Buntownik na rowerze Buntownik na rowerze
i
R.N. Biswas, „Round the World Without Money”, zdjęcie: D.N. Prasad, 1936 r.
Ziemia

Buntownik na rowerze

Weronika Rokicka
Czyta się 13 minut

Świat się zmieniał, rodziły się nowe idee, a Ramnath Biswas, nieznany nikomu indyjski marzyciel, oliwił łańcuch i dokręcał śrubki. Jego rowerowa podróż przez kraje i kontynenty stała się częścią walki o prawa człowieka.

W lipcu 1931 r. Ramnath Biswas, wówczas 37-letni, rozdał wszystko, co posiadał – oprócz roweru. Wyruszał bowiem z rodzinnych Indii na samotną wyprawę dookoła świata. Bez pieniędzy, bez czyjejkolwiek pomocy, za to z głębokim przekonaniem, że podróżowanie powinno być dla wszystkich, a grubość portfela i granice państwowe nie mają tu nic do rzeczy. Chociaż nie był pierwszym globtroterem rowerzystą, jego ekspedycja znacząco różniła się od innych. Biswas – urodzony w kraju, który pozostawał wtedy pod panowaniem imperium brytyjskiego – chciał pokazać światu, że Indusi też są podróżnikami, mimo że Europejczycy próbowali zawłaszczyć role odkrywców, zdobywców, krajoznawców i reportażystów. Zdaniem Zachodu to kolonizowane terytoria miały być odkrywane i opisywane, nie brano pod uwagę, że sami mieszkańcy podbitych krajów też mogą wyprawiać się w dalekie strony i opisywać to, co zobaczą. Biswas wybrał ekstremalną formę podróżowania, by udowodnić, że inna opowieść o świecie jest możliwa.

Najpierw podążył w kierunku wschodnim przez Chiny do Korei i Japonii. Stamtąd zamierzał popłynąć statkiem do Kanady, ale zatrzymały go służby imigracyjne. Popedałował więc z powrotem do Indii i w 1934 r. wyruszył w stronę Europy. Drogą wiodącą przez Azję Zachodnią dotarł na Bałkany i do Europy Środkowej. Przejechał m.in. tereny dzisiejszych Węgier, Austrii, Czech, Niemiec i Królestwo Niderlandów, by przeprawić się promem do Anglii. Po przejechaniu Szkocji zakończył swój europejski tour w Londynie w 1936 r. Wrócił statkiem do ojczyzny,

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Wspak Wspak
i
„Kobieta spacerująca po egzotycznym lesie”, Henri Rousseau, 1905 r./Rawpixel (domena publiczna)
Promienne zdrowie

Wspak

Sylwia Niemczyk

Chodzenie tyłem jest dla nas bardzo korzystne. Dziwne, że nie robimy tego cały czas!

Kiedy dziecko nauczy się już wkładać stópki do buzi, przekręcać z brzuszka na plecy, a potem turlać, to w końcu, mniej więcej w siódmym miesiącu życia, zacznie pełzać. Na początku – do tyłu. Dla niewyspanych od ponad pół roku rodziców ten widok może być, wstyd przyznać, źródłem pewnej (złośliwej) uciechy: im mocniej niemowlę próbuje zbliżyć się do piłeczki przed sobą, tym bardziej wbija się pod łóżko. Nieraz te pierwsze próby podboju przestrzeni kończą się płaczem i frustracją – zrozumiałą, ponieważ bobas nie ma zielonego pojęcia, że pełzanie do tyłu jest niezmiernie korzystne dla jego rozwoju umysłowego i fizycznego. Tak samo jak my, dorośli Europejczycy, nie zdajemy sobie sprawy, ile zalet dla naszego ciała i ducha ma chodzenie wstecz – choć na Dalekim Wschodzie to jedna z najpopularniejszych aktywności ruchowych, szczególnie wśród ludzi w drugiej połowie życia.

Czytaj dalej