Bittunion – jednoznacznie ambiwalentne uczucie, gdy spotykamy kogoś, od kogo byliśmy kiedyś mądrzejsi, bardziej oczytani i ogólnie bardziej ogarnięci, a tu nagle okazuje się, że teraz ten dystans zmalał – być może do zera, a być może ów ktoś nas już nawet przeskoczył. Z jednej strony powinno nas to cieszyć, bo przecież dobrze, kiedy są mądrzy ludzie na świecie, ale z drugiej… trudno ukryć, że trochę przykro, bo przestajemy być tacy wspaniali w porównaniu. Nagle tracimy lustro, w którym łatwo było dostrzec własne zadowolenie. I okazuje się, że jeśli nadal chcemy relacji z tym człowiekiem, to musimy zbudować ją od nowa, bez spoglądania z góry. I ciężko przyznać, że to jest dużo trudniejsze, niż chcielibyśmy myśleć.
Unductor – chcemy być dobrzy i serdeczni dla ludzi (ponoć nikt nie chce być zły z rozmysłem), nie odpowiadać ciosem na cios i złośliwością na uszczypliwość. Staramy się i na ogół wychodzi. Ale czasami – wiadomo, życie – to się nie udaje, bo frustracja i złość biorą górę. I zdarzy się, że odbijemy piłeczkę o wiele za mocno, nakrzyczymy, potrząśniemy, powiemy komuś, co myślimy. I jest zgrzyt… bo przecież tacy tak naprawdę nie jesteśmy. To tylko jeden przypadek, gorszy dzień, chwila słabości, prawda? Ale niestety, wrażenia nie da się zmienić i to za tę chwilę jesteśmy oceniani. Niesprawiedliwie?
Orhercelon – kiedy po latach bez kontaktu wpadamy na kogoś (na Facebooku lub na żywo), z kim kiedyś byliśmy blisko, a potem kontakt się urwał. I widzimy rzeczy, które były wtedy nasze wspólne – rozkminy, powiedzonka, zajawki – które wymieszały się już w tamtej osobie z nowymi, naniesionymi przez nieuchronny proces życia. I nagle we wszystkim, co tamta osoba robi i mówi, widzisz cząstkę siebie, ale wymieszaną z ciałem już obcym, przyniesionym z zewnątrz, niezrozumiałym. A wiesz przecież, że to tylko ty zostałeś gdzieś z boku – dla tamtej osoby to się spójnie łączy w jedno i żadnej różnicy tam nie ma. Jest ciągłość.
Aftsking – kiedy jesteś gwiazdorem starszego pokolenia, zawsze myślisz, że wszyscy cię znają i już się przyzwyczaiłeś, że nie możesz spokojnie zrobić zakupów w supermarkecie, bo przecież ludzie kojarzą cię z telewizji, ale potem… pojawia się nowe pokolenie, które nie ma telewizora i te dzieciaki cię w ogóle nie poznają. I nagle nikt cię nie niepokoi i nikt nie goni z obiektywem. Gdzie te flesze się dzisiaj zwróciły, w którą stronę?