Tajniki bushido Tajniki bushido
i
Kōno Bairei (1844–1895), „Samuraj”, zdjęcie: Barei Gakan; rawpixel.com (domena publiczna)
Wiedza i niewiedza

Tajniki bushido

Piotr Żelazny
Czyta się 16 minut

Kiedy Theodore Roosevelt, prezydent USA, przeczytał książkę Bushido. Dusza Japonii, kazał dostarczyć sobie 60 egzemplarzy, które rozdawał znajomym. Czym oczarowuje kodeks samurajów? I jak się ma do historii?

Samurajowie stanowili klasę społeczną od przełomu VII i VIII w., gdy w Japonii zaczęły kształtować się struktury feudalne podległe gubernatorom. Cesarz dość szybko przestał mieć na nie wpływ, choć właściciele ziemscy tworzyli prywatne oddziały złożone z wykwalifikowanych wojowników. Współczesna nazwa „samuraj” wywodzi się od starojapońskiego czasownika saburau – który z czasem przeszedł ewolucję fonetyczną w samurau – co oznaczało „służyć panu”. Od XII w. i rządów szogunów znaczenie wojowników systematycznie rosło.

A jednak bushido (jap. bushi – wojownik, do – droga) wydrukowano dopiero w 1899 r. Najważniejszy zbiór zasad samurajów ujrzał świat­ło dzienne trzy dekady po delegalizacji tej społeczności i zakazaniu noszenia przez wojowników najważniejszej oznaki przynależności do klasy – miecza zwanego kataną. Japonia przechodziła w tym czasie gigantyczną przemianę i przyśpieszoną modernizację. Zamknięty oraz izolujący się przez ponad 200 lat kraj został zmuszony do otwarcia granic, a co za tym idzie do gwałtownej zmiany obyczajów. W 1853 r. do portu w Edo (dzisiejsze Tokio) wpłynęły cztery amerykańskie statki parowe dowodzone przez komandora Matthew C. Perry’ego. Amerykanie przywieźli cesarzowi list od prezydenta, w którym domagano się otwarcia portów i handlu. Sama zdolność do poruszania się bez żagli, a także gęsty dym wydobywający się z kominów przerażały Japończyków, więc załoga Perry’ego nie musiała nawet odpalać dział na „czarnych statkach”, jak zostały one ochrzczone przez autochtonów.

Na początku XX w. elity europejskie i amerykańskie wciąż o Japończykach wiedziały mało. Książka Bushido. Dusza Japonii pokazywała ich w nowym świetle i natychmiast stała się międzynarodowym bestsellerem. Wyłaniał się z niej obraz samurajów – szlachetnych wojowników, którzy w życiu kierują się kodeksem (na podobieństwo doskonale znanych w kulturze Zachodu kodeksów honorowych czy rycerskich). Angielscy lordowie i francuscy hrabiowie mogli w działaniach wojowniczych Japończyków odnaleźć zrozumiałe dla nich motywacje. Oczywiście, kodeks bushi różnił się od tych znanych w Starym Świecie – z tekstu wynikało chociażby, że samuraj na pierwszym miejscu stawia bezwzględną lojalność wobec swojego pana. Jest mu posłuszny do tego stopnia, że rozkazów nie rozpatruje na gruncie tradycyjnych dla europejskiej etyki kategorii dobra i zła, tylko je wykonuje. To właśnie tego typu detale były dla Europejczyków tak pociągające.

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Ekonomista pisze o historii

Autorem pierwszego spisanego kodeksu samurajów jest Inazō Nitobe – japoński ekonomista, dyplomata i polityk, który w trakcie studiów rolniczych na uniwersytecie w Sapporo, na początku lat 80. XIX w., przeszedł na chrześcijaństwo. Naukę kontynuował w Tokio, gdzie studiował język angielski oraz angielską literaturę. Był jednak tak rozczarowany niskim poziomem nauczania, że w 1884 r. w wieku 22 lat wyjechał do USA. Tam nie tylko kształcił się z zakresu ekonomii i nauk politycznych na Johns Hopkins University w Baltimore, lecz także wstąpił do Religijnego Towarzystwa Przyjaciół – wspólnoty bardziej znanej pod nazwą kwakrzy. To radykalny odłam purystów – pacyfistów, którzy twierdzą, że mają bezpośredni kontakt z Bogiem, a zatem i nie budują świątyń, i nie potrzebują kapłanów. W 1947 r. zostali nagrodzeni Pokojową Nagrodą Nobla. To w społeczności kwakrów z Filadelfii Nitobe poznał swoją przyszłą żonę, Mary Patterson Elkinton. Japończyk dopełnił edukacji w Niemczech, na Martin-Luther-Universität w Halle, gdzie w grudniu 1890 r. ukończył ekonomikę rolnictwa. W 1901 r. został doradcą kolonialnego rządu na okupowanym w tamtym czasie przez Japończyków Tajwanie.

W międzyczasie podróżował i pisał – chociaż ma na koncie kilka publikacji po niemiecku, tworzył głównie po angielsku. I to właśnie w tym języku, podczas pobytu w Kalifornii, napisał większą część Bushido. Duszy Japonii. W książce pod tekstem przedmowy widnieje co prawda nazwa miejscowości Malvern w stanie Pensylwania, ale tam Nitobe dokonał tylko ostatnich szlifów i napisał wstęp.

Książkę przetłumaczono na inne języki i wydawano w kolejnych krajach. Bardzo szybko, bo już w 1904 r., we Lwowie ukazała się wersja polska, a Nitobe napisał specjalną przedmowę skierowaną do polskich czytelników. Podkreślał w niej podobieństwa między Polakami i Japończykami – pisał, że oba narody ponad wszystko miłują honor i przywiązanie do ideałów, a czytelnik znad Wisły z łatwością zrozumie, czym jest bushido. Polskie wydanie zostało w kilku miejscach „poprawione” przez austriacką cenzurę, ale książka i tak cieszyła się wielką popularnością.

Jak podkreślał autor, mimo że kodeks samurajski dotyczył klasy wojowników, to przez stulecia obowiązywał całe japońskie społeczeństwo i funkcjonował w świadomości wszystkich klas – stąd podtytuł książki, owa „Dusza Japonii”. Porównywał rolę, jaką odgrywało bushido, do religii albo etyki w społeczeństwach zachodnich. Nitobe pisał też, że we współczesnej mu epoce Meiji – okresie restauracji władzy cesarskiej i wielkich przemian – kodeks bushido stał się wręcz czymś na wzór konstytucji.

Do Europejczyków to wszystko doskonale przemawiało – takie terminy, jak „konstytucja”, „kodeks” (na wzór rycerskiego bądź szlacheckiego), czy wprowadzane kategorie etyczne można było z łatwością zrozumieć. Dodatkowo odwołania do chrześcijaństwa przybliżały tajemniczych samurajów oraz ich bogatą kulturę. Wkrótce cnoty japońskich wojowników stały się doskonale znane członkom elit Starego Kontynentu i Nowego Świata. Wśród nich najważniejsze były: prawość i sprawiedliwość, męstwo, odwaga i wytrwałość, dobroć i współczucie, uprzejmość, prawdo­mówność, honor, opanowanie i – dość egzotyczny dla Europejczyków – bezwzględny obowiązek wierności panu feudalnemu.

Duchy chrześcijaństwa

Japonia cesarza Mutsuhito, którego po śmierci – podobnie jak okres jego panowania – nazwano Meiji, rosła w siłę, formując na Pacyfiku i Dalekim Wschodzie imperium. Najpierw odniosła sukces w wojnie z Chinami (1894–1895), a potem, 10 lat później, pokonała Rosję, dzięki czemu mogła zająć Koreę i Tajwan, oraz umocniła wpływy w Mandżurii. Ten triumf ­Japonii sprawił, że weszła ona do grona najważniejszych państw świata, z którymi każdy musi się liczyć. Zwycięstwom wojskowym towarzyszyła przyśpieszona modernizacja we wszystkich możliwych dziedzinach życia, a rząd promował i podsycał nacjonalizm, który usprawiedliwiał agresję zbrojną wobec innych państw. Japonia miała być mocarstwem i się nim stawała.

W takich oto okolicznościach, w 1908 r. – cztery lata po wydaniu polskim, dziewięć po premierze oryginału – książka Bushido. Dusza Japonii pojawiła się w końcu, przetłumaczona na japoński, w Kraju Kwitnącej Wiśni. Publikacja, która odbiła się tak szerokim echem na świecie, w Japonii pozostała z początku w zasadzie niezauważona, a w akademickich kręgach historyków była krytykowana. To wszystko, co powodowało, że Bushido zostało fantastycznie przyjęte na Zachodzie, w ojczyźnie autora budziło kontrowersje. Opisanie kodeksu samurajów na podobieństwo europejskich kodeksów rycerskich nie tylko sprzeniewierzało się tradycji, lecz także dla rodaków Nitobe było po prostu niezrozumiałe.

Podobnie niezrozumiałe okazały się wszechobecne w tekście odniesienia do chrześcijaństwa. Japonia jest krajem, w którym równolegle funkcjonuje wiele religii. Dwie główne to szintoizm i buddyzm. Obie są doprawione konfucjanizmem oraz taoizmem – systemami filozoficznymi, które nie mają charakteru religii w podręcznikowym ujęciu. Wiara to prywatna sprawa każdego Japończyka, a Japonia w zasadzie nigdy nie miała wyznania państwowego. Nikogo nie dziwi synkretyzm religijny – małżeństwo w świątyni szinto, pogrzeb w obrządku buddyjskim, przekonanie o zjawiskach szczęśliwych i nieszczęśliwych rodem z taoizmu, oddawanie czci przyrodzie. Wielu Japończyków samych siebie charakteryzuje jako mushūkyō, czyli bezwyznaniowców. Nie jest to jednak słowo określające bycie niewierzącym. Osoby mówiące o sobie mushūkyō uważają, że wyznawanie jednej religii jest ekstremalne, obce i bardzo „zachodnie”. Dziś do praktykowania szinto przyznaje się 69% populacji kraju, a do praktyk zgodnych z buddyzmem – 66%. Fakt, że suma znacznie przekracza 100%, mówi wszystko o religii w Japonii.

Liczne odwołania Nitobego do chrześcijaństwa były nie na miejscu również ze względu na to, że samurajowie – w większości – wyznawali nauki społeczne Konfucjusza. Jedną z naczelnych zasad konfucjanizmu jest nabożność synowska, czyli bezwzględne posłuszeństwo rodzicom i starszemu rodzeństwu, oddawanie im szacunku.

Fikcja literacka?

Gdy Bushido ukazało się w Japonii, akademicy kwestionowali przede wszystkim kompetencje Nitobego. Pytano, co dyplomata, ekonomista po studiach rolniczych, który jako młody człowiek wyjechał z kraju, może wiedzieć o „duszy Japonii” i o samurajach. Nitobe wprawdzie pochodził z rodziny bushi, ale jego ojciec Jūjirō był jednym z samurajów okresu Edo, którzy nigdy nie widzieli walki na oczy. W tamtym czasie w Japonii obowiązywał izolacjonizm, nie prowadzono wojen, a niepodzielną władzę w kraju sprawowała rodzina szogunów Tokugawa. Przez ponad dwa stulecia w kraju panował pokój. Samurajowie oczywiście wciąż szkolili się w sztukach walki, a złoty okres przeżywali kowale, którzy wykuwali miecze – dzieła sztuki, będące symbolem statusu i przynależności do klasy. Wojownicy parali się poezją, sztuką, parzeniem herbaty, a przede wszystkim sprawowali wysokie funkcje urzędnicze. I tak Jūjirō Nitobe zajmował się systemem nawadniania pól ryżowych, a wraz ze swoim ojcem, Tsutō Nitobe (dziadkiem autora Bushido), opracowali koncepcję urbanistyczną nowoczesnego miasta, dziś znanego pod nazwą Towada. Wszystko to dla klanu Nanbu, któremu służyła rodzina.

Pierwsza druzgocąca recenzja Bushido ukazała się jednak w Japonii jeszcze długo przed wydaniem z 1908 r. Jej autorem był historyk Sōkichi Tsuda specjalizujący się w okresach Taishō i Shōwa. Pisał on, że Nitobe miał bardzo niewielkie pojęcie o temacie, którym się zajął. Udowadniał, że autor mylił epoki historyczne (których nie potrafił od siebie odróżnić), a także – to najważniejszy zarzut – iż próba przedstawienia bushido jako kodeksu wspólnego dla całej Japonii jest historycznie nieuzasadniona. Samurajowie byli klasą panującą, co oznaczało, że mieli prawo zabić przez obcięcie głowy każdego, kto nie okazał im należytego szacunku i znajdował się niżej na drabinie społecznej, z czego na szczęście często nie korzystali. System społeczny średniowiecznej Japonii nie różnił się zaś wiele od innych feudalnych porządków – chłopi musieli odrabiać pańszczyznę, byli przywiązani do ziemi, pracowali na rzecz arystokracji, której musieli czapkować, i w zasadzie nie mieli możliwości awansu społecznego. Gdy w okresie restauracji Meiji rozwiązano klasę samurajów, chłopi świętowali, bo dla nich był to koniec niewolnictwa. Tymczasem Nitobe do systemu feudalnego podchodził apologetycznie.

Nie tacy idealni

W 2014 r. ukazała się książka Olega Benescha, historyka z University of York, Inventing the Way of the Samurai. Benesch jest specjalistą od historii Japonii i Chin. Udowadnia, że termin bushido w ogóle nie pojawiał się w średniowiecznej Japonii i że pojęcie „droga wojownika” to twór przełomu XIX i XX w. Nie jest zresztą osamotniony w takim twierdzeniu – zgadzają się z nim inni współcześ­ni badacze średniowiecznej Japonii, w tym zmarły kilka lat temu G. Cameron Hurst, były szef centrum studiów wschodnioazjatyckich na University of Pennsylvania.

Honor, męstwo czy prawdomówność były oczywiście naczelnymi cnotami wojowników, ale z drugiej strony miały one znaczenie pod każdą szerokością geograficzną. Przynajmniej w teorii, bo w praktyce – jak świat długi i szeroki – wojny łączyły się z grabieżami oraz cierpieniem. Japonia nie była pod tym względem wyjątkiem.

Konfucjańska nabożność synowska leżała z kolei u podstaw legendarnego posłuszeństwa wobec panów. „Lojalność ponad wszystko” jest jednocześnie jednym z największych mitów dotyczących samurajów. Większość wojen domowych i walk o wpływy w średniowiecznej Japonii wynikała ze zmiany sojuszów, czyli pospolitej zdrady. Legendarną bitwą w historii Kraju Kwitnącej Wiśni jest ta pod Sekigaharą, która miała miejsce w 1600 r. Zwycięstwo armii wschodniej wyniosło ród Tokugawa do władzy i zakończyło okres niepokojów. Szogun skupił rządy w swoich rękach, a kraj mógł wejść w okres izolacjonizmu, co łączyło się z pokojem. Spektakularnego zwycięstwa nie byłoby jednak, gdyby nie zdrada generałów armii zachodniej, którzy przechodząc na stronę wroga w trakcie bitwy, odmienili jej losy. Zresztą ponad 250 lat później panowanie Tokugawów zakończyła inna wojna domowa, dziś znana jako wojna boshin (1868–1869). Wywołali ją zbuntowani samurajowie, którzy postanowili obalić szoguna i przywrócić władzę cesarską. To tyle, jeśli chodzi o wyjątkową lojalność japońskich wojowników.

Z honorem też różnie bywało. Jednym z najsłynniejszych samurajów w historii Japonii jest Musashi Miya­moto, twórca szkoły walki dwoma mieczami. Znany jest z tego, że nie przegrał żadnego z ponad 60 pojedynków, w których miał uczestniczyć. Tymczasem okazuje się, że z premedytacją spóźniał się w wyznaczone na walkę miejsca i zakradał cichaczem, by znienacka zaatakować nieprzygotowanego przeciwnika.

Benesch twierdzi, że Nitobe nie miał w ogóle intencji wydawania Bushido w Japonii i długo opierał się przed tłumaczeniem na ojczysty język. Podkreśla, że autor w książce cytuje m.in. Mencjusza, Fryderyka II Wielkiego, Edmunda Burke’a, Konstantina Pobiedonoscewa, Williama Szekspira, Jamesa Hamiltona i Ottona von Bismarcka. Żadnego z nich oczywiście nic nie łączy z japońską kulturą, a jednak to oni mają przybliżyć czytelnikowi kodeks honorowy samurajów i „japońską duszę”.

Inny ekspert z York University, profesor historii Joshua A. Fogel, mówi: „W Japonii rozumiano, że modernizacja jest potrzebna, bo Zachód jest niezwykle mocny w kategoriach politycznych i militarnych. Wielu Japończyków gardziło jednak zachodnią kulturą, religią, nawet społeczeństwem”.

Mit upolityczniony

Nitobe idealizuje i usprawiedliwia rytualne samobójstwo – seppuku (harakiri). Według tradycji samuraj wolał odebrać sobie życie, niż splamić honor, przegrywając pojedynek albo poddając się. To kolejny mit o japońskich wojownikach, który trafił na niezwykle podatny grunt kultury (i popkultury) europejskiej oraz amerykańskiej i wciąż cieszy się popularnością. Oczywiście seppuku to nie literacki wymysł Nitobego. Honorowe samobójstwo istniało i jest wiele udokumentowanych przypadków tej praktyki. Najczęściej jednak była to forma wykonania kary śmierci. Skazani samurajowie, popełniając seppuku, mogli zachować twarz. Jeśli odmówili, to i tak zostawali straceni.

Harakiri nie było jednak aż tak popularne w feudalnej Japonii jak kamikaze (piloci podejmujący samobójcze misje) podczas drugiej wojny światowej. Aż do października 1944 r. celowe rozbijanie samolotów o ważne dla przeciwnika cele było ostatecznością. Działo się tak, gdy maszyna została uszkodzona w czasie walk i wiadomo było, że tak czy inaczej roztrzaska się o ziemię. Pilot miał do wyboru katapultować się i dostać do niewoli lub zginąć w wypadku, przy okazji zadając straty przeciwnikowi. Już podczas ataku na Pearl Harbor pilot Fusata Iida zapowiedział przed startem, że jeśli zostanie zestrzelony, będzie się starał wcelować uszkodzonym samolotem w ważną dla Amerykanów pozycję. Tak faktycznie zrobił, ale podobne przypadki były później incydentalne.

Zmieniło się to jesienią 1944 r., gdy Japonia przegrywała wojnę na Pacyfiku. Aktem desperacji było utworzenie jednostek pilotów samobójców, którzy z przytwierdzonymi do samolotu ładunkami wybuchowymi mieli z rozmysłem rozbijać się o statki aliantów. Ponad 3500 pilotów poświęciło życie, a japońskie firmy awiacyjne produkowały specjalne „latające bomby” – samoloty, których jedynym przeznaczeniem było spowodowanie jak największych szkód podczas rozbicia się. Mimo początkowego szoku aliantów, którzy nie wiedzieli, jak się bronić przed kamikaze, misje samobójcze nie były w stanie zmienić przebiegu wojny.

Etos pilotów garściami czerpał ze zeuropeizowanego bushido, które do tego czasu zdążyło już na dobre zaistnieć w świadomości Japończyków. Wzorem samurajów popełniających seppuku piloci samobójcy przed wylotem na misję układali jisei – przedśmiertne haiku, w którym starali się w trzech linijkach opisać całe swoje życie. Niektórzy wchodząc do samolotu, brali ze sobą katanę – miecz samurajski. Byli święcie przekonani, że postępują zgodnie z drogą wojownika, a przełożeni ich w tym utwierdzali.

Koncept bushido trafił bowiem na niezwykle podatny grunt japońskiego nacjonalizmu. Pierwsza połowa okresu Shōwa (od 1926 r. do końca drugiej wojny światowej) naznaczona była przez szeroką akcję propagandową, której celem było „ulepienie” nowego Japończyka. Obywatela bezwzględnie posłusznego i lojalnego, który woli śmierć od utraty honoru. Innymi słowy – Japończyka wprost z książki Nitobego. Wcześniej, przed okresem Meiji, patriotyzm dotyczył lokalnej prefektury, a zwierzchnikiem, któremu należało okazywać uległość oraz lojalność, był pan feudalny – daimyō. W świadomości mieszkańców wysp nie istniało coś takiego jak wspólne państwo. Po zlikwidowaniu klas feudalnych i zrównaniu wszystkich obywateli (z wyjątkiem rodziny cesarskiej) wobec prawa rząd chciał zastąpić lojalność wobec daimyō wiernością Cesarstwu Japonii.

Nacjonalizm tłumaczył oraz uspra­wiedliwiał wojny, nakręcał nienawiść wobec wrogów – prawdziwych i wyimaginowanych. W latach 1931–1934 ministrem wojny był generał Sadao Araki – syn samuraja, przywódca Kōdō-ha (Stronnictwa Cesarskiej Drogi), radykalnej, faszyzującej frakcji wewnątrz japońskiej armii. W 1938 r. objął funkcję kierownika Ministerstwa Edukacji i jedną z jego pierwszych decyzji było wprowadzenie bushido do programu nauczania szkół.

Nacjonalizm połączony z uwielbieniem samurajów przenikał nie tylko do armii – idea ta zyskała również popularność na najwyższych szczeblach władzy. Jednym z ważniejszych polityków Cesarstwa Wielkiej Japonii był Seigō Nakano. Jego wizja „prawdziwego odrodzenia Japonii” opierała się na mieszance etyki samurajskiej z neokonfucjanizmem oraz populistycznym nacjonalizmie wzorowanym na nazizmie. Uosobieniem i wzorcem Japończyka był dla Nakana jeden z najsłynniejszych samurajów żyjących na przełomie okresu Edo i Meiji – Takamori Saigō. To jego życiorys stanowił podstawę scenariusza filmu Ostatni samuraj z Tomem Cruise’em w roli głównej. W 1943 r. Nakano – będący w konflikcie z faktycznie sprawującym władzę dyktatorską premierem Hidekim Tōjō – został osadzony w areszcie domowym i zakazano mu publicznych wystąpień. Zgodnie ze swoimi ideałami popełnił seppuku.

Popwojownicy

Po przegranej wojnie Japonia przeszła kolejną wielką przemianę. Okupowana przez USA, najpierw została rozbrojona, a następnie zmuszona do przyjęcia pacyfistycznej konstytucji. Fascynacja samurajami i bushido nigdy jednak nie minęła. Dzięki twórczości Akiry Kurosawy japońscy wojownicy wkrótce zostali odkryci także przez Amerykę. Jego filmy z lat 50. i 60. – te gloryfikujące czasy feudalne i pokazujące samurajów jako honorowych, broniących słabszych, wiernych, walczących do ostatniej kropli krwi – zyskały wielką popularność i przyczyniły się do rozsławienia nobliwych wojowników.

Dziś status pozycji kultowej ma chociażby Siedmiu samurajów z 1954 r. Akcja filmu toczy się w XVI w. Wioska zamieszkana przez biednych rolników jest ciągle atakowana przez bandytów, którzy zabierają większość plonów. Mieszkańcom grozi śmierć głodowa, wynajmują więc grupę ubogich roninów (samurajów pozbawionych pana) do walki z grabieżcami. Film nie tylko doczekał się uznania na całym świecie, lecz także został zaadaptowany na potrzeby Zachodu – słynny western Siedmiu wspaniałych z 1960 r. to amerykański remake dzieła Kurosawy. Na podstawie produkcji z 1954 r. 50 lat później powstał również serial anime – Samurai 7.

W późniejszych filmach Kurosawy świat już nie jest czarno-biały, a ten, kto nosi katanę za pasem, jest a priori dobry i godny podziwu. W 1985 r. Japończyk nakręcił adaptację Króla Leara – film Ran. Zawiera on wiele wątków zdrady i zabójstw wewnątrz arystokratycznych rodów. W podobnym tonie utrzymany jest pięć lat młodszy Sobowtór (Kagemusha), który stanowi krytykę systemu feudalnego. Te filmy Kurosawy znane są jednak raczej wąskiemu gronu entuzjastów kina.

Wprowadzona przez japońskiego reżysera na salony postać honorowego i lojalnego samuraja rozgościła się w Hollywood na dobre i wcale nie ma ochoty opuszczać przyjęcia. W Ghost Dog (1999), filmie Jima Jarmuscha, Forest Whitaker gra współczesnego czarnoskórego samuraja służącego fajtłapowatemu gangsterowi o imieniu Loui, który kilka lat wcześniej uratował mu życie. Bezwzględne posłuszeństwo jest cechą, która definiuje Ghost Doga. Uduchowiony, lubujący się w medytacji, czytaniu książek i hodowli gołębi samuraj budzi znacznie większą sympatię widza niż gamoniowaty kryminalista i okazuje się zdecydowanie lepszym od niego wojownikiem. Gdy jednak samuraj musi stoczyć ostatni pojedynek ze swoim panem, nawet nie podejmuje walki.

Nieśmiertelny etos

Postać samuraja pojawia się dziś w kreskówkach (Samuraj Jack), grach wideo, komiksach, muzyce pop, a Suzuki produkuje samochód o takiej nazwie. Bushido jest także obecne w korporacyjnym świecie biznesowej Japonii. Bezwzględna lojalność – już nie wobec pana feudalnego, nawet nie wobec cesarstwa, ale wobec firmy – każe Japończykom pracować ponad siły, co zdecydowanie zbyt często skutkuje śmiercią z przepracowania: karōshi. I chociaż świadomość w japońskim społeczeństwie rośnie, a pracownicy coraz częściej się organizują i walczą o swoje prawa, to karōshi jest jednocześnie świadectwem sukcesu. Tradycja bushido otacza szacunkiem osoby lekceważące śmierć – samuraj popełniał seppuku, gdyż nie dbał o życie i nie bał się umrzeć. Karōshi staje się więc – analogicznie – powodem do dumy dla rodziny zmarłego. Jedną z ofiar przepracowania był premier Japonii Keizō Obuchi, który zmarł w kwietniu 2000 r.

W 1984 r. portret autora Bushido. Duszy Japonii Inazō Nitobego został umieszczony na banknocie o nominale 5000 jenów (od 2004 r. jest na nim wizerunek pisarki Ichiyō Higuchi). 85 lat po pierwszym wydaniu Bushido nikomu już nie przeszkadzało, że studiował ekonomię rolniczą i anglistykę oraz że jako młodzieniec wyjechał z Japonii. To jego wersja drogi wojownika weszła na stałe do kanonu, to wyidealizowani przez niego samurajowie stali się wzorem do naśladowania.

Czytaj również:

Samurajski sposób na ból istnienia Samurajski sposób na ból istnienia
i
Stara japońska ilustracja; rawpixel.com (domena publiczna)
Pogoda ducha

Samurajski sposób na ból istnienia

Bartosz Samitowski

Stara japońska mądrość głosi, że aby się uporać z naprawdę poważnym problemem, nie wystarczy sprawność intelektualna ani doświadczenie. Bywa, że z upartymi szczurami najlepiej radzą sobie leniwe, bezzębne koty.

„W domu samuraja Shokena buszował szczur. Mężczyźnie udało się uwięzić gryzonia w jednym z pokoi i nasłać na niego kota. Ale szczur natychmiast ku niemu popędził, skoczył i wgryzł mu się boleśnie w polik. Kot z miaukiem uciekł. Gospodarz zdał sobie sprawę, że nie docenił przeciwnika. Wynajął kilka kotów słynnych w mieście ze zdolności i zręczności i wszystkie wpuścił do pokoju, w którym zamknięty był szczur. Gdy pierwszy z kocich śmiałków wystąpił przed szereg, historia się powtórzyła. A kiedy pozostałe koty zobaczyły, co przydarzyło się najodważniejszemu z nich, czym prędzej się rozbiegły.

Czytaj dalej