Przekrój dla początkujących
i
ilustracja: Marek Raczkowski
Rozmaitości

Przekrój dla początkujących

Paulina Wilk
Czyta się 14 minut

W ciężkiej powojennej aurze narodziło się pismo stworzone z dowcipu, absurdu, lekkości i koloru. „Przekrój” był fenomenem: do niczego niepodobny, ustawiony bokiem do reżimu, w warunkach technicznego ubóstwa – wprost niewykonalny. A jednak był i czytali go wszyscy, od ostatniej strony.

Wojna jeszcze trwała, gdy w kwietniu 1945 r. ukazał się pierwszy numer. Pomógł przypadek. Na ulicy w Łodzi Jerzy Borejsza – szef „Czytelnika”, rosnącego imperium wydawniczego – wpadł na Mariana Eilego. Znali się sprzed wojny, gdy Eile był sekretarzem „Wiadomości Literackich”. A Borejsza szukał ludzi do tworzenia cotygodniowej wkładki ilustrowanej. Eile wsiadł więc do kukuruźnika i przeleciał, z wysoką gorączką, do Krakowa, gdzie zachowała się bezcenna substancja techniczna i intelektualna – przetrwały maszyny drukarskie, a w jednej kamienicy na głowach siedzieli sobie pisarze i twórcy ocalali z wojennej pożogi. Jerzy Putrament, który miał być redaktorem naczelnym, został feralnie postrzelony, powiedział więc tylko: „Zastąp mnie”.

I Eile zastąpił – na najbliższe 24 lata i 1277 numerów tygodnika „Przekrój”, bez którego życie w socjalizmie dla wielu byłoby nie do zniesienia i o którym Agnieszka Osiecka pisała po latach, że „był szkołą uśmiechu, taktu, czułości. »Przekrój« stworzył coś, czego de facto nie było: iluzoryczny salon”. Konstanty Ildefons Gałczyński, wieloletni autor tygodnika i publikowanego w nim Teatrzyku Zielona Gęś, ujął to zwięźlej, wymyślając pojęcie „cywilizacja »Przekroju«”.

Błysk „Przekrojowy”

„Lekko, pismo robi się lekko!” – uważał Eile, wiecznie niezadowolony perfekcjonista i redaktor idealny, który zawsze wypatrzył w tekście niepotrzebne słowo, wymyślał najlepsze tytuły, świetnie rysował i wszystkiego lubił dopilnować sam. Był charyzmatyczny i prywatnie ujmujący, ale w pracy – wymagający, czasem gburowaty. Umiał inspirować, ale też odmawiać. Wybitnym autorom, których zatrudniał potem latami, mówił najpierw niechętnie: „No,

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Lekko! Pismo robi się lekko
i
zdjęcie: Wojciech Plewiński
Doznania

Lekko! Pismo robi się lekko

Ewa Pawlik

Według Mariana Eilego, twórcy „Przekroju”, to miało być „jedyne takie pismo na 800 mln Słowian”. Tworzenie każdego numeru było dla niego bardziej przyjemnością niż pracą. 

Reakcja jest zawsze ta sama: „Pamiętam!”, „Ciocia kupowała!”, „Tata czytał!”, „A tak, Filutek! Ostatnia strona!”, „Te krzyżówki!”. Każdy zna, większość czytywała, wszyscy pamiętają. Ukazywał się tydzień po tygodniu przez 68 lat. Czytywały go całe rodziny, wszystkie pokolenia. Pisywali do niego wybitni dziennikarze, pisarze, poeci. Wielu trafiło na listy lektur szkolnych, a dwoje – Miłosz i Szymborska – na listę laureatów Nagrody Nobla. Instytucja. Zjawisko. Fenomen. A za tym wszystkim on – niepozorny starszy pan. Elegancki, na każdym zdjęciu krawat i papieros w szklanej lufce, niekoniecznie uśmiech. Idealny everyman, znaków szczególnych – brak.

Czytaj dalej