Barwy osobiste Barwy osobiste
i
rysunek: archiwum „Przekroju”
Wiedza i niewiedza

Barwy osobiste

Szymon Drobniak
Czyta się 11 minut

Każdy z nas żyje we własnym kolorowym wszechświecie. I można to udowodnić naukowo.

Pławię się we wnętrzu Słońca. Jest duszno i gęsto – choć to w sumie delikatny eufemizm. Wszystko dookoła kąpie się w sztormie promieni UV i rentgenowskich, masami przewala się wszechobecna plazma rozpalona jądrową fuzją do białości. Temperatura sięga 2 mln stopni Celsjusza, ale gaz jest już niemalże porządnym gazem właśnie, jego gęstość spadła do tolerowalnych ułamków kilograma na mililitr – nie to, co głębiej, na granicy słonecznego jądra, gdzie mililitr gazu ściśnięty grawitacyjnym imadłem waży ponad 50 kg i pluje na wszystkie strony promieniowaniem gamma.

Mój foton (czemu mój – o tym za chwilę) ma za sobą prawie 100 tys. lat mozolnego pełznięcia przez słoneczną strefę promienistą. Przez tysiąclecia znikał, zderzając się z atomami rozżarzonego gazu, by po sekundzie odrodzić się ponownie – i tak w kółko. Teraz jest już blisko fotosfery, zewnętrznej warstwy Słońca, tej widzianej z Ziemi jako oślepiająca powierzchnia gwiazdy. O, właśnie przeciska się przez jej granicę. Po trwającej tysiące lat wędrówce przez wnętrze gwiazdy odrywa się od Słońca. Odfruwa z jego powierzchni z zawrotną prędkością prawie 300 000 km/s. Razem z nim miliard bilionów bilionów bilionów innych fotonów produkowanych w każdej sekundzie przez Słońce. Nie ma sensu próba wyobrażenia sobie takiej liczby, nasze mózgi nie nawykły do mierzenia się z tyloma potęgami dziesięciu. Mnie zresztą w tej chwili interesuje ten jeden konkretny foton i to, co on dla mnie zrobi. Za 8 minut, pokonawszy dzielące Słońce

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Piękno formy, ciężar treści Piękno formy, ciężar treści
i
Lennart Nilsson, „Płód (Kosmonauta)”, 1965 r. © Lennart Nilsson Photography. STENE PROJECTS
Przemyślenia

Piękno formy, ciężar treści

Tomasz Wichrowski

Paris Photo to najważniejsze na świecie targi sztuki poświęcone w całości fotografii. Wydarzenie przyciąga tysiące gości, setki galerii, artystów oraz finansową elitę, którą stać na drogie zakupy pod szklanym dachem Grand Palais.

Organizatorzy tej potężnej imprezy postawili na zamysł stworzenia możliwie najszerszej platformy ukazującej różnorodność medium, jakim jest fotografia. Wizja łączenia starego z nowym, elitarnego z wywrotowym jest co prawda kusząca, lecz trudno oprzeć się wrażeniu, że galerzyści biorący udział w targach sprawnie lawirują w doborze tematów, częściej stawiając na urok formy, mniej uwagi poświęcając natomiast trudnościom dręczącym współczesny świat.

Czytaj dalej