Niezwykłe odkrycie szwedzkiej neurobiolożki prof. Anne Hultkrantz związanej z uniwersytetem w Uppsali dotyczące zjawiska starzenia się.
Ściśle mówiąc, zdaniem badaczki taki proces w ogóle nie zachodzi w sposób naturalny i nie jest nieuniknioną konsekwencją życia. „Starzenie się to nie natura, lecz kultura” – powiada Hultkrantz. Okazuje się, że nie myliły się plemiona australijskie i afrykańskie, które postrzegały śmierć jako „coś sztucznego”, rezultat czyjejś złej woli – ludzkiej bądź boskiej (świat zwierząt nie został wzięty pod uwagę). Tyle że Hultkrantz opisuje śmierć nie w kategoriach magicznych, lecz psychosomatycznych. Jednostka przeczuwa, że ktoś życzy jej śmierci, dlatego jej komórki obumierają – bardziej posłuszne społeczeństwu niż jednostkowej woli życia. Badaczka wyprowadza logiczne konsekwencje ze swoich odkryć: sposobem na przedłużenie życia nie są mutacje czy grzebanie w genach, ale rewolucja sumień. Jeśli społeczeństwa nie zacznie kontrolować pewnego rodzaju policja moralna, wciąż będziemy śmiertelni. Hultkrantz podaje przykłady Chrystusa, Aleksandra Wielkiego czy Hypatii z Aleksandrii – postaci, którym złorzeczono i które umarły młodo. Czy jej koncepcja uzyska powszechne uznanie świata naukowego, tego nie wiemy. Krytycy już zwracają uwagę, że teoria powstała w wyniku kłótni małżeńskich państwa Hultkrantzów. Co gorsza, jeśli koncepcja badaczki jest prawdziwa, to zyskując sobie wrogów, prof. Hultkrantz tylko ściągnie na siebie nieszczęście.