Drogi Przekroju!
Będąc na Cejlonie, w Colombo, jako praktykant pokładowy Szkoły Morskiej w Gdyni, na plaży tamtejszego hotelu Mount Lavinia spotkałem się z „mini surfingiem”, jednym z uroczych sportów wodnych.
Kwitnie on na wyspach Pacyfiku i w Australii. Polega on na tym, że „jeźdźcy” na długiej i lekkiej desce wykorzystują pochyłość fali rozbijającej się na przyboju i jadą na niej jakiś czas. Tamtejsze fale są bardzo długie i wysokie.
Na plaży w Mount Lavinii fale są znacznie krótsze i niższe. Dlatego też używa się tu desek odpowiednio mniejszych rozmiarów. Jeździ się na leżąco i startuje z płytkiej wody.
Sam proces startu wymaga pewnego treningu, gdyż trzeba dokładnie uchwycić moment i „wyczuć” falę. Nie każda bowiem niesie.
Rzecz wygląda następująco:
1. wchodzimy do pasa w wodę,
2. stajemy tyłem do nadchodzących fal trzymając deskę na udach,
3. oglądamy się przez ramię na nadchodzące fale i wybieramy odpowiednią,
4. w chwili, gdy czujemy, że prąd zaczyna nas wciągać pod falę pochylamy się do przodu i silnie wybijamy, kładąc się na deskę,
5. jeżeli start był dobry i fala dobra, płyniemy na desce zsuwając się po pochyłości fali.
Najlepiej niosą fale długie i spokojne.
Sport ten bardzo mnie zainteresował. Zaraz po powrocie z rejsu wybrałem się do Krynicy Morskiej i bez większych nadziei spróbowałem go w naszym Bałtyku. Zaraz na wstępie okazało się, że:
1. fale bałtyckie są co prawda mniejsze, ale za to bardziej strome,
2. pływa się dłużej, gdyż dno ma łagodny spadek a z mielizny można startować z powodzeniem.
Mimo, że nie miałem klasycznej deski, a tylko kawałek płyty spilśnionej o wymiarach około 50 na 50 cm o nieregularnych brzegach, osiągałem niezłe wyniki, chociaż fale były małe.
Tak więc biorąc pod uwagę taniość, prosty sposób wykonania sprzętu i wielki urok tego sportu, myślę, że warto go upowszechnić na naszym bałtyckim wybrzeżu.
Deska powinna być sztywna, można ją wykonać ze sklejki wodoodpornej, płyty spilśnionej, usztywnionej listewkami zwykłych sosnowych deszczułek o grubości około 1 cm lub z innych materiałów np. z polichlorku winylu itp. Ważne, aby była gładka, miała łagodnie zakończone krawędzie i lekko zagiętą część dziobową. Nie musi natomiast wcale utrzymywać się na powierzchni wody. Wskazane jest również, by była jaskrawej barwy. Łatwiej ją wtedy znaleźć, gdyby fala wyrwała ją z rąk właściciela.
Myślę, że ten sport się spodoba. Na wstępne opanowanie go potrzeba około 2 godz.
Przesyłam moc pozdrowień, szczególnie dla Fafika.
Andrzej Miklas
Gdańsk-Oliwa
tekst z archiwum, nr 1169/1967r. (pisownia oryginalna)