Niezwykła rozmowa z doktorem Erykiem Frommskim o jego najnowszej książce Rozważania o istocie człowieczeństwa.
Tomasz Wiśniewski: W swoim dziele stawia Pan intrygującą tezę, zgodnie z którą tytułową istotą człowieczeństwa są nie tylko delikatność i wrażliwość, ale przede wszystkim zamyślenie i tzw. zamknięcie w sobie.
Eryk Frommski: Tak. Moim zdaniem wyłącznie ktoś taki żyje pełnią życia.
Można jednak powiedzieć, że tego rodzaju osoby właśnie nie nawiązują głębszych kontaktów ze światem, są od niego oddzielone.
W rzeczywistości jest na odwrót. Aby przekonać się o prawdziwości mojego stanowiska, wystarczy przeprowadzić drobny eksperyment myślowy i wyobrazić sobie człowieka doskonale otwartego na świat. Ktoś taki nie jest niczego świadomy, bo wrażenia przechodzą przez niego i od razu wylatują, zastąpione przez inne. Człowiek otwarty na świat jest jak wiadro z przedziurawionym dnem: może on działać w rzeczywistości zewnętrznej, ale co z tego, skoro nic z niej do niego nie dociera.
Według Pana jednostką świadomą nie jest ktoś – by tak rzec – trzeźwy i uważny, lecz właśnie ten, kto zdaje się otoczony mgłą myśli, wspomnień, lęków.
Tylko taki człowiek dostrzega świat zewnętrzny oraz równie istotny wewnętrzny świat przeżyć. Fakt zamyślenia dowodzi, że odczuwa on to, co się w nim dzieje. A osoby trzeźwe i uważne? Cóż, one odznaczają się zerową świadomością gotującej się w nich głębi.
Jak pomóc takim ludziom?
Istnieje wiele sposobów, zależnie od indywidualnego przypadku. Nostalgiczna muzyka. Fotografie przodków. Modernistyczna proza, poezja. Odwiedzanie miejsc, w których spędziło się dzieciństwo. Wylegiwanie się, drzemki.
Jeśli mimo tych zabiegów tacy ludzie wciąż będą chcieli być skuteczni, racjonalni, a także pracować w zgodzie z duchem współczesnej ekonomii, co wtedy?
Obawiam się, że w najtrudniejszych przypadkach należy stosować środki przymusu. Określonych osobników zamykać, izolować, czytać im pierwszy tom przygód Ani z Zielonego Wzgórza czy Opowieści z Narnii, wszelkimi metodami zmuszać do płaczu i snucia marzeń – tak długo, aż narodzi się w nich człowiek.