Wiedza i niewiedza

Amerykańska rewolucja Kaepernicka

Piotr Żelazny
Czyta się 20 minut

Dla Amerykanów, szczególnie białej klasy średniej, flaga i hymn są świętością. Dla Colina Kaepernicka, zawodnika najbardziej amerykańskiej z gier, USA nie są krajem, który zasługuje na hołd. Teraz już nie tylko dla Kaepernicka.

Nie będę wstawał, by oddawać honory fladze kraju, w którym czarnoskórzy i kolorowi są prześladowani. Na ulicach leżą ciała czarnych, a mordercom, którzy ich zabili, daje się płatne urlopy do wyjaśnienia sprawy” – to jego słynna już wypowiedź sprzed roku.

Colin Kaepernick jest synem białej kobiety i Afroamerykanina. W wieku czterech lat został oddany przez matkę do adopcji i wychowało go białe małżeństwo z Wisconsin.

Miał 29 lat i sześcioletni wielomilionowy kontrakt z zespołem 49ers z San Francisco, gdy rok temu zaczął protest przeciw serii zabójstw czarnych obywateli dokonanych przez funkcjonariuszy policji i poparł ruch Black Lives Matter.

Informacja

Z ostatniej chwili! To trzecia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Bunt Kaepernicka nastąpił na długo przedtem, zanim do Białego Domu wprowadził się Donald Trump, zanim przez Charlottesville przemaszerowali biali suprematyści ze swastykami na flagach niesionych obok sztandarów Konfederacji.

Najpierw Kaepernick po prostu siedział podczas odgrywania hymnu. Mało kto zwrócił na to uwagę – drużyna futbolu amerykańskiego, ukochanego sportu Amerykanów, to ponad 50 zawodników, prawie drugie tyle trenerów i członków sztabu.

W dodatku protest rozpoczął w trakcie letnich sparringów, zanim wystartowała liga. Gdy w końcu gest Kaepernicka został zauważony, zaczęła się nagonka.

„Zmień kraj, czarnuchu”

Wyzywanie od „czarnuchów” w sieci było na porządku dziennym. Żądania, by „wypie… z kraju” – również. Bo dla Amerykanów, szczególnie białej klasy średniej, flaga i hymn są świętością. I jak może taki siedzieć podczas hymnu, skoro Kodeks flagi zaleca stać, mając twarz zwróconą w jej stronę, z prawą ręką nad sercem? Nie dyskutowano, dlaczego Kaepernick siedzi, ale że siedzi. Że znieważa w ten sposób i „gwiaździsty sztandar”, i hymn, i kraj, i tych, którzy oddali zań życie oraz przelali krew.

Kaepernick – po rozmowie z byłym zawodnikiem i weteranem Nate’em Boyerem – zaczął więc klękać na jedno kolano, by okazać szacunek poległym. To także uznano za obrazę. Rasistowskie wyzwiska w sieci i na stadionach się nasiliły. Modelka Kate Upton, bratanica republikańskiego senatora Freda Uptona, powiedziała, że protest Kaepernicka „jest przerażający”.

Trump, wówczas kandydat na prezydenta, kazał na Twitterze Kaepernickowi „zmienić kraj”. W sieci za­roi­ło się od nagrań wideo, na których kibice palili koszulkę 49ers z numerem siedem i nazwiskiem Kaepernick. Rozgrywający wciąż jednak klęczał na meczach, a w wywiadach, których niechętnie udzielał, mówił o rasizmie oraz brutalności policji wobec czarnych. Dołączyło do niego kilku innych zawodników. 20 stycznia 2017 r. Trump został zaprzysiężony jako 45. prezydent USA. Sezon futbolu skończył się w lutym.

Gdy we wrześniu 2017 r. wystartował nowy sezon, ponad 250 zawodników dołączyło do protestu – klęcząc, siedząc, nie wychodząc na hymn na boisko. Niektórzy stali, ale trzymając się z kolegami za ramiona, manifestowali jedność. Jeszcze inni wznosili w górę pięści.

Kaepernicka wśród nich nie było. Po sezonie rozwiązał umowę z 49ers. Żaden inny klub nie chciał go zatrudnić. Colin, który był gwiazdą ligi w 2012 r., ostatnio wskutek wielu kontuzji stracił pozycję. W 49ers był w 2016 r. rezerwowym rozgrywającym. Ale jak powiedział jego agent: „W normalnych warunkach 29-letni quarterback, mający za sobą występ w Super Bowl, jeśli tylko umie jednocześnie chodzić i żuć gumę, jest rozchwytywany na rynku”.

Prezydent Trump przechwalał się na wiecu, że to jego zasługa. „Rozgrywający z San Francisco, jestem przekonany, że nikt z was o nim nie słyszał, nie może znaleźć nowego klubu. Właściciele nie chcą mu dać kontraktu, bo boją się, że źle bym o nich zatweetował”.

Milion dolarów w 10 miesięcy

Kaepernick nie pasuje do stereotypu niezbyt rozgarniętego sportowca. Latem 2016 r., tuż przed tym, jak po raz pierwszy klęknął, zapisał się na kurs prawa mniejszości na uniwersytecie w Berkeley. Jak na człowieka zarabiającego 11,9 mln dolarów za sezon, raczej nietypowe zajęcie.

Rasizmu doświadczał od dziecka. W jednym z wywiadów opowiadał o wycieczce samochodowej ze swoją rodziną. Niemal w każdym motelu obsługa podchodziła do jego białych rodziców oraz rodzeństwa i upewniała się, czy na pewno jest z nimi.

Po wpisach Kaepernicka w mediach społecznościowych widać, jak dojrzewał. W ostatnich latach futbol i sport schodziły na dalszy plan, a kwestie społeczne i rasowe stawały się dla niego ważniejsze. Stopniowo touchdowny czy podania na wiele jardów zastępowane były cytatami z Malcolma X, Martina Luthera Kinga bądź filmami pokazującymi zabójstwa czarnych przez policję.

Dziś mieszka w Nowym Jorku z Nessą Diab, swoją partnerką, dziennikarką MTV i rozgłośni hip-hopowej Hot97, aktywistką Black Lives Matter. Wielu uważa, że Nessa miała wielki wpływ na „przebudzenie Colina Kaepernicka”.

Co miesiąc przelewa po 100 tys. dolarów na równościowe cele: posiłki dla biednej młodzieży, wsparcie dla czarnoskórych weteranów. Organizuje obozy dla kolorowej młodzieży z trudnych dzielnic. Uczy ich, jak mają się zachowywać w konfrontacji z policją, jakie prawa im przysługują. „Jestem z niego dumny – mówił w rozmowie z NYT Brandon Marshall, kolega Kaepernicka z uniwersytetu w Nevadzie, zawodnik Denver Broncos. – Gdyby ludzie spojrzeli na całość, na to, co Colin robi dla społeczności, na warsztaty, które prowadzi dla młodzieży, na pieniądze, którymi wspiera organizacje, chwilę się nad tym zastanowili, powiedzieliby: »Ten koleś jest naprawdę wyjątkowy«”.

Liga białych konserwatystów

W 2014 r. Reuters pisał, że NFL to „ostatni bastion białych konserwatystów”. Wśród osób deklarujących się jako kibice NFL 83% jest rasy białej, 64% z nich to mężczyźni, a 51% ma powyżej 45 lat. Futbol amerykański jak żaden inny sport gloryfikuje przemoc i maczyzm, a także przedkłada zespołowość nad indywidualizm. Zawodnicy występują w kaskach – nie mają twarzy.

Liga ma poważny problem z homofobią, zresztą jak większość zawodowych sportów na całym niemal świecie. Zawodnik Chris Kluwe z Minnesota Vikings, który wspierał kampanię na rzecz związków jednopłciowych, musiał zakończyć karierę, bo Vikings rozwiązał z nim umowę, a żaden inny klub nie chciał go zatrudnić.

Oczywiście nikt nigdy nie powiedział mu, że to z powodu popierania przez niego prawa homo­seksualistów do małżeństwa. Był notorycznie obrażany przez trenera. Jak wspomina, kiedy pierwszy raz poparł małżeństwa jedno­płciowe, został we­zwany przez szkoleniowca i był nakłaniany do niezabierania już głosu w tej sprawie. Usłyszał, że złamał święte przykazanie ligi, że w NFL nie ma miejsca na politykę i religię.

Patriotyczny kicz

Nie ma miejsca na inną politykę niż żarliwe manifestowanie amerykańskiego patriotyzmu. Przed meczem każdej amerykańskiej ligi odgrywany jest hymn – Gwiaździsty sztandar. Zwyczaj pochodzi z czasów drugiej wojny światowej, gdy przed zawodami sportowymi w ten sposób składano hołd walczącym żołnierzom. Po wojnie tradycję tę utrzymano. Z początku odtwarzano hymn tylko z taśmy, z czasem im ważniejszy był mecz, tym bardziej celebrowano ten moment. W trakcie wojny z Wietnamem do wykonania pieśni zapraszano znanych artystów. Podobnie było po atakach na WTC w 2001 r. czy po zamachu podczas maratonu bostońskiego w 2013 r.

Zdaniem wielu politologów i historyków ten amerykański patriotyzm z jednej strony ocierał się o kicz, a z drugiej służył jako pałka na przeciwników. Dziś polityk bez wpiętego w klapę marynarki znaczka z flagą jest niegodny zaufania, a każdy porządny Amerykanin musi mieć na pikapie nalepkę potwierdzającą miłość do ojczyzny.

Liga NFL dopiero w 2009 r. wprowadziła przepis, zgodnie z którym zawodnicy obu drużyn muszą być obecni na boisku podczas hymnu. Wcześniej Gwiaździsty sztandar był dla kibiców, futboliści pozostawali w tym czasie w szatniach.

W ostatnich latach niektóre mecze NFL zmieniły się w parady militarne. Nad głowami kibiców latają ponaddźwiękowe myśliwce, a flagi są dostarczane przez wojskowe helikoptery. Żołnierze rozpościerający 100-jardowe flagi przykrywające całe pole gry czy wprowadzający zawodników na boisko są już niemal normą. Za tymi pokazami patriotyzmu stoi Departament Obrony USA, który opłaca większość przedmeczowych show. W latach 2011–2014 Pentagon przeznaczył 5,4 mln dolarów na flagi, myśliwce, helikoptery i żołnierzy, a Gwardia Narodowa (paramilitarna formacja mająca wspierać regularną armię USA) wpompowała w tego typu przedsięwzięcia 6,7 mln dolarów w latach 2013–2015. Honorowano bohaterów wojennych, organizowano „niespodziewane” powroty z misji do domów, a wzruszona żona przytulała męża w mundurze na boisku, przy tłumach skandujących: „USA, USA!”.

Przywołane sumy pochodzą z ustaleń republikańskich senatorów Johna McCaine’a i Jeffa Flake’a, którzy w 2015 r. wykorzystali je do ataku na administrację Obamy.

Dziś McCaine i Flake potępiają klęczących futbolistów i słowem nie wspominają, że tak patriotyczne nastawienie kibiców jest w dużej mierze spowodowane czymś, co nazwali „płatnym patriotyzmem”. Przyzwyczajona do oddawania czci fladze i utożsamiająca hymn z wojskiem oraz weteranami publiczność gwiżdże, buczy i wścieka się, gdy zawodnicy idą w ślady Kaepernicka i klęczą podczas odgrywania Gwiaździstego sztandaru.

„Twierdzić, że futboliści protestują przeciwko fladze czy hymnowi, to jak powiedzieć, że Rosa Parks protestowała przeciwko transportowi autobusowemu” – komentował Don Lemon, czarnoskóry prowadzący program publicystyczny CNN Tonight. Rosa Parks sześć dekad temu w miasteczku Montgomery w Alabamie odmówiła ustąpienia miejsca w autobusie białemu, za co została aresztowana. Stała się symbolem protestu przeciwko segregacji rasowej.

„Zejdź z boiska, sukinsynu”

Dlaczego nagle tej jesieni ponad ćwierć tysiąca zawodników postanowiło uklęknąć? To zasługa Trumpa, który na nowo wzniecił przygasający protest. Podczas wiecu poparcia dla senatora Luthera Strange’a w Alabamie prezydent zwrócił się do publiczności: „Bardzo bym chciał zobaczyć, jak któryś z właścicieli klubu NFL mówi do jednego z tych znieważających naszą flagę: »Zejdź z tego boiska, sukinsynu, jesteś zwolniony«. Wielu właścicieli to moi przyjaciele. Ten, który by tak zrobił, zostałby najpopularniejszą postacią w USA. Wiecie, co mnie złości? Gdy ludzie tacy jak wy włączają telewizor i muszą oglądać tamtych, którzy klęczą podczas odgrywania naszego wspaniałego hymnu”.

„Ludzie tacy jak wy” z jednej strony, z drugiej – „sukinsyn” i „tamci”. Entuzjazm większości białej publiczności klasy średniej był ogromny. Wiece to żywioł prezydenta. Uwielbia przemawiać do tłumów zwolenników – gdy nie padają niewygodne pytania i może dać się ponieść.

Tylko na wiecach może sobie pozwolić, by zobaczywszy protestującą osobę, wykrzyknąć do tłumu: „Zabierzcie go stąd, do cholery!”. Tak było 29 kwietnia podczas wiecu w Harrisburgu w Pensylwanii. A gdy grupa motocyklistów Bikers for Trump zaczęła wyprowadzać protestującego przy buczeniu i okrzykach tłumów, prezydent skandował do mikrofonu „USA, USA, USA”. Jednak czasem Trump musi wyjść z sal pełnych zwolenników do świata zewnętrznego.

„Jestem dumną suką”

A światu zewnętrznemu nie spodobały się uwagi wygłoszone w Alabamie. Matka Colina Kaepernicka napisała na Twitterze: „Cóż, jestem cholernie dumną suką”. Rea­gowali zawodnicy, dziennikarze, politycy Partii Demokratycznej. Szef NFL stwierdził, że „komentarze prezydenta Stanów Zjednoczonych były nie na miejscu”. Futbolista LeSean McCoy napisał: „To naprawdę smutne, człowieku… Nasz prezydent jest dupkiem”. Koszykarz Stephen Curry z Golden State Warriors po tyradzie w Alabamie stwierdził, że ani on, ani jego koledzy nie pójdą do Białego Domu na spotkanie mistrzów NBA z prezydentem. W reakcji na to Trump napisał (znów Twitter), że „zaproszenie zostało odwołane”.

Wiec w Alabamie odbył się przed meczami ligi futbolistów NFL. W weekend ponad 250 zawodników poparło protest Kaepernicka i się zaczęło. Publiczność w większości kwitowała ich zachowanie gwizdami. Wieczorne programy publicystyczne nigdy wcześniej nie poświęciły tyle miejsca futbolowi. I chociaż media sprzyjające demokratom starały się przekonywać, że to protest przeciwko prześladowaniu mniejszości, szczególnie czarnoskórych, te wspierające Trumpa – takie jak Fox News – mówiły tylko o znieważaniu flagi, żołnierzy i hymnu.

Nie wspomniały, że Kodeks flagi, na który się powoływały, zabrania rozpościerać ją w poziomie, co ma miejsce niemal przed każdym meczem NFL. Nie można jej też używać w celach komercyjnych ani umieszczać na ubraniach. Wystarczy wejść na stronę donaldjtrump.com i kliknąć w zakładkę sklep, by zobaczyć, że prezydent sam średnio stosuje się do kodeksu.

Znieważanie przez klękanie

Trump zaczął nawoływać do opuszczania stadionów, jeśli zawodnicy nadal będą „znieważać naszą wspaniałą flagę”. Wiceprezydent Mike Pence udał się w rodzinnej Indianie na mecz Indianapolis Colts – San Francisco 49ers, wysłuchał hymnu, stojąc na baczność i trzymając prawą rękę nad sercem. Kilku zawodników w tym czasie klęczało. Gdy tylko hymn wybrzmiał, Pence opuścił stadion. Powiedział, że nie mógł zostać w miejscu, gdzie „zawodnicy bezcześcili hymn i flagę”.

I już naprawdę mało kto pamięta, że tu nie chodzi o lekceważenie flagi i hymnu – swoją drogą tylko w USA można znieważyć flagę, klęcząc przed nią. I mało kto pamięta też reakcję Baracka Obamy, bo przecież to on był prezydentem, gdy Kaepernick zaczął protest.

Zapytany przez dziennikarza CNN Obama powiedział: „Zawsze będą istnieć ludzie, z których działaniami się nie zgadzamy. Ale póki protestują w granicach prawa, możemy co najwyżej wyrażać opinie sprzeciwiające się ich działaniu. Należy pamiętać, że mają do tego prawo. Chciałbym, aby pan Kaepernick i inni, którzy klęczą, zastanowili się, czy nie zadają bólu tym, którzy stracili kogoś bliskiego na polu bitwy. I boli ich, gdy ktoś nie stoi podczas hymnu. Ale chciałbym też, by inni pomyśleli o bólu, który Kaepernick wyraża, klęcząc. O tych, którzy stracili kogoś, kogo kochają, niesłusznie ich zdaniem zastrzelonego”.

Black Lives Matter

Kaepernick zaczął protestować niedługo po zastrzeleniu w San Francisco Maria Woodsa. Gdy czarnoskóry tancerz ranił nożem w ramię mężczyznę, policja wszczęła pościg. Ponad 15 funkcjonariuszy otoczyło go, przyparło do drzwi garażu i kazało odłożyć nóż. Woods obficie krwawił, wcześniej został postrzelony przez funkcjonariusza w kolano. Za plecami policjantów zaczął zbierać się tłum gapiów nagrywających sytuację telefonami. Woods się poddał, ale zwlekał z odłożeniem broni. Nagle wyprostował się i zrobił nieporadny krok w bok. Policjanci otworzyli ogień, trafili go 21 razy. Nagrania egzekucji zostały opublikowane w Internecie, a szef policji w San Francisco wszczął śledztwo, by ustalić, czy funkcjonariusze nie nadużyli siły. Objęto nim pięciu policjantów, wszyscy na czas wyjaśnienia sprawy dostali płatne urlopy.

„Nie chcę już widzieć kolejnej Sandry Bland, Tamira Rice’a, Waltera Scotta czy Erica Garnera – mówił Kaepernick. – Do czego musi dojść, byśmy jako społeczeństwo wstali i powiedzieli, że coś jest nie w porządku. Policjanci mają odznaki i mają nas ochraniać, a nie mordować”.

Wszyscy wymienieni byli czarni, nieuzbrojeni i zostali zabici przez białych policjantów. Oprócz Sandry Bland, która po zatrzymaniu za wykroczenie drogowe i ostrej wymianie zdań z policjantem została aresztowana i powiesiła się w celi.

Tamir Rice miał 12 lat i głupi pomysł, by pistoletem zabawką grozić ludziom w centrum handlowym. Został postrzelony dwa razy w klatkę piersiową przez policjanta, którego wcześniej w teście psychologicznym określono jako zbyt nerwowego.

50-letni Walter Scott został zatrzymany za niedziałające trzecie światło stop. Był pod wpływem kokainy, wyskoczył z samochodu i zaczął uciekać. Został trafiony pięć razy w plecy.

Erica Garnera zatrzymała policja w Nowym Jorku 17 lipca 2014 r., podejrzewając, że nielegalnie handluje papierosami na sztuki. 43-letni ojciec sześciorga dzieci i dziadek trojga wnucząt zaczął się szarpać z trzema funkcjonariuszami. Został powalony na ziemię, policjant założył mu dźwignię na szyję i zaczął dusić. Garner zmarł na miejscu. Przed śmiercią krzyczał: „Nie mogę oddychać”.

„I can’t breathe” znalazło się na sztandarach, z którymi maszerowali członkowie powstałej w lipcu 2013 r. organizacji Black Lives Matter, od początku popieranej przez Kaepernicka.

BLM nie ma lidera i ścisłego kierownictwa, to ruch społeczny. W ciągu czterech lat zorganizował ponad sto protestów po kolejnych podejrzanych przypadkach, gdy czarnoskórzy ginęli na komisariatach podczas rutynowych zatrzymań.

Ruch BLM jest krytykowany przez polityków z obu stron barykady, bo jego protesty często zamieniają się w pełne przemocy starcia z policją. Najsłynniejszym przykładem są zamieszki w Ferguson, przedmieściach St. Louis, gdzie kilka lat temu biały policjant zastrzelił 18-letniego czarnoskórego Michaela Browna poszukiwanego za kradzież paczki papierosów.

Pomniki konfederatów

Wiec w Alabamie, podczas którego Trump wyzywał klęczących futbolistów od sukinsynów i martwił się o „ludzi takich jak wy, którzy muszą to oglądać”, odbył się kilka tygodni po marszu Ku Klux Klanu i białych suprematystów w Charlottesville. Protestowali oni przeciwko planom usunięcia pomnika generała Konfederacji Roberta E. Lee.

Decyzję o usuwaniu pamiątek po konfederatach podjęto w 2015 r. po strzelaninie w kościele metodystyczno-episkopalnym w Charleston. 21-letni Dylann Roof zabił wówczas dziewięć czarnoskórych osób, a w momencie aresztowania przyznał się do winy i stwierdził, że jego pobudką było „wywołanie wojny rasowej”.

Większość pomników konfederatów, którzy bronili niewolnictwa i przegrali wojnę secesyjną, powstała w latach 1890–1920 (wojna secesyjna skończyła się w 1865 r.), czyli w czasach, gdy wprowadzano tzw. regulacje Jima Crowa – usankcjonowaną prawnie segregację rasową.

Drugi szczyt wznoszenia pomników konfederatów przypadł na lata 50. i 60., czyli w apogeum działalności ruchu praw obywatel­skich, pastora Martina Luthera Kinga i w okresie zniesienia segregacji. „Większość ludzi wznoszących pomniki konfederatów nie czciła w ten sposób przeszłości, a raczej wysyłała jasny sygnał obrony białej supremacji w przyszłości” – mówiła „New York Timesowi” Jane Dailey, historyczka z University of Chicago.

1064 ataki rasistowskie w miesiąc

Napięć rasowych jest w USA coraz więcej. Od trzech lat co roku dochodzi do masowych zamieszek na tle rasowym. Wcześniej podobne incydenty zdarzały się raz na osiem, dziewięć lat. Wygrana Trumpa pogorszyła tę sytuację.

Portal Slate.com zarejestrował 1064 przypadki ataków na tle rasis­towskim w pierwszym miesiącu po zaprzysiężeniu nowego prezydenta. Wielu komentatorów politycznych mówi wprost o odreagowywaniu przez białych prezydentury Obamy. Czarnoskóry dziennikarz, pisarz, autor komiksów Ta-Nehisi Coates napisał w „The Atlantic” artykuł o Trumpie zatytułowany: Pierwszy biały prezydent.

76% badanych, deklarujących się jako demokraci, uważa Trumpa za rasistę. 71% twierdzi, że w jego kampanii wyczuwalne były „faszys­towskie podteksty”. Trump nie odciął się od poparcia, którego udzielił mu w kampanii David Duke – były Wielki Mistrz Ku Klux Klanu.

W 1973 r. Departament Sprawiedliwości USA rozpoczął śledztwo przeciwko firmie deweloperskiej Trump Management. Jej właścicielami byli Fred (ojciec) i Donald (syn) Trumpowie. Obaj zostali oskarżeni o prowadzenie rasistowskiej polityki mieszkaniowej. Czarnoskórzy nie mieli szans na kupno mieszkań – ich podania znakowano specjalnym kodem. Proces zmienił się w farsę i był szeroko komentowany w Nowym Jorku – Trumpowie wytoczyli ­kontrproces Departamentowi i domagali się 100 mln dolarów odszkodowania. Skończyło się ugodą, bez orzekania o winie, co Donald Trump próbował przedstawić jako swoje zwycięstwo. Ale nie chwalił się, że w wyniku procesu musieli z ojcem pod przysięgą obiecać, że podania czarnoskórych nie będą już specjalnie oznaczane. Kilka lat później okazało się jednak, że Trump Management nie przestrzega warunków ugody.

Przykładów rasizmu Trumpa jest znacznie więcej. Począwszy od tego, że szefem jego kampanii, a następnie głównym strategiem był Steve Bannon, twórca skrajnie prawicowego portalu Breitbart News. Jedną z pierwszych decyzji prezydenta było wydanie wojny imigrantom.

Trump i jego zwolennicy zrobili wszystko, by dyskusja wokół gestu Kaepernicka nie dotyczyła narastającej przemocy wobec czarnych, rasizmu i prześladowania mniejszości. I w zasadzie im się udało. Dyskutuje się o szacunku dla hymnu, flagi ­­­i patriotyzmie.
 

Czytaj również:

Miasto szkła i błądzących spojrzeń Miasto szkła i błądzących spojrzeń
i
Nowy Jork, fot. Anna Wyrwik
Doznania

Miasto szkła i błądzących spojrzeń

Anna Wyrwik

Pierwszy raz przyjechałam do Nowego Jorku w kwietniu 2016 r. Nie miałam smartfona z dostępem do Internetu, a tak się złożyło, że zamiast na JFK – skąd trasę do mieszkania w Queens miałam spisaną w notesie – wylądowałam w Newark. Z JFK jechałabym mniej niż godzinę, Newark to o wiele dalej: stan New Jersey i po drugiej stronie Manhattanu. Najpierw postanowiłam więc ruszyć do Greenwich Village.

W końcu jechałam do Ameryki dla Beat Generation, a oni i cała reszta nowojorskich artystów przez lata stacjonowali właśnie w tej dzielnicy na Dolnym Manhattanie. Jakoś po 22.00 (4.00 rano polskiego czasu), czyli po 24 godzinach na nogach, zamówiłam brooklyn lagera w Caffè Reggio na MacDougal Street i siedziałam tak – podekscytowana, że w końcu tu jestem. W Nowym Jorku – gdzie tworzyli Jack Kerouac, Susan Sontag, Bob Dylan, Woody Allen i Willem de Kooning, gdzie rozbrzmiewały dźwięki saksofonu Coltrane’a. Tyle że poza mną nikt inny się nie ekscytował, nie cieszył, nie czekał i w ogóle całe miasto miało to gdzieś. Chyba żadne inne miejsce nie potraktowało mnie z taką obojętnością. I to było super!

Czytaj dalej