Rachmistrzynie z Harvardu
Tę historię można opowiedzieć na wiele sposobów, ale chyba najlepiej będzie rozpocząć ją przeciągłym dźwiękiem syreny statku przybywającego ze Szkocji do bostońskiego portu. Uuuuu! Parowiec przybija do nabrzeża, ubodzy i mniej ubodzy imigranci schodzą na ląd. Wśród tych ostatnich są 21-letnia Williamina Fleming oraz jej mąż James Orr Fleming. Mamy rok 1877.
W następnym młoda kobieta jest w ciąży, a małżonek udaje się w nieznanym kierunku, by już nigdy nie pojawić się w jej życiu. Nieco później samodzielna matka z synkiem na ręku znajduje pracę u państwa Pickeringów. On jest dyrektorem Obserwatorium Astronomicznego Uniwersytetu Harvarda; ona – córką byłego rektora uczelni. Pan Pickering zna się na gwiazdach, pani Pickering – na ludziach. Sugeruje mężowi, że talenty ich nowej pomocy domowej mogłyby być lepiej spożytkowane na uniwersytecie. Tak oto pani Williamina zostaje zatrudniona w harwardzkim obserwatorium, początkowo w administracji, następnie przy analizowaniu zdjęć teleskopowych i katalogowaniu nowo odkrywanych gwiazd.
A było co katalogować – dzięki fotografii dokonywała się rewolucja w astronomii. Badacze nie musieli już osobiście obserwować gwiazd, robić notatek i szkiców. Mogli nocą fotografować powiększone fragmenty nieboskłonu i analizować zdjęcia za dnia. Profesor Pickering miał już spory zapas takich zdjęć