Do dziecka trzeba mieć podejście. Inaczej zginiemy.
Jak trudne są problemy wychowania, na to mam dowód z własnego doświadczenia. Przykład ten świadczy o tym, że czasami nawet postępowanie według najlepszych wzorów nie daje pożądanych wyników.
Swego czasu przystąpiłem do wychowania według metod opracowanych naukowo, poświadczonych historycznie. Spomiędzy wielu innych wybrałem sposób, według którego ukształtował się charakter Jerzego Waszyngtona, ojca amerykańskiej demokracji.
Jak wiadomo, a mówią nam o tym liczne źródła i przypowiastki historyczne, Jerzy Waszyngton, kiedy był małym chłopcem, otrzymał od ojca w podarunku małą siekierkę. Radość chłopca nie miała granic. Pragnąc wypróbować siekierkę, udał się niezwłocznie do sadu i zaślepiony szczęściem ściął ulubioną jabłonkę swego ojca. Jakaż była jednak radość starego Waszyngtona, gdy Jerzyk poznał swój błąd i ze skruchą przyznał się do wykroczenia. Wyznaniem odkupił swoją winę, a przy okazji ukształtował swój charakter.
Przede wszystkim przystąpiłem do założenia sadu. Nie znam się na ogrodnictwie, więc łatwo mi to nie przyszło. Nadmieniam o tym, żeby smarkacz ocenił, ile trudu mnie kosztowało jego wychowywanie. O działkę też dzisiaj nie jest łatwo. Następnie kupiłem mu siekierkę. To także wydatek.
Mijał dzień za dniem, a jemu nawet nie przyszło do głowy, żeby ściąć jabłonkę. Próbowałem delikatnie dać mu do zrozumienia: „A może byś tak wziął siekierkę i przeszedł się do sadu?”. Ale gdzie tam. Tygodnie mijały, a on rósł sobie bez żadnej próby charakteru. Trwał wytrwale w swojej przewinie, wprawdzie nie popełnionej, ale właśnie tym gorzej dla niego, bo tym samym była to wina, której nie mógł wyznać, by w ten sposób zahartować swoją osobowość.
Postanowiłem odstąpić nieco od pierwowzoru i kupiłem mu na dodatek piłę, jakiej używają drwale. Ale nawet tak daleko posunięta aluzja nie dała oczekiwanego rezultatu. Zacząłem się niepokoić o jego inteligencję.
Wreszcie, pewnej burzliwej styczniowej nocy, postanowiłem sam uczynić pierwszy krok. Wstałem, ubrałem się, zakradłem się do dziecinnego pokoju po siekierkę i piłę i wyszedłem do sadu. Nie macie pojęcia, jaka to ciężka praca piłować drzewo w ciemną noc. Piłując, zrozumiałem poniekąd jego opieszałość. Ale tym gorzej dla niego. Lenistwo nie powinno rządzić postępowaniem młodzieży.
Rano przyznałem się. Wybaczył mi wszystko.
Tak. To było trudne dziecko.
Sławomir Mrożek, Diogenes Verlag AG – tekst z archiwum, nr 856/1961 r.