Barka jak Arka
i
Dziecko z rybackiego plemienia Badżawów bawi się z rekinem, Wangi Wangi, Indonezja; zdjęcie: James Morgan
Marzenia o lepszym świecie

Barka jak Arka

Łukasz Stępnik
Czyta się 7 minut

Jahwe, jak wiadomo, sprowadził na ludzkość powszechny potop, ale oszczędził Noego wraz z rodziną, każąc mu zbudować arkę. Podobnie rzecz zapamiętali nie tylko Żydzi, lecz także Sumerowie czy Mezopotamczycy (tylko ich bóg nazywał się Ea albo Enki, a uratowani – Utnapisztim czy Zisudra). Widać jest coś na rzeczy – dlatego rozsądni ludzie już dziś szykują się na potop. Również w Polsce.

W głośnym filmie Wodny świat z 1995 r. Kevin Costner, grający żeglującego po wielkim oceanie ryboczłowieczego mutanta, zabiera swoją ukochaną w podwodną podróż, podczas której pokazuje jej zalane ruiny miasta, prawdopodobnie będącego kiedyś Nowym Jorkiem. Przysłonięte koralowcami żelbetowe struktury budynków przypominają przerażający obraz cmentarzyska dawnej cywilizacji, która na własne życzenie sprowadziła na siebie zagładę. Z urywkowych dialogów trudno wywnioskować, jakie były przyczyny katastrofy, w wyniku której cały świat znalazł się pod wodą, ale można przypuszczać, że miały z tym coś wspólnego topniejące pokrywy lodowe i ogromne ilości wyprodukowanego przez ludzkość dwutlenku węgla, które przez wiele lat wydostawały się do atmosfery.

Po nas choćby potop? No właśnie!

Większość naukowych prognoz dotyczących przyszłości Ziemi wygląda całkiem podobnie, co pozwala potraktować twórców scenariusza Wodnego świata jako pionierów

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Transatlantyk z zadyszką
i
Wschód słońca nad Atlantykiem widziany z Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, zdjęcie: NASA
Wiedza i niewiedza

Transatlantyk z zadyszką

Paulina Wilk

Przez wieki Atlantyk był platformą handlu niewolnikami, do dziś wyznacza relacje ekonomiczne między Europą a Stanami Zjednoczonymi. Czy nastaje właśnie zmierzch panującego w jego granicach porządku?

Zacznijmy od tego, że w przyszłości Ocean Atlantycki zniknie. Europa i Ameryka Północna zjednoczą się w superkontynent. Co prawda nastąpi to dopiero za 200 mln lat, ale taka perspektywa pobudza wyobraźnię. Szczególnie jeśli wziąć pod uwagę, ile wysiłku i przemocy niesie historia europejsko-amerykańsko-afrykańskich relacji atlantyckich, przez wieki mających niejako zaprzeczyć faktycznej geograficznej rozłące. Atlantyk był historycznie najbardziej zatłoczonym oceanem, najgęściej pokrytym liniami żeglugi – pomiędzy ważnymi punktami w północnej jego części, takimi jak Liverpool, Sewilla, Charleston czy Boston, ale też mniej oczywistymi portami na południu, do których należą brazylijskie dziś Salvador i Recife czy kolumbijska Kartagena i Kingston na Jamajce.

Czytaj dalej