Bittunion – jednoznacznie ambiwalentne uczucie, gdy spotykamy kogoś, od kogo byliśmy kiedyś mądrzejsi, bardziej oczytani i ogólnie bardziej ogarnięci, a tu nagle okazuje się, że teraz ten dystans zmalał – być może
Bittunion – jednoznacznie ambiwalentne uczucie, gdy spotykamy kogoś, od kogo byliśmy kiedyś mądrzejsi, bardziej oczytani i ogólnie bardziej ogarnięci, a tu nagle okazuje się, że teraz ten dystans zmalał – być może
Iuvere – ta wyraźna, ale trudna do uchwycenia melancholia maja, kiedy przychodzi pierwszy letni weekend, kiedy puszczamy się na pierwszą w tym roku zieloną trawkę i wędrówkę po wsiach pełnych bzu. Pierwsze upalne południa, kiedy wszystko nieruchomieje w przeczuciu bliskich już upałów, kiedy wszystko jest skandalicznie, bezwstydnie zielone i widać wyraźnie, że ziemia wcale nie jest jałowa, pytanie tylko, czy jałowi jesteśmy my.
Treste – częste, zwłaszcza w Polsce, rozczarowanie restauracją, klubem czy knajpą, która (sądząc po wierzchu i po hajpie, jaki ją otacza) miała być wygodna, inkluzywna i fajna ze wszech miar, ale okazuje się, że to tylko złudzenie witryny i Facebooka, a w praktyce obsługa jest niemiła, na jedzenie czeka się długo, a w toalecie nie ma ani ogrzewania, ani przewijaka. I jakoś magia wieczoru wyparowuje i wycieka – kap, kap, najpierw kropla po kropli, a potem szerokim strumieniem rozczarowania.