Antypody to my Antypody to my
i
ilustracja z archiwum
Wiedza i niewiedza

Antypody to my

Mikołaj Golachowski
Czyta się 18 minut

Nasza planeta jest kulą krążącą w kosmosie. Z ludzkiej perspektywy nawet całkiem sporą, ale wciąż to tylko kula w bezmiernej przestrzeni, gdzie takie pojęcia jak „na górze” czy „na dole” nie mają sensu. Mimo to za normalne uważamy, że na górze mapy powinna być północ, a na dole – południe.

Nie zawsze tak było. Jeszcze kilkaset lat temu u góry mapy najczęściej był wschód, bo to się wszystkim dobrze kojarzyło. Ponoć od tego właś­nie pochodzi słowo „orientowanie”, bo Orient to właśnie wschód. Na środku map umieszczano zaś albo własny kraj, co dość zrozumiałe, albo biblijny Raj. Północ zawędrowała na szczyt dopiero, gdy standardowo zaczęto orientować się według Gwiazdy Polarnej. Widoczna jest ona tylko na półkuli północnej, ale tak się złożyło, że świat zdominowały kultury wywodzące się z tej części kuli ziemskiej i to głównie z Europy pochodzi przyjmowana powszechnie kartografia.

Niestety, taki sposób przedstawiania świata narzuca nam też odruchowe wartościowanie pozostałych – i ludzie z innych kontynentów, zwłaszcza zaś z półkuli południowej, często czują się z tym źle i trudno im odmówić racji. Instynktownie uważamy, że gdy coś jest u góry, to pewnie jest lepsze.

Informacja

Z ostatniej chwili! To przedostatnia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Dlatego w Argentynie czy Australii można spotkać mapy ułożone inaczej: z południem u szczytu i kontynentami ustawionymi „odwrotnie” i poprzesuwanymi w stosunku do konwenansów, tak że na środku znajdują się Azja bądź Ameryki. Niekiedy jest to zmuszający do namysłu żart, a czasem takie mapy stają się elementem miejscowej popkultury.

Pierwsza taka współczesna odwrócona mapa, América Invertida, narysowana w 1943 r. przez urugwajskiego artystę Joaquína Torresa Garcíę, była poważnym manifestem artystycznym i politycznym. Jej autor głosił teorię „konstruktywnego uniwersalizmu” nawiązującą do tradycji rdzennych mieszkańców kontynentu i chciał stworzyć artystyczną „Szkołę Południa” rzucającą wyzwanie kolonialnym tradycjom. Jak sam mówił: „Południe to nasza Północ, […] dlatego odwracamy teraz mapę do góry nogami i zaczynamy rozumieć naszą prawdziwą pozycję, a nie taką, jakiej chce świat”.

Standardów światowej kartografii pewnie nie zmienimy, ale warto walczyć z nawet nieuświadomionym poczuciem wyższości Północy. My naprawdę mieszkamy na kuli i wszyscy jesteśmy równi wobec Wszechświata.
 

Czytaj również:

Biegunowe różnice, czyli jak miś z pingwinem Biegunowe różnice, czyli jak miś z pingwinem
i
„Fauna Arktyki”, Gustav Mutzel; źródło: Wikimedia Commons
Wiedza i niewiedza

Biegunowe różnice, czyli jak miś z pingwinem

Mikołaj Golachowski

Kilka lat temu na stacji benzynowej zauważyłem duże, ładne zdjęcie na całą ścianę i podpis „Aleja arktyczna”. Pod spodem stał rząd lodówek, więc nawet miałoby to sens. Gdyby nie fakt, że śliczne zdjęcie przedstawiało stado pingwinów. Westchnąłem ciężko.

Muszę tu coś wyznać. Generalnie jestem człowiek spokojny, ale za każdym razem, kiedy ktoś myli Arktykę z Antarktyką, a pingwina stawia koło niedźwiedzia polarnego, krew uderza mi do głowy. No dobrze, nie jestem tu całkiem obiektywny. W Antarktyce pracuję od ponad 15 lat i spędziłem tam dwie zimy. Zacząłem jako biolog badający słonie morskie, a od ponad 10 lat jako przewodnik turystyczny regularnie pokazuję ludziom oba polarne rejony. Pracuję na statku i opowiadam o dzikich mieszkańcach oraz o historii odwiedzanych miejsc. Dlatego myślę, że czas rozproszyć mgłę konfuzji spowijającą bieguny naszych wyobrażeń. Bo choć zarówno w Arktyce, jak i w Antarktyce jest bardzo zimno, pod innymi względami to dwa różne światy.

Czytaj dalej