Flantype – Facebook, all my exes are still there, ktoś kiedyś napisał taki artykuł absolutnie w punkt i samo sedno, że w dobie mediów społecznościowych trudno się odciąć od wszystkich poprzednich znajomości, relacji, przyjaźni i związków. Łatwiej kultywować przyjaźnie, łatwiej o sobie nie zapominać, owszem, ale jest i ciemniejsza strona medalu: trudniej zacząć nowy rozdział. Nasza przeszłość, cała splątana trajektoria społeczna, środowiska, w których byliśmy, przez które przeszliśmy, te, które nas pamiętają, i te, których my nie chcemy pamiętać – wszystko to jest i akumuluje się, zbiera na Facebooku, cały czas na wyciągnięcie ręki, trochę jak podświadomość u Junga, przyrasta z każdym obrotem wokół Słońca. Wszystko to ciągniemy za sobą i często będzie to ciężar nielekki. Niby tylko cień, może nawet cień cienia… a jednak swoje waży.
Panepsi – smutek, przechodzący w łagodny ból duszy, którego nie da się łatwo załagodzić, a który się bierze stąd, że widzimy wiele możliwych małych dóbr wokół siebie, które nawet by się dało jakoś wprowadzić w życie, ale których w sumie nikt nie chce ani nie oczekuje. Małe dobro, które przyjemnie brzmi, dopóki jest abstrakcją, ale w praktyce byłoby z niego więcej kłopotu niż korzyści. Przysługa czy pomoc, którą moglibyśmy dać bliźnim, ale oni nie chcą albo nie umieją jej przyjąć. Dawno niewidziani członkowie rodziny, których niby fajnie byłoby odwiedzić, ale wiadomo, że bardziej się przejmą i spłoszą, niż ucieszą. Fajny, nietrywialny prezent dla bliskiej osoby, który nigdy nie stanie się ciałem, bo sami się boimy, jak to będzie odebrane i czy nie przesada. I tak to się właśnie kręci, „kto co sobie pomyśli”, konwencja nami rządzi, a my tańczymy, jak ona zagra. Stąd kakofonia, stąd smutek, który wraca.
Weeone – kiedy uświadamiasz sobie, że role pokoleń się odwróciły i to już nie twoi rodzice tobie pomagają, ale ty im powinieneś pomóc. Ten proces nie zachodzi nagle, rozciąga się w czasie, nie wiadomo, kiedy przychodzi, a na każdego w innej chwili… ale przychodzi. Zawsze to było tak, że to oni byli tym zakorzenieniem i podparciem, to oni umieli ogarnąć rzeczywistość. Zaczyna się niepostrzeżenie, od zwykłych w takich przypadkach rzeczy, od komputera i telefonu, a potem coraz bardziej i bardziej. I nagle okazuje się, że we wszystkim już lepiej orientujemy się od nich, a oni opierają się na nas, spoglądając w niewiadomą przyszłość.