
W świecie pełnym niepewności grzyby, jak gąski sosnowe, uczą nas, jak przetrwać i współistnieć wśród ruin globalnego postępu. Ich aromat przypomina, że życie bez gwarancji wciąż może być pełne nadziei. Prezentujemy fragment eseju „Grzyb u kresu świata” antropolożki Anny Tsing.
Grań Takamato, obfitujqca w rozprzestrzeniajqce się kapelusze grzybów, zapełnia się i rośnie – oto cud jesiennego aromatu.
(Man-nyo Shu ze zbioru poezji japońskiej z VIII wieku)
Co robisz, gdy Twój świat zaczyna rozpadać się na kawałki? Ja idę na spacer i jeśli mam fart, znajduję grzyby. To one sprawiają, że przychodzę do siebie. Nie tylko dzięki swoim, przypominającym kwiaty, żywiołowym kolorom i zapachom. Także dlatego, że pojawiają się nieoczekiwanie, przypominając o szczęśliwym zbiegu okoliczności, gdy znajdujemy się we właściwym miejscu i czasie. Wiem wówczas, że pośród grozy nieokreśloności wciąż jeszcze może nas spotkać coś przyjemnego.
Groza, oczywiście, nie przemija i nie dotyka wyłącznie mnie. Klimat zaczyna wariować, a postęp przemysłowy okazał się bardziej śmiercionośny dla życia na Ziemi, niż przypuszczano jeszcze wiek temu. Ekonomia przestała być źródłem rozwoju i optymizmu. Każdy następny kryzys ekonomiczny łączy się z niebezpieczeństwem, że znikną nasze miejsca pracy. Nie chodzi tylko o to, że mogę bać się potoku nowych katastrof. Idzie także o to, że brakuje mi opowieści, które tłumaczyłyby, dokąd wszyscy zmierzamy i dlaczego akurat tam. Kiedyś wydawało się, że prekarność to los tych, którym się nie powiodło.