Pewien rabuś spod Zbaraża
okradł w porcie marynarza.
Lecz gdy chciał drugi raz,
żeglarz w mordę go trzasł.
Nic dwa razy się nie zdarza.
Rzekła staruszka raz w Bakudo starca:
„Pragnę czię, wraku!
Czemu, miaszt wiek nasz wziącz w nawiasz,
z uporem wciąż mi odmawiasz?”.
Dziad odrzekł: „To sprawa smaku”.
Pewien atleta w Spale
podnosił olbrzymie bale,
aż noga mu spuchła.
Od tej pory truchta jak żółw ociężale.
Ogrodnik z warszawskiej Ochoty
nie umiał się wziąć do roboty.
Leżał wciąż pod pierzyną,
z grabiami (a nie z dziewczyną)
,aż stały się grabie narzędziem pieszczoty.
Inuita-esteta z Nuukuna
igloo swe warstwę dał stiuku.
Przesadził jednak z marmurem.
Dom runął, a lud chórem
„Ideał – rzekł – sięgnął bruku”.
Kochliwy guru w Bhutanie
wielki miał pociąg do panien,
ale jako ascetao każdej myślał „To nie ta”.
I wyprzedzał wszelkie rozstanie.