Krem do opalania
Lato to czas słońca, kupiłem więc krem do opalania. Posmarowałem się dużą ilością, żeby się nie spalić. Potem przez 3 godziny opalałem się. Jakież było moje zdziwienie, kiedy na skórze zobaczyłem oparzenia słoneczne. Znajomy dermatolog wytłumaczył mi, że tak objawia się moja alergia na krem.
Lody
Cieszyłem się bardzo, że zjem moje ulubione lody w rożku – najbardziej smakują mi latem. W osiedlowym sklepie zobaczyłem ze zgrozą, że w lodówce została już tylko jedna sztuka. Niepokoił mnie stojący przede mną chłopiec – wyglądał na łasucha. Złe przeczucia potwierdziły się: kupił moje lody! Dogoniłem go za rogiem i zaoferowałem 50 zł, jeśli odda mi rożek. Jako że w sklepie zapłacił za niego 8 zł, zarobiłby na tym na czysto 42 zł. Chytry chłopak, widząc, że mi zależy, podbił cenę do 100 zł. Zapłaciłem. Łobuz oddalił się ze śmiechem, a ja mogłem napawać się smakiem mojego rożka. Jak zwykle był pyszny.
Rozmowa z ojcem
Rozmawiałem wczoraj z ojcem przez komunikator internetowy. To nie była łatwa rozmowa – net bardzo zacinał. Jakoś dobrnęliśmy do końca i poszedłem do łazienki zmyć krew z twarzy. Zajrzała do mnie moja żona Julka, pytając ze współczuciem: „Net znowu zacinał?”. Kiwnąłem głową i odwróciłem się od niej. Nie chciałem, żeby zobaczyła łzy w moich oczach.
SMS
Wieczorem, po gorszym dniu, wysłałem SMS-a do mojej mamy. Miał ją uspokoić, niestety – nie doszedł. Dowiedziałem się o tym w nocy, kiedy zaniepokojona mama do mnie zadzwoniła. Ani śladu po SMS-ie. Powinien już dawno dojść. Którędy go wysłałem? Przez las? To przecież niebezpieczne! Założyłem kurtkę i wyruszyłem na poszukiwanie. W końcu nad ranem mama zadzwoniła, że SMS do niej doszedł. Po ciemku pomylił drogę, zabłądził i pod krzakiem czekał na wschód słońca.
Film
Bardzo byłem ciekaw zdjęć, które Basia zrobiła nam na wyjeździe do Kazimierza. Podczas kolacji zapytałem, czy możemy je obejrzeć. „Najpierw musisz wywołać film, głuptasie”, uśmiechnęła się Basia. Wstałem od stołu i zawołałem: „Przed państwem… film!”. Nic się nie wydarzyło. Tylko Basia jakby posmutniała.
Fikus
Zaprzyjaźniłem się z fikusem, który kupiłem zeszłego roku w osiedlowej kwiaciarni. Siedząc samotnie w domu i patrząc na parapet, gdzie ustawiłem roślinę, zacząłem pewnego dnia opowiadać o swoim życiu, początkowo niby samemu sobie, ale później już jawnie fikusowi. Ten słuchał mnie, jak się wydawało, z zainteresowaniem. Potem opowiedział mi o sobie. Kiedy doszedł do opisu swojego ślubu, zorientowałem się, że to nie fikus, tylko moja żona.