepcję audiodeskrypcji, a ta stawała się coraz bardziej popularna. W Polsce możemy z niej korzystać od 2006 r., kiedy to w białostockim Kinie „Pokój” miał miejsce seans z audiodeskrypcją filmu Statyści. Dziś audiodeskrypcja jest dostępna w wielu instytucjach kultury, teatrach, kinach i podczas festiwali filmowych, w muzeach i galeriach, w telewizji i na internetowych platformach filmowo-serialowych, a także podczas koncertów czy imprez sportowych. Audiodeskrypcją można opisać nawet „zwyczajny spacer po mieście” – mówi deskryptorka Magdalena Lange, z którą rozmawia Anna Wyrwik.

Czytaj dalej