
Pomagierka strażnika miecza – tak mówi o sobie Agata Maciak. U boku swego mistrza, Takao Fujimoto, walczy o ocalenie dziedzictwa japońskich płatnerzy.
„Podchodząc do miecza, należy złożyć mu pokłon. To wyraz szacunku wobec kowala, który go wykuł. Po zdjęciu oprawy dostrzega się wykutą inskrypcję i podpis artysty. Miecz ustawia się pod światło, tylko tak widać konstelacje skrystalizowanej stali. W wypolerowanym ostrzu odbicie jest czyste i klarowne. Aż nierzeczywiste. Jeśli potrafisz się odpowiednio skupić, przychodzi moment, gdy całe otoczenie znika, i znika też miecz. Widać już tylko odbicie. Przez następne dni wszędzie je widzisz. Hipnotyzujące… czysta perfekcja. Jedyne, o czym myślisz, to by zobaczyć je jeszcze raz” – mówi Agata, po czym na dłuższą chwilę milknie.
Pierwszym, zarazem najkategoryczniejszym przepisem kodeksu samurajów jest prawość i sprawiedliwość. Nie ma dla nich nic wstrętniejszego nad podejście i kręte drogi.
Agata Maciak, z domu Wińska, 33 lata. Z mężem Radkiem, szkutnikiem, pięć lat temu przenieśli się z Warszawy do Wronki. To wioska na Mazurach, kilka domów rozrzuconych pośród pagórków. Zamieszkali w gospodarstwie wybudowanym tuż po wojnie przez Manfreda – Niemca, który nie pozwolił się wysiedlić.
Radek przerobił starą stodołę na szkutnię, w której buduje łódki regatowe. Sami remontują dom, uprawiają ziemię. Do niedawna hodowali kozy, mają warzywniak, szklarnię z pomidorami, ziemniaki i – chyba najważniejsze dla nich – pszczoły.
Agata co jakiś czas znika. Jako drugi kostiumograf przy Oli Staszko pracuje nad nowym filmem Pawła Pawlikowskiego. Razem zrobiły Idę, wcześniej inne produkcje. Poza tym jest – jak sama określa – początkującym przewodnikiem po Warmii i Mazurach, a niedawno została wolontariuszem w społecznym Muzeum Tradycji Kolejowej w Węgorzewie.
No i od pięciu