Mały reportaż – 3/2020 Mały reportaż – 3/2020
Rozmaitości

Mały reportaż – 3/2020

Tomasz Wiśniewski
Czyta się 2 minuty

Pojechać do Weston w Wielkiej Brytanii, miasta, z którego pochodzi John Cleese – nie brzmi to może zbyt spektakularnie. Ale być oprowadzanym po Weston przez Johna Cleese’a – to już brzmi niemal jak sen. A jednak taka przygoda miała stać się moim udziałem.

W obawie przed fanami i przed słońcem John założył ciemne okulary i czapkę bejsbolową (przynajmniej tak sobie tłumaczyłem jego wygląd). Był dżentelmeński, uśmiechnięty. Pokazywał mi ulice, po których biegał jako małe dziecko i grał w piłkę z rówieśnikami. Śmiałem się w duchu, widząc, jak nieporadnie kroczy, bo przypomniałem sobie słynne Ministerstwo Głupich Kroków.

– Kiedyś to były czasy, spróbuj o tym wspomnieć dzisiejszej młodzieży – powiedziałem, nawiązując do znanego skeczu Monty Pythona.

John jednak tego nie skomentował; stwierdziłem w duchu, że moje żarty nie są zbyt śmieszne i lepiej, jeśli nie będę już próbował rozśmieszać legendarnego komika.

Informacja

Z ostatniej chwili! To trzecia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

John pokazywał mi właśnie swój dom rodzinny, gdy zapytałem go, jak to jest być komikiem, czy ludzie ciągle oczekują, że ma być zabawny, zbywają jego prawdziwe odczucia i myśli itd.

John jednak bardzo się tym pytaniem zdziwił.

– Dlaczego pan mnie o to pyta?

Wyjaśniłem, że pytam, ponieważ to pytanie wydaje mi się ciekawe (lepsze wyjaśnienie nie przyszło mi na myśl). Na co John, całkiem gwałtownie i agresywnie, wykrzyknął, że nie jest żadnym komikiem i lepiej, żebym zaczął traktować go poważnie.

Po jakimś czasie John się uspokoił i wróciliśmy do zwiedzania Weston, niemniej przykre zwątpienie wkradło się w mój umysł: może doszło do jakiejś fatalnej pomyłki? Może to nie jest ten John Cleese? Oczami wyobraźni widziałem już, jak tłumaczę się redakcji, że odwiedziłem przypadkowego Cleese’a z Weston. Moje zażenowanie stawało się nie do zniesienia.

Kiedy miałem się już żegnać, John zaczął się nagle rozbierać. Zrzucił czapkę, okulary, zdjął marynarkę. Następnie wyciągnął krótkie szczudła i odkleił wąs.

Okazało się, że naprawdę dałem się nabrać.

Oto przede mną stała inna legenda Monty Pythona – Michael­ Palin.

– Mam nadzieję, że wybaczy mi pan tę maskaradę – powiedział.

Każdy z łatwością domyśla się, jak bardzo był mi na rękę ten obrót spraw. Żałuję tylko, że znów zawiodłem jako reporter, bo wrażenia wywołane powyższymi wydarzeniami okazały się dla mnie zbyt silne: właściwie w ogóle nie pamiętam, jak wygląda Weston.

 

Czytaj również:

Mały reportaż – 1/2020 Mały reportaż – 1/2020
Rozmaitości

Mały reportaż – 1/2020

Tomasz Wiśniewski

Na londyńskim dworcu King’s Cross, podenerwowany, wsiad­łem do pociągu pospiesznego do Leeds w hrabstwie West Yorkshire, by zwiedzić i opisać dzielnicę opanowaną przez słynnych chuliganów. Choć przedział, w którym siedziałem, był nieco staroświecki, widoki za oknem w pełni rekompensowały techniczne niedogodności podróży. Anglia zasypana śniegiem miała w sobie coś magicznego; z drugiej strony może po prostu śnieg tak na mnie oddziaływał.

Niespodziewanie pociąg się zatrzymał i musiałem wysiąść na jakimś niezbyt wyszukanym przystanku, pozbawionym budynku dworcowego; sądziłem, że to jakaś awaria. Nieskutecznie próbowałem zasięgnąć języka, być może moja angielszczyzna brzmiała w tych rejonach niezrozumiale. Kiedy spostrzegłem, że tory nie prowadzą dalej, zdałem sobie sprawę, że to nie awaria, lecz przystanek końcowy.

Czytaj dalej