Jednym z tematów tego numeru jest wolność, lecz kto jest na tyle kompetentny, by o niej mówić? Na pewno żadna znana osoba, żaden ceniony autorytet, gdyż sława czy tytuły naukowe to czynniki ograniczające: przyklejają człowiekowi etykietki, które go zniewalają. Wychodząc z tego założenia, Tomasz Wiśniewski przeprowadził rozmowę o wolności z przypadkowo spotkanym przechodniem na jednej z ulic jednego z miast. Człowiek ten zwrócił na siebie uwagę tym, że niczym się nie wyróżniał (dodajmy też, że wolał pozostać incognito).
Tomasz Wiśniewski: Proszę Pana, czym jest wolność?
X: Moim zdaniem prawdziwa wolność to wolność „od czegoś”, nie bycie zmuszonym do jakiejś alternatywy, bycie ponad nią. Przykładowo wolnym nie jest syn zapytany przez matkę, czy woli makaron, czy ryż, lecz ten, kto jest w ogóle poza tym dylematem.
Czy mógłby Pan rozwinąć tę myśl?
Prawdziwa wolność to nieokreślenie żadną sytuacją, dryfowanie ponad prawem, społeczeństwem, religią, więzami rodzinnymi, a nawet powiem, że także ponad fizjologią, ponieważ w pełni wolną jednostką nie jest ktoś, kto musi jeść czy spać – te problemy uzależniają go od czegoś, co nie jest nim samym, a nawet można by powiedzieć: upodlają go, czynią zeń niewolnika, automat. Tak myślę.
Czy wobec tego można twierdzić, że wolnym w sensie, o jakim Pan mówi, czyli w sensie absolutnym, jest tylko Bóg?
Byłaby to spora przesada. Słyszałem, że hindusi potrafią wyzwolić się nie tylko z ciasnoty swojego umysłu, ale także z granic ciała. Przyzwoity jogin potrafi przechodzić przez ściany, w sekundę pokonywać ogromne odległości, wszystko zależnie od kaprysu. Przyznam, że nawet ja sam jadam już praktycznie tylko dla przyjemności.
Nie zgodził się Pan na wyjawienie swojego nazwiska: dlaczego?
Nazwisko jest klatką, do której wrzuca nas społeczeństwo. Ponadto narzuca skojarzenia, płeć, tożsamość. Gdybyśmy nie mieli nazwisk i imion, państwo nie mogłoby sprawować nad nami kontroli. W związku z powyższym ja jestem bezimienny.
Dziękuję za tę wyjątkową rozmowę.
Proszę jednak szybko o niej zapomnieć, tak by jej wspomnienie nie stało się dla pana (jak również dla czytelników – przyp. TW) ciężarem.