Rabunek w muzeum Rabunek w muzeum
Rozmaitości

Rabunek w muzeum

Przekrój
Czyta się 2 minuty

Inspektor Werner zawahał się. Czy funkcjonariusz policji, przybywający do muzeum służbowo, ma obowiązek wkładać filcowe kapcie, jak każdy zwykły śmiertelnik? Spojrzawszy na swoje ośnieżone buciki, inspektor zdecydował że tak. Wsunął nogi w kapcie i przekroczył drzwi do galerii. Czekał tam już na niego kustosz muzeum i dyżurny strażnik. Dyrektor wskazał inspektorowi wiszący na ścianie obrazek, a raczej ozdobną pustą ramkę: płótno zostało wycięte. Tabliczka przytwierdzona u dołu ramki głosiła „Tycjan (1477—1576) — Portret Lukrecji Borgii”.

— Perła naszej kolekcji! Musimy odzyskać ten obraz — denerwował się kustosz. Na zapytanie inspektora, jak odbyła się kradzież, strażnik oświadczył:

— Nie było dziś frekwencji, dopiero koło południa zauważyłem samotnego gościa, który wszedł do tej sali. Obserwowałem go przez chwilę, potem poszedłem zajrzeć do sąsiedniej sali. Za moment wróciłem, ale już było po wszystkim. Płótno było wycięte, okno otwarte, gościa ani śladu. Pobiegłem do okna, ale już go nie zobaczyłem, musiał minąć narożnik. Natychmiast wszcząłem alarm, pan kustosz przybiegł ze swego mieszkania, które jest na piętrze i zaraz zadzwonił na policję.

— Złodziej nie może być daleko, wszystko odbyło się zaledwie 10 minut temu — powiedział kustosz.

Inspektor podszedł do okna i wychylił się.

— Śmiały skok! Najmniej trzy metry… Aha, widzę, że złodziej zostawił tu kapcie… — rzekł i zaczął oglądać kapcie, porzucone na podłodze pod oknem.

— Przypuszczam, że również kasjerka powie nam coś o tajemniczym gościu — odezwał się po chwili. — Musiała mu sprzedawać bilet.

— Dziś niedziela, wstęp do muzeum wolny, kasa jest zamknięta — powiedział kustosz.

— Sprytnie pan się urządził, ale nie ze wszystkim — zwrócił się inspektor do strażnika. — Bo to pan wyciął obraz i ukrył gdzieś w gmachu, kapcie jednak pana zdradziły. Nie było żadnego gościa! Co takiego inspektor mógł zauważyć, oglądając kapcie, co naprowadziło go na tę myśl? O czym zapomniał strażnik? Prawidłowe rozwiązanie poniżej.

Kapcie były suche! A gdyby używał ich ktoś, kto w ten śnieżysty dzień wszedł z dworu, musiałyby, po 10 minutach, nosić jeszcze ślady wilgoci.

rysunek z archiwum, nr 826/1961 r.
rysunek z archiwum, nr 826/1961 r.

Tekst pochodzi z numeru 826/1961 r. (pisownia oryginalna), a możecie Państwo przeczytać go w naszym cyfrowym archiwum.

Czytaj również:

Świeży wiosenny trup Świeży wiosenny trup
Rozmaitości

Świeży wiosenny trup

Marcin Wroński

Jeszcze poprzedniego dnia pan Nieżyleski był arcyniemiłym człowiekiem. Kłócił się z sąsiadami, dozorcy zaś groził nawet procesem. Teraz jednak leżał spokojnie na dywanie, nie przeszkadzając brygadzie śledczej w czynnościach urzędowych. Martwi są z natury zgodnymi i uprzejmymi ludźmi.

– Żadnych odcisków palców, panie kierowniku. – Wywiadowca Fałniewicz zmartwił komisarza Maciejewskiego. – Tylko rany i krew na lewej skroni i policzku.

Czytaj dalej