Profesor historii Otto Herman Frank z Akademii Nauk w Getyndze w swoim najnowszym artykule dla „Frankfurter Allgemeine Zeitung” postawił śmiałą tezę. Uznany badacz specjalizujący się w problematyce wojny trzydziestoletniej zmodyfikował swoje podejście do historii ludzkości. Stało się to po lekturze kilku książek poświęconych coachingowi. Wszelkie epidemie (począwszy od dżumy, a skończywszy na AIDS), wszystkie wojny dziesiątkujące populację, a także klęski żywiołowe czy głodowe, słowem całe zło, którego doświadczyła ludzkość w dziejach, jest złudzeniem, a ściślej: rezultatem psychologicznej niedojrzałości. Zdaniem Franka książki historyczne nie są dziełem bezstronnych umysłów, lecz ludzi z krwi i kości, obciążonych traumami oraz infantylnymi lękami, z którymi nie potrafią się uporać. Karty podręczników historii wypełniają koszmary niedojrzałych lub zgorzkniałych badaczy i badaczek, dotkniętych klątwą negatywnego myślenia. W rzeczywistości – jak twierdzi niemiecki uczony – w świecie nigdy nie wydarza i nie wydarzyło się nic złego. Środowisko akademickie zarzuciło prof. Frankowi szaleństwo; ten jednak odpowiada swoim krytykom, że to oni są szaleni, bo nie potrafią myśleć pozytywnie. Laikom i osobom takim jak ja, niezwiązanym ze środowiskiem akademickim, trudno rozsądzić ten spór.